rozdzial piąty; pole ognia

38 2 0
                                    

ZDECYDOWANA-Anne Shirley już tego ranka postanowiła, że nic nie będzie w stanie pogorszyć jej nastroju

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

ZDECYDOWANA-Anne Shirley już tego ranka postanowiła, że nic nie będzie w stanie pogorszyć jej nastroju. Wiadomość o Gilbercie Blythe trochę nią wstrząsnęła, ale ponieważ pan Phillips odprawił ich wcześniej niż zwykle, nadal była nadzieja na uratowanie dnia.

Planowała wybrać się na zwiedzanie „dziczy", jaką natura miała do zaoferowania w ten chwalebny dzień.

Oczywiście zaprosiła Dianę, żeby ze sobą poszła, ale odmówiła, gdy tylko usłyszała „dzicz". Wychodzenie po szkole za plecami matki gdziekolwiek indziej niż do domu było dla niej zbyt ryzykowne.

Anne próbowała ją przekonać, że zajmie to tylko kilka minut, może pół godziny i jak zwykle wrócą do domu, ale nie było to na tyle przekonujące, aby Diana przyszła. Nie była dość odważna, ale Anna nie miała jej tego za złe, biorąc pod uwagę surową matkę, jaką miała jej przyjaciółka. Czasem jej współczuła, Diana nie miała takiego Mateusza jak ona, który potrafiłby załagodzić sytuację, gdy Maryla by się na nią wściekła. Co zresztą zdarzało się ostatnio coraz rzadziej.

-Więc do zobaczenia jutro, droga Diano-powiedziała przyjaciółce, mocno ją obejmując.

-Uważaj, Aniu!- powiedziała zmartwiona Diana.

- Zrobię to, nie martw się!-
Anne zapewniła przyjaciółkę ciepłym uśmiechem, zanim „wyruszyła w góry... lub na pola".

Ale stwierdzenie „wzgórza" brzmiało bardziej ryzykownie.

Ania weszła do lasu pełnego wiekowych drzew, które mimo wszystko robiły wrażenie. Wyglądało jak zielony raj. Zielona trawa niczym fale pod jej stopami wyglądała jaśniej i ładniej niż kiedykolwiek, co sprawiło, że Ania poczuła się winna, że po niej przeszła. Zwłaszcza nad kwiatami, które były rozmieszczone jak małe kropki na trawie, za wszelką cenę starała się unikać ich przechodzenia. Nawet jeśli oznaczało to wybranie długiej drogi. Ale nie martwiła się, wiedziała, że ma czas.

Postanowiła zobaczyć „Pola Ognia", jak nazywali je wszyscy w Avonlea. Słyszała, że piękno pól jest niebiańskie. Pola porośnięte były czerwonymi tulipanami i pomarańczowymi stokrotkami. Musi zapierać dech w piersiach! A to imię wywołało u niej taki dreszczyk emocji! Błagała już Marylę, żeby ją tam zabrała, ale ona jej odpowiedziała, że nie warto, bo i tak jest za daleko. Czego Anne nie rozumiała, przemierzała wiele kilometrów, aby zobaczyć tak majestatyczne piękno. To kolejna ziemska błogość, której po prostu nie można przegapić. Jakie szczęście mieli ci ludzie, którzy mieszkali blisko nich, z pewnością chodzą tam codziennie!

-To tylko czerwone kwiaty, Aniu, jestem pewna, że jeśli otworzysz te drzwi, za chwilę znajdziesz podobne- powiedziała jej Maryla, wskazując na drzwi ich domu.

Oczywiście, to zrujnowało marzenia Anny. Chociaż była pewna, że pewnego dnia ich zobaczy. I zdecydowała, że „kiedyś" nastąpi dzisiaj. Miała czas.. Jedynym problemem było to, że nie miała pojęcia, gdzie jest to pole. Była jednak pewna, że je znajdzie. I tak zaczęła swoje przygody w poszukiwaniu pól ognia.

od aktora/ki:

Mam nadzieję, że Ci się podobało! Opisywanie natury nie jest moją mocną stroną, więc mam nadzieję, że było w porządku!

When is "Someday"?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz