WSCHÓD SŁOŃCA - Jedna z ulubionych „ziemskich rozkoszy" Ani. Żółty blask wschodzącego słońca obdarza ją darem wdzięczności. Jak mogliśmy zostać pobłogosławieni czymś tak zdumiewająco oszałamiającym? I to całkowicie za darmo! Ach, życie jest cudowne! pomyślała, dziękując Bogu w górze za to, że przeżyła ten przyjemny dzień! Poczuła się bardzo optymistycznie, znacznie lepiej niż wczoraj. I postanowiła, że nie pozwoli, aby cokolwiek zrujnowało jej dzisiejszy nastrój. Prawie czuję, że dzisiejszy dzień będzie wyjątkowy. Przebrała się z piżamy na sukienkę, która nawet nie przypominała tej samej sukienki, którą nosiła na co dzień, wyglądała lepiej niż kiedykolwiek. Nawet nie westchnęła, że nie ma bufiastych rękawów. Kiedy była już gotowa, zeszła na dół, gdzie Maryla i Mateusz czekali na nią, aby dołączyć do nich podczas śniadania.
-Dzień dobry kochana Marylo i Mateuszu!- przywitała ich z ogromnym uśmiechem na twarzy.
-Dzień dobry, młoda damo- przywitał się Mateusz, również z ogromnym uśmiechem na twarzy.
-No, dobrze! Wyglądacie na szczęśliwszych niż kiedykolwiek- powiedziała Maryla, próbując sobie przypomnieć, czy nie zapomniała o jakimś ważnym wydarzeniu, które mogło się dzisiaj wydarzyć.
-Jestem dzisiaj taki optymistyczna, Marylo, to taki cudowny poranek, nie sądzisz?-
-No cóż, nie widzę nic szczególnego. Wygląda jak co drugi poranek- powiedziała Maryla, dopóki nie przypomniała sobie o zbliżającym się konkursie ortograficznym.
-Chodzi o pszczółkę ortograficzną, Aniu?- zapytała.
-Nie... właściwie zupełnie o tym zapomniałam- odpowiedziała Ania.
-Nie jestem tym specjalnie podekscytowana, jestem pewna, że dojdę pierwsza. No chyba, że Moody w cudowny sposób wyzdrowieje- zaśmiała się. Reszta poranka spędzona z Cuthbertami jak zawsze była rozkoszą, a śniadanie było cudowne! Szła do szkoły, trochę wcześniej niż zwykle,podekscytowana widokiem przyjaciół. Była nawet podekscytowana dzisiejszą lekcją, cokolwiek by to nie było. Chociaż nigdy nie lubiła pana Phillipsa i czuła, że to uczucie jest odwzajemnione. Kiedy dotarła na dziedziniec szkoły, zaczęła przeszukiwać miejsce w poszukiwaniu swoich przyjaciół, których znalazła... nie w taki sposób, w jaki spodziewała się ich znaleźć. Ruby płakała, a inne dziewczyny zebrały się wokół niej, próbując ją uspokoić. Nawet nie zauważyli nadchodzącej Anny, z wyjątkiem Diany, która posłała jej ciepły, ale zmartwiony uśmiech.-Co się stało, Diano?- zapytała Anne, podchodząc o krok bliżej, aby zobaczyć, co się naprawdę dzieje.
-Ruby otrzymała dzisiaj nieprzyjemne wieści- wyjaśniła Diana.
-ale jestem pewna, że to tylko bezsensowne plotki, nie powinna się martwić- dodała, gładząc Ruby po plecach i posyłając jej zachęcający uśmiech. Ania czekała chwilę, aż ktoś wyjaśni, co to za plotka, która tak bardzo zdenerwowała jej przyjaciółkę, ale ponieważ nikt jej nie oświecił, zapytała, o czym mówią.-Och, Aniu!- zawołała Ruby.
-To tragiczne!-Ania nadal była zdezorientowana i jeszcze bardziej zmartwiona niż wcześniej, ale nie chciała zbytnio naciskać na Ruby, o czym była pewna, że prędzej czy później się o tym przekona.
-To Gil.. Gilb- płakała jeszcze mocniej, próbując wymówić jego imię, co sprawiło, że serce Anne zabiło mocniej. Zrobiła się pusta, a jej twarz wyglądała, jakby zobaczyła ducha. Co stało się z Gilbertem i dlaczego wszyscy oprócz Ruby byli tak spokojni, skoro właśnie otrzymali tragiczne wieści?Od autora/ki:
Dwa rozdziały jednego dnia, whoo! Wiem też, że jest krótszy niż pierwszy, ale mam nadzieję, że mimo wszystko się spodobał :) Jeśli Ci się spodobał, proszę o głos i komentarz 💘
CZYTASZ
When is "Someday"?
RomanceGilberta nie ma już od ponad roku. „kiedys wróć do domu" - tak Anne powiedziała Gilbertowi przed jego wyjazdem, ale kiedy dokładnie następuje „kiedyś"? Anne zaczyna myśleć, że może w ogóle nie wrócić, dopóki nie usłyszy plotek o tym, co porabia. Czy...