rozdział siódmy; bohater...co?

38 2 0
                                    

ULGA, RADOŚĆ, ZAKOŃCZENIE- to tylko niektóre z wielu emocji, jakie Ania odczuwała w tej chwili

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

ULGA, RADOŚĆ, ZAKOŃCZENIE- to tylko niektóre z wielu emocji, jakie Ania odczuwała w tej chwili. Ulga, że ktoś ją odnalazł, radość, że jej przyjaciel(?) wrócił, wstyd, jak ją odnalazł.

Ten ostatni intensywnie rośnie. Zwłaszcza po tym, jak zobaczyła, jak jego twarz zmienia się z ponurej na usta wykrzywione w uśmiechu. Tuż przed jej oczami stał sam Gilbert Blythe.

Który urósł, jego głos był nieco głębszy niż wcześniej, a jego włosy też trochę się wydłużyły.Poza tym nie zmienił się zbytnio.

-....Gilbert- to było wszystko, co Anne mogła w tej chwili powiedzieć, zaskoczona widokiem go stojącego przed nią.

-Aniu Shirley-Cuthbert, co do cholery robisz tu sama?-zapytał ją, martwiąc się, że coś mogło się stać jej lub Cuthbertom... ale nie mógł powstrzymać się od chytrego uśmiechu na myśl, że znalazł ją w tarapatach... znowu... tak samo jak za pierwszym razem.

Spotkałem ją w lesie... znowu.. Ta dziewczyna była geniuszem w pakowaniu się w kłopoty. Przez chwilę wydawało się, że nigdy nie odszedł.

-Nie rozumiem, jak możesz znajdować rozrywkę w takiej sytuacji, Blythe.- powiedziała mu dziewczyna, podnosząc nos do góry.

Było jasne, że błędnie odczytała zadowolenie z twarzy Gilberta, co nie było prawdą.

Nawet się z nim nie przywitała... ani nie odpowiedziała na jego pytanie... tak, zdecydowanie ta Anna, którą zapamiętał.

-No cóż, tobie też dobry wieczór, Aniu! -powiedział celowo z uśmiechem na twarzy, mając nadzieję, że to zadzwoni.

-Czy wydaje ci się to dobrym wieczorem?-odpowiedziała szybko Ania broniąc się, gdyż zauważyła, że Gilbert był... wyraźnie!!.... próbował ją jeszcze bardziej upokorzyć.

-Cóż, zależy od tego, co robiłaś...- powiedział jej, nie pozbywając się tego głupiego uśmieszku na twarzy.

Oczekiwał oczywiście odpowiedzi, której nie będzie miał przyjemności(!!!) uzyskać. Zamiast tego odpowiedziała na jego pytanie pytaniem.

-Co Cię tu przyniosło?-

-Ty.-powiedział jej bardzo bezpośrednio, patrząc jej prosto w jej duże niebieskie oczy.

Ania, która była zbyt pochłonięta tą chwilą, zapomniała, że kilka minut temu wołała o pomoc.

Co jest niezwykle upokarzające, teraz, gdy wyraźnie wie, że walczyła, aby znaleźć swoją drogę i nie miała wielu opcji, jakie mogłaby wymyślić, aby się obronić.

-No cóż, skoro jesteś taki dociekliwy...- powiedziała, patrząc, czy wywoła pożądaną reakcję (całkowicie ignorując fakt, że obrażała swojego potencjalnego „bohatera") Gilbert odpowiedział z przebiegłym uśmiechem i podniesionym brwi, już ciekawi historii dziewczyny. Nie dokładnie to, czego się spodziewała, ale w każdym razie.

-...Stanąłam na drodze do Pola Ognia-. – kontynuowała, wciąż trzymając głowę podniesioną, bo właśnie powiedziała mu coś, z czego powinna być bardzo dumna.

Gdy tylko to powiedziała, Gilbert wybuchnął śmiechem (który szybko stłumił), ale to nie miało znaczenia, bo wystarczyło, aby krew rudzielca się zagotowała.

-Och, Aniu- westchnął.

-Nawet nie jesteś w Avonlea!-


Od autora/ki:
UWAGA OTP!!! Nie planowałem/am publikować tego dzisiaj, ale jutro nie będzie mnie w domu, więc teraz masz to lol
Od tłumaczki:
A ja nie planowałam wstawić tego poprzedniego, wczorajszego rozdziału. LOL
Nie chcący wstawiłam.
Los tak chciał.
Do zobaczenia Marcheweczki kochane!

When is "Someday"?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz