Prolog

54 8 0
                                    

Oliwia

Minęło dziewięć dni odkąd trafiłam do szpitala. Przez pierwsze dni nawet nie wstawałam z łóżka. Jedynie wtedy, gdy naprawdę potrzebowałam skorzystać z toalety. Miałam takiego psychicznego doła, że naprawdę nie wiedziałam co z sobą zrobić. Nie umiałam myśleć o niczym innym, jak o tamtej chwili, gdy zdałam sobie sprawę, że mężczyzna, z którym spędziłam ostatnie kilka miesięcy był mi całkiem obcy.

Lekarze założyli mi trzydzieści osiem szwów na poharataną łydkę, bo właśnie tyle zębów wbiła bestia w moją nogę. Wiedziałam, że zostanie po tym paskudna blizna. Lewe ramię również nie było lepsze. Trzy podłużne szramy od ostrych pazurów potrzebowały ponad dwudziestu szwów. Do tego prawa dłoń została usztywniona bandażem, po tym jak poobijałam sobie palce, kiedy uderzyłam tamtego mężczyznę. Lekarzom udało się pokonać moje przeziębienie, które tylko wzmogło się po tym, jak wymarzłam na drzewie. Dzisiaj miałam wracać do domu.

- Jak się ma moja dzielna pacjentka?

Podniosłam wzrok znad torby, do której pakowałam swoje rzeczy, gdy do niewielkiego szpitalnego pokoju wszedł już dobrze mi znany doktor.

- Cieszy się z powrotu do domu. – odpowiedziałam, posyłając mu lekki uśmiech.

- Że też tak szybko mnie opuszczasz. – zażartował doktor Nowakowski.

Był bardzo sympatycznym brązowowłosym mężczyzną po czterdziestce. Pracował w tym szpitalu już podobno od wielu lat, wraz z żoną, która asystowała mu przy operacjach chirurgicznych, jakimi między innymi było zakładanie szwów. Tworzyli razem naprawdę zgraną parę.

- Przyniosłem twój wypis. Przyjedzie ktoś po ciebie, prawda? – wręczył mi dokument i przysiadł obok mnie na łóżku.

- Tak, babcia z dziadkiem powinni być za jakieś dziesięć minut. – pokiwałam głową.

- Pamiętaj, żeby nie nadwyrężać zszytych kończyn. Rany muszą się zasklepić. Teraz powinnaś dużo odpoczywać. – przypomniał, przyglądając mi się z troską.

- Tak zrobię. – zapewniłam z lekkim uśmiechem.

- Miałaś dużo szczęścia, że ten chłopak wtedy cię znalazł. Wilki raczej nie darują życia swoim ofiarom. – zauważył, w przyjacielskim geście dotykając mojej dłoni. – Całe szczęście, że nie zaraziły cię żadną wścieklizną.

Pokiwałam głową, uśmiechając się lekko na jego słowa. Lekarze uwierzyli w bajkę o wilkach w lesie, ale ja nie potrafiłam zapomnieć o dniu, który całkowicie zmienił moje życie. Ludzie nie zdawali sobie sprawy, że na świecie istniały potwory, które oglądali w filmach lub o których czytali książki.

Jednym z nich był mężczyzna, któremu udało się skraść moje serce i roztrzaskać je w drobny mak.

You are my desire || 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz