Wrzask wron, który wciskał się przez otwartą okiennicę był zwyczajnie nie do zniesienia. Modliłam się w duchu, aby któryś ze straży po prostu zestrzelił to ptactwo. Może faktycznie właśnie to się stało, gdyż nagle nastała cisza. Trwała ona jednak tylko przez chwilę, gdyż poprzedzona została hukiem zamykającego się okna.
— Panno Kasandro. — Delikatny i pokorny głos Amandy rozniósł się po komnacie.Niechętnie wygrzebałam głowę spod poduszek i westchnęłam ciężko. Gdyby budziła mnie któraś z moich sióstr lub Eleonora, nawet bym się nie ruszyła.
— Do twoich obowiązków nie należy budzenie mnie.
— Służba kuchenna kazała przekazać, że właśnie wystawiono nowe wypieki. — Spojrzałam na nią z lekkim uśmiechem.Zawsze bawiło mnie to, jak osoby będące naszymi kucharzami, wołały mnie na próbne kosztowanie nowych słodkości. Zaczęło się to odkąd skończyłam pięć lat i nad wyraz zachwycałam się smakiem placka dyniowego wykonanego dla mnie w dzień urodzin. W pewien sposób urzekło ich moje docenianie umiejętności i przyjęło się, że to ja miałam pierwszeństwo w smakowaniu.
— No dobrze. Jestem w stanie przyznać pilność tej informacji. — Amanda próbowała powstrzymać uśmiech. Chrząknęła.
— Czy mam pomóc księżniczce w odzianiu się?W końcu zdecydowałam się na spionizowanie się, a dzięki temu mogłam przyjrzeć się kobiecie dokładniej. Jej twarz wydawała się zmęczona. Zapewne była, a atrakcyjności nie dodawała jej sinizna pod oczami oraz mała śliwa na kości policzkowej. Włosy Amandy pewnie w dzieciństwie były blond, niestety aktualnie przypominały bliżej nieokreślony kolor. Lekko poszarzały. Zostały niezdarnie upięte w wysokiego kuca.
— Ubieram się sama, ale poczekaj. — Wyskoczyłam z łóżka i podeszłam do drewnianej komody ze złotymi gałkami. Z jednej z szuflad wyjęłam złotą spinkę z herbem naszego rodu. Tą kiedyś nosiła moja prywatna służąca, jednak jak się okazało, lubiła przywłaszczać sobie nie swoje rzeczy i została powieszona.Odwróciłam się do kobiety, a gdy ta zrozumiała, co trzymam w dłoni, od razu zaczęła kręcić przecząco głową.
— Nie mogę tego przyjąć. — Zrobiła krok w tył.
— Nie możesz czy nie chcesz? — zapytałam, a ta otworzyła szerzej oczy. — Spokojnie. Bez zgody Eleonory nie mogę cię mianować moją prywatną służącą. Chciałabym, żeby było ci wygodniej, a nie mogę dać ci którejś z moich, ponieważ zostaniesz posądzona o kradzież.Ta w końcu odpuściła. Wskazałam jej krzesło, aby usiadła, a następnie upięłam jej włosy w koka, wypuszczając kilka kosmyków.
— Jakby ktoś pytał, dostałaś ją ode mnie.
— Nie powinnam, Pani... — Cały czas drżała.
— Myślę, że jest to całkiem gustowna ozdoba. Mi się podoba. — Uśmiechnęłam się do kobiety. — Ubiorę się i przyjdę. — Ta ukłoniła się i szybko opuściła pomieszczenie.Amanda byłaby całkiem sensowną opcją, zwłaszcza, że jako jedyna z księżniczek nie miałam służącej. Dla niej byłoby to również przyjemnością, ponieważ nie odpowiadałaby przed moją matką. Z drugiej jednak strony, pasował mi tryb bycia bez kontroli. Nikt rano nade mną nie stał. Nikt nie dbał o wszystkie zadania, jakie miałam do wypełnienia. Po prostu robiłam, co chciałam.
Wyjrzałam przez okno i dostrzegłam w ogrodzie grupę mężczyzn podlewających róże, które porastały wokół posągów przedstawiających ważne postacie z naszego rodu. Jak znałam życie, zapewne rzeźbiarze pracowali już nad projektem Ericka. Ojciec nie wybaczyłby sobie, gdyby nie zrobił tego przed własną śmiercią. Przynajmniej tak opowiadał wczorajszego wieczoru.
Z szafy wyjęłam swój codzienny strój, który to wcale nie powinien być codzienny, jednak w pewien sposób, w sposób buntu sobie go wywalczyłam. Składał się z czarnego gorsetu i długich, skórzanych spodni. Jako że na każdym kroku musiałam podkreślać fakt, że urodziłam się kobietą, na spodnie zakładałam również czarną spódnicę sięgającą do łydek, która to posiadała również rozporek po boku. Był to typowy strój łuczniczek, zakładany na polowanie, lub przy ataku wrogiego królestwa. W tym drugim przypadku musiał być ulepszony o dodatkowe warstwy i zabezpieczenia przed strzałami i głębokimi ranami od mieczy.
Moja matka do tej pory, a noszę ten strój od kilku dobrych lat, gdy tylko mnie widzi, prosi, abym zniknęła już w lesie i nie pojawiała się na dworze. Kochała piękne suknie i sama dbała o odpowiednie kolory i tkaniny przywożone do nas z innych kolonii. I mimo że mogłoby wydawać się inaczej, miałam to po niej. Kochałam szczegóły, starannie dobrane kroje i wykwintną kolorystykę w stroju. Jednak nie było co się oszukiwać. Gdy większość dnia spędzało się na koniu, lub wspinaczkach, nie było mowy o pięknych kreacjach. Poza tym lubiłam irytować matkę. Nie tylko ją. Każdego.
CZYTASZ
Klątwa Południa |ZAWIESZONE|
FantasiRód Muukalain od dawna zdobywał dalekie tereny, czerpiąc tym samym wiedzę z różnych kultur i rozwijając umiejętności walki. Wydarzenia owiane legendą zmusiły ich do osadzenia się w jednym miejscu i uznania sojuszu, między innymi z rodem Tapperhet. M...