WIOSNA - Och, jaka piękna pora roku to wiosna! Zwłaszcza dla Anny, która niecierpliwie czekała, aż zapuka do drzwi Avonli. Wiosna to cudowne przeżycie, pomyślała. Świat wypełnia się kolorami i zapachem pysznej zieleni. Niektóre małe ptaszki kołyszą skrzydłami, inne śpiewają słodkimi głosami w gałęziach drzew. A kwiaty... och, pola usiane najróżniejszymi kwiatami, są majestatyczne! Zimą świat zaczął wydawać się nudny, co było dla Anny zaskoczeniem, ponieważ zawsze myślała, że zima to „mrożona magiczna kraina, która dostarcza wielu informacji dla wyobraźni". Jednak wyobrażając sobie siebie jako Adeline, kuszący śnieg królowej, nie pomagał jej szybciej przetrwać zimnej pory roku. Być może dlatego, że miała poczucie, że czegoś jej brakuje. A może był to ktoś, kto wyjechał rok temu i jeszcze nie wrócił? Ale to oczywiście śmieszne! To nie mogło być z tego powodu, to musiało być coś innego.Tak czy inaczej, wiosna już przyszła, więc nie było się już czym martwić, wszystko wróci do normy. Była pewna, że jej mózg przestanie myśleć o takich absurdach, teraz, gdy miał o wiele ciekawsze rzeczy do myślenia... na przykład konkurs ortograficzny, który odbędzie się w tym tygodniu. O czym uświadomiła sobie, że też nie chciała o tym myśleć, bo myśli krążyły wokół niej i wracały do zeszłorocznych zawodów ortografi, w których zwyciężyła ze swoim największym rywalem, a swoją drogą bardzo zasłużenie! Z jakiegoś powodu nie mogła skupić umysłu na tym, czego nauczał pan Phillips. Bała się, że jeśli poprosi ją o powtórzenie czegokolwiek, czego uczył przez ostatnie pół godziny, nie będzie w stanie powiedzieć ani słowa. Przyłapała się na tym, że tego dnia kilka razy spoglądała wstecz na siedzenie Gilberta, na którym Billy siedział od czasu jego odejścia, co było dość ironiczne, pomyślała, ponieważ Billy był całkowitym przeciwieństwem wszystkiego, czym był Gilbert Blythe, z pewnością tak było nie zasługuję, żeby tam siedzieć. Powiedzmy, że wcale jej się nie podobało, że tam siedział. On także zajął pozycję najpopularniejszego faceta w szkole, co bezgranicznie irytowało Annę, ponieważ wszyscy podążali za nim i robili wszystko, co powiedział, co nigdy nie jest dobrą wiadomością. Nie przeszkadzał jednak Anne, co było dla niej zaskoczeniem. Zastanawiała się, czy wydarzyło się coś, co sprawiło, że Billy przestał ją nękać, a może mógł zmienić się na lepsze? Ludzie się zmieniają, prawda? Gilbertowi się to udało. Już wcześniej nazywał ją „marchewką", co boleśnie zraniło jej uczucia, ale potem pogodzili się ze sobą. Chociaż Anne nie wybaczyła mu całkowicie. Planowała dać mu kolejną szansę na odkupienie się (tylko po to, aby upewnić się, że naprawdę jest mu przykro), oczywiście kiedy wróci, ale nigdy tego nie zrobił. Słyszała o nim plotki od kobiet w mieście, które najwyraźniej nigdy nie wkładały nazwiska Blythe z ust. Słyszała tę wiadomość od Rachel, która również wiedziała o wszystkim, co dzieje się z życiem innych osób. Za każdym razem, gdy Rachel plotkowała o kimś w mieście, Ania udawała, że jej słucha, ale tak naprawdę uciekała gdzieś ze swoją wyobraźnią. Dzięki Bogu za moją wyobraźnię, pomyślała. Nie chciała być wścibska, właściwie nienawidziła rozmów za plecami. Aż do... no cóż... dopóki nie wspomniała imienia Gilberta Blythe'a, co sprawiło, że Anne szeroko otworzyła uszy. Poczuła się winna, że słuchała, ale pękała z ciekawości! Rachel powiedziała jej, że Gilbert podróżował po Europie. Gdy tylko o tym wspomniała, Ania zapadła w sen, myśląc, jak cudownie byłoby odwiedzić Europę! Pomyślała o wszystkich pięknych miastach, które mogła zobaczyć i o całej zabawie, jaką mogła przeżyć. Prawdopodobnie były miejsca jeszcze ładniejsze niż te, które wymyśla jej wyobraźnia. Niestety wiedziała, że to pozostanie tylko snami. Była więc bardziej niż kiedykolwiek wdzięczna za to, że ma tak kolorową wyobraźnię! Była zbyt pogrążona w marzeniach, że zupełnie zapomniała, że panna Linde wciąż rozmawia z nią o Gilbercie. Prosiłaby ją, żeby powtórzyła, ale wiedziała, że panna Lynde będzie jej dokuczać, a nie chce, żeby zabrzmiało to zbyt interesująco. Anne naprawdę nie miała dzisiaj głowy na lekcji. Została wyrwana ze swoich marzeń dopiero, gdy Diana, która siedziała tuż obok niej, położyła jej dłoń na ramieniu i szepnęła jej imię. Uświadomiła sobie również, że Billy patrzył jej śmiercionośnie w oczy, podczas gdy ona patrzyła na niego mimowolnie. To sprawiło, że poczuła się dość nieswojo. Więc jak najszybciej przerwała kontakt wzrokowy i odwróciła się do Diany, która czekała, aż jej przyjaciółka wróci na ziemię.
- Aniu- szepnęła ponownie Diana. Anne spojrzała na nią, czekając, aż przyjaciółka powie jakieś zdanie dłuższe niż jej imię. A może Diana powiedziała już coś wcześniej, ale tego nie usłyszała, bo była zajęta marzeniami? Och, jakie to żenujące! Ale jednocześnie zdarzyło się to już zbyt wiele razy. Diana prawdopodobnie była do tego przyzwyczajona.
-On......-usiłuje znaleźć właściwe słowa. To oczekiwanie sprawiło, że Ania była jeszcze bardziej ciekawa, co jej przyjaciółka może chcieć jej powiedzieć. To musi być coś interesującego, pomyślała.
-Jestem pewien, że wkrótce wróci, Aniu!-w końcu przerwała ciszę, patrząc na przyjaciółkę, raczej przerażona, że może przesadzić i pan Phillips zmusi ich oboje do opuszczenia klasy, miałaby wtedy straszne kłopoty z matką.
-Kto?- zapytała Ania, która w tym momencie była zaskoczona.
-Gilbert Blythe-odpowiedziała cicho Diana.
-Och!.. nie... ja tylko... tak nie było- wymamrotała Ania, próbując znaleźć odpowiednie słowa.
-.. Zastanawiałam się tylko, czy on kiedykolwiek będzie chciał wrócić. Mam na myśli POMYŚL Diano! Jak piękna musi być Europa? Mogę sobie tylko wyobrazić, jaka musi być wspaniała! Chociaż, myślę, że nawet moja wyobraźnia tego nie odda.- zawołała Ania, której wyraz twarzy nieustannie zmieniał się z podniecenia, przez smutek, i znowu podekscytowanie.-Och, Diano!Czy ktoś chciałby wrócić po zobaczeniu cudów świata?- zapytała Ania błagalnie. Diana milczała, czekając, aż Anna odpowie na jej pytanie, jak zawsze to robi. I tak zrobiła.
-Nie zrobiłabym tego! ... a właściwie myślę, że tak... tak, oczywiście, że tak.- mówiła Anne, podejmując decyzję -Myślę, że niezależnie od cudów świata, które widzę, nigdy nie porównałabym niczego do Avonlea i mojego kochanego Zielonego Wzgórza! I oczywiście nie chciałabym nigdy opuszczać Maryli i Mateusza, kocham ich całym sercem!- powiedziała Ania. Której nagle zrobiło się smutno.
-Ale..- ciągnęła Ania, nagle zaszklona
-nie sądzę, żeby Gilbert docenia piękno Avonlea! Nie ma w sobie ani odrobiny wyobraźni.-powiedziała Anne, zaczynając się rozgrzewać
-no cóż, jestem pewna, że nigdy nie docenił Avonlea! A poza tym... --Och, Aniu, nie wiesz tego!- przerwała Diana, w końcu przerywając ciszę po wysłuchaniu długiej tyrady przyjaciółki. Anne zaczęła podnosić głos podczas mówienia, co sprawiło, że Diana martwiła się, że usłyszy jedno i drugie z nich ma kłopoty.
-Jestem pewna, że troszczy się o Avonlea tak samo jak ty- powiedziała Diana, próbując złagodzić napięcie. -To uzasadnione, chciał wyjechać stąd na jakiś czas po śmierci jego ojca.- Dokończyła Diana, mając nadzieję, że to uspokoi trochę jej przyjaciółkę, która najwyraźniej brała udział w obrażaniu Gilberta.-Chyba masz rację, nie było miło z mojej strony go obrażać, zwłaszcza teraz, gdy nie ma go tutaj, aby się bronić-przyznała Ania, czując się winna. Rozgrzewając się w ten sposób.
-Ale chyba... trochę tęsknię za rywalizacją, nie jest fajnie być na szczycie klasy, kiedy nie musisz pracować tak ciężko jak wcześniej, aby zdobyć to miejsce"- kontynuowała starania aby się usprawiedliwić.-No cóż, Aniu, jak powiedziałam, jestem pewna, że wkrótce wróci i będziesz mieć z powrotem swoją konkurencję- powiedziała Diana z ciepłym uśmiechem
-A teraz posłuchajmy pana Phillipsa, zanim przyłapie nas na rozmowie- powiedziała Diana. Ania skinęła głową na znak zgody, chociaż wiedziała, że tego dnia w ogóle go nie posłucha.Od autora/ki:
CZEŚĆ LUDZIE! Wow, okej, to mój pierwszy fanfik od 3 lat! Nie
sądziłam/em, że kiedykolwiek będę w stanie coś napisać, ale udało mi się i jestem z tego dumny/a. Przepraszam również za wszystkie błędy gramatyczne. Pamiętaj, że angielski nie jest moim pierwszym językiem. Nauczyłem/am się go głównie z mediów społecznościowych, więc mam nadzieję, że nie jest tak źle i proszę o komentarz, jeśli ci się spodoba. Aktualizacja wkrótce, mam nadziejęOd tłumaczki:
Mam przetłumaczone już połowę tej książki, a więc rozdziały będę wstawiała regularnie codziennie, mam nadzieję że was zaskoczyłam, bo ja nie za bardzo zawsze wstawiam rozdziały regularnie, jeżeli mnie znacie, ale cóż bardzo łatwo tłumaczy mi się tą książkę! Mam nadzieję że wam się podoba do zobaczenia jutro:)
CZYTASZ
When is "Someday"?
RomanceGilberta nie ma już od ponad roku. „kiedys wróć do domu" - tak Anne powiedziała Gilbertowi przed jego wyjazdem, ale kiedy dokładnie następuje „kiedyś"? Anne zaczyna myśleć, że może w ogóle nie wrócić, dopóki nie usłyszy plotek o tym, co porabia. Czy...