rozdział dziesiąty;świetnym towarzyszem

55 2 1
                                    

CISZA wkroczyła do pokoju po wyjściu pani Henrey

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

CISZA wkroczyła do pokoju po wyjściu pani Henrey. Jednak to było zaledwie dwie minuty temu, a dla nich obojga wydawało się, że znacznie dłużej. Czasami wydawało się, że zamierzają coś powiedzieć, ale szybko zmieniają zdanie. I oczywiście robili wszystko, co w ich mocy, żeby nie spojrzeć sobie w oczy. Żadne z nich nie usiadło, choć zadaniem Gilberta było przyniesienie jej krzesła. Było jednak jasne, że tego dnia jego myśli nie były we właściwym miejscu. Nie było to już dla niego zaskoczeniem, gdyż już dwukrotnie zawiódł swoje rycerskie maniery... trzy razy... w niecałą godzinę! Zawsze uważał, aby nigdy wcześniej nie przegapić otwarcia drzwi dla kobiety, nawet zszedł z pracy na dachu, aby pomóc Ruby wstać, pewnego razu upadła i dokładnie oczyścił kapelusz z kurzu, zanim go podał do niej. A jednak w jakiś sposób upokarzał się przed Anne, jedyną osobą, na której zawsze chciał zaimponować. (I choć jego sztuczki mogły zadziałać w przypadku każdej innej dziewczyny w Avonlea, w przypadku Anne zawsze kończyły się niepowodzeniem. Ale to tylko czyniło ją dla niego jeszcze bardziej intrygującą.) Tego dnia nie miał dla niego żadnego ratunku. Podczas gdy Gilbert martwił się, że nie robi dobrego wrażenia, Anna miała inne myśli. 

Coś pomiędzy słowami Maryli uziemiłoby ją na całe życie (zasłużone... o ile nie powstrzyma jej od spotykania się z Dianą), jej zniknięcie nie wpłynęłoby dobrze na serce Mateusza i bardzo irytująca myśl, którą Ania próbowała najtrudniej ją odrzucić. 

Czy Gilbert zawsze był taki czarujący?

Ale NIE! Nigdy by się do tego nie przyznała, to nie była prawda. To był co najmniej długi, stresujący dzień, jej mózg najwyraźniej sobie z nią pogrywał (i tak nigdy jej nie słucha, jeśli chodzi o Gilberta), to znaczy... był dzisiaj jej bohaterem, może powinna dać jej mózg tym razem przepustka... Ale nadal NIE!!

-Proszę, usiądź– powiedział cicho Gilbert, odciągając krzesło, żeby mogła usiąść. Gdy jej kolana ugięły się, by usiąść, delikatnie popchnął krzesło, trzymając obie ręce na oparciu, a następnie wrócił i przysunął sobie krzesło. -Więc...-chłopak, który siedział bezpośrednio przed nią, powiedział cicho. -Więc...- Przez długą chwilę patrzyli na siebie w milczeniu. 

-Pani Henley jest strasznie miła. Naprawdę ją lubię- powiedziała Anne, przerywając ich spojrzenia. 

-Ona z pewnością tak. I Sebastian też. Jestem mu dozgonnie wdzięczny za wzięcie mnie pod swoje skrzydła w zeszłym roku. To było naprawdę...

- Poczuł, że jego głos staje się coraz bardziej drżący, więc wziął głęboki oddech, zanim kontynuował

 -.. .trudny.- Jego uśmiech przygasł i został zastąpiony smutnym wyrazem twarzy i łamiącym się głosem. Potrzebował chwili, aby zebrać trochę sił, zanim kontynuował, ale była to nieudana próba, ponieważ poczuł, że jego oczy stają się coraz bardziej błyszczące. 

-... Trudno było opuścić Avonlea i wszystko, wszystkich, tutaj. Ja... lubiłem zwiedzać świat... ale to nie było to samo, co wtedy, gdy musiałem to robić z moim ojcem... Były chwile, kiedy czułem się naprawdę samotny, jakby nie było już nikogo, kto by się mną opiekował i troszczył się o mnie.. A ja po prostu...- W tym momencie zawiodła go mowa i jego oczy błyszczały łzami.

When is "Someday"?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz