11. Krwawy Romeo i Julia.

2.5K 119 8
                                    

Po zdaniu, jakie padło z ust Vess'a, odsunęłam się od niego tak gwałtownie, że aż uderzyłam plecami w wewnętrzną stronę drzwi samochodu. Chwilę temu byłam w śmiertelnym niebezpieczeństwie, nie zdając sobie z tego sprawy. Cudem nie skończyłam jak nasz profesor.

– Nie bój się mnie. Nic ci już nie zrobię.

– Chciałeś wyssać ze mnie całą krew? – zapytałam, wpatrzona pustym wzrokiem w jego czerwone tęczówki.

– Nie jestem człowiekiem. Mój instynkt wampira nieraz wygrywa z umysłem. Na szczęście tym razem dałem radę go powstrzymać. Nawet gdybym cię przez przypadek zabił, nie pozwoliłbym ci zniknąć z tego świata. Zmieniłbym cię w wampirzycę.

– Nie zbliżaj się – wypowiedziałam wystraszona, gdy zaczął się do mnie przybliżać.

Nie posłuchał mnie. Zamiast się odsunąć, przytulił mnie do siebie znienacka. Nie miałam na tyle siły, aby go od siebie odepchnąć. Tkwiłam w jego ramionach, cały czas będąc w strachu, że mnie zabije. W końcu był bestią, o czym chyba zapomniałam, wpuszczając go pomiędzy swoje nogi.

– Uspokój się, Lilith. Już mi przeszło, więc nie masz się czego bać.

– Jesteś pieprzonym potworem. Zabiłeś profesora w kilka sekund. Cały czas twoja uroda mnie zaślepia, że piękny i ułożony z ciebie człowiek, podczas gdy jesteś bestią w skórze bardzo przystojnego mężczyzny.

– Normalnie nie wiem, czy się na ciebie obrazić, bo wyzywasz mnie od potworów, czy ci podziękować za komplement związany z wyglądem – rzekł z niezbyt miłym uśmieszkiem po tym, jak mnie już na szczęście puścił. – Masz rację. Największe potwory mają najpiękniejsze opakowania. Czyż nie dlatego pozwoliłaś mi zabić tego profesora?

Nie wytrzymałam. Zamachnęłam się nogą ze szpilką na stopie, po czym z całej siły wbiłam mu obcas w krtań. Normalnemu człowiekowi, poleciałaby krew. On jednak nie krwawił, będąc nieporuszonym tą sytuacją. Zamiast obruszyć się z bólu, chwycił mnie za nogę, aby wbić mój obcas głębiej. Cały czas patrzył mi w oczy, spojrzeniem godnym samego diabła. Było to przerażające i zarazem satysfakcjonujące.

Szkoda, że nie czuł bólu.

Przynajmniej aktualnie nie mógł mówić. Skoro mnie obraził, niech teraz milczy.

– No dalej. Obraź mnie bardziej – zakpiłam z niego.

Po tym, jak wyjął mój obcas ze swojej krtani, jego dziura zaczęła się niemal natychmiast zrastać. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Obserwowałam to jak cud z rozchylonymi ustami.

– Tak szybko? – zapytałam doskonale wiedząc, że mi teraz nie odpowie, bo nie miał czym.

Zrobił rozwścieczoną minę i chwycił znienacka z całej siły moją brodę, by zacząć całować moje usta w iście brutalny sposób. Jednym sprawnym ruchem, zaciągnął mnie na środek tylnej kanapy samochodu, a następnie odwrócił brzuchem do skórzanej tapicerki.

– Rączki przy sobie Vess, bo ci poucinam.

Nie posłuchał mnie. Uniósł mój nagi tyłek, usadawiając się zaraz za nim.

Zamiast we mnie wejść, pociągnął moją sukienkę w dół, żeby zakryć mi pośladki. Nie potrafiłam przewidzieć jego zamiarów.

– Już ci się znudziłam?

Vess odchrząknął.

– Na to trzeba sobie zasłużyć – wychrypiał cicho swoimi nowymi strunami głosowymi. – Przez ciebie teraz brzmię jak nastolatek z mutacją. Jeśli mi nie przejdzie do czasu, gdy dojedziemy na miejsce, tak ci spiorę dupę, że zaczniesz zmawiać różaniec.

VAMPIRE STUDENTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz