rozdział szósty; zachód slońca w lesie

39 3 0
                                    

ZAGUBIONA- byłoby najlepszym słowem opisującym obecny stan Anny

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

ZAGUBIONA- byłoby najlepszym słowem opisującym obecny stan Anny.

Była zagubiona, choć nie chciała się do tego przyznać. Powtarzała sobie, że ma czas, ale nie zdawała sobie sprawy, że chodziła godzinami, była zbyt zachwycona wszystkim, co ją otaczało i robiła zbyt wiele przystanków, aby podziwiać każdy szczegół otoczenia.

Uświadomiła sobie dopiero, jak długo była poza domem, kiedy zobaczyła złote słońce zmierzające do snu. A najgorsze, och, najgorsze jest to, że nie znalazła Pola Ognia. Nawet go nie widziała.

Chciała kontynuować poszukiwania, była zbyt uparta (nie była to jej najbardziej dumna cecha), aby przerwać teraz po całym spacerze. Nie mogło być teraz tak daleko, prawda?

Ale Maryla i Mateusz muszą się bardzo martwić! Lepiej wrócę, pomyślała. Tylko był inny problem, ona też nie znała drogi powrotnej. Zepsuła się, źle się zachowała.

Gdyby tylko posłuchała Diany i wróciła z nią, nie doszłoby do tego.
O biedna Marylo i Mateuszu! pomyślała, pola ognia, jakiekolwiek są w sobie piękno, nie są godne uwagi Maryli i Mateusza.

Poczuła się niezwykle winna i przestraszona, przeklinając swój upór, który w ogóle ją tu sprowadził. Widziała, jak niebo ciemnieje z każdą minutą coraz bardziej. Była przerażona!!!

Musiała dokonać wyboru: albo wrócić w ciemność i spróbować znaleźć drogę powrotną do domu, albo iść naprzód w nadziei, że znajdzie jakąś dobrą duszę, która mogłaby jej pomóc.

Obydwa wydawali się niezwykle niebezpieczni, ale zdecydowała się iść naprzód. Było też bardzo zimno, a ona nie miała ze sobą żadnego płaszcza. Postanowiła trochę przyspieszyć, choć czuła, że jej stopy są potwornie zmęczone.

Nic.

Nic.

Nic.

Aż w końcu coś usłyszała. Usłyszała głosy, które wydawały się bardzo odległe, ale to wystarczyło, aby dodać jej otuchy i nadziei. Jedyne, co widziała przed sobą, to wszędzie wielkie drzewa i gałęzie, a w tym momencie było już bardzo ciemno. Jeszcze nie jest całkiem ciemno, skonfrontowała się z samą sobą.

Podążała za głosami, które brzmiały jak szepty, nie rozumiała żadnego słowa, jakby słyszała, jak ktoś rozmawia pod wodą. Postanowiła więc zawołać o pomoc. Biegała i wołała o pomoc przez co najmniej pięć minut, aż...

-Anne!- ktoś zawołał ją z tyłu, głos był czysty i ostry. Odwróciła się...

Od autora/ki:
Ten rozdział wzbudził we mnie niepokój. Poczułam/em to, co czuła Anne, gdy musiała dokonać wyboru: iść dalej lub wrócić.
TAKŻE TO SIĘ DZIEJE, to się dzieje! WSZYSCY ZACHOWAJCIE SPOKÓJ!!! LOL

When is "Someday"?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz