Zdjęłam buty, kurtkę i całą resztę zimowego okrycia, które zostawiłam na niewielkim przedsionku. Theo również pozbył się czarnego płaszcza i ośnieżonych kozaków nim wszedł ze mną w głąb domu.
- Chyba zaczynam się stresować. – wyznał nagle niemal niesłyszalnie mój towarzysz.
Zatrzymałam się na korytarzu, spoglądając na mężczyznę. Złączyłam razem nasze dłonie i posłałam mu lekki uśmiech.
- Już tutaj byłeś i...
- Nie wyszło najlepiej. – przypomniał z grymasem. – A teraz może być jeszcze gorzej, bo nawaliłem i...
- Zdałeś pokręcony test mojego wujka. – tym razem to ja mu przerwałam, uśmiechając się lekko. – Będzie dobrze. W razie czego uciekniemy. – wzruszyłam ramionami.
- Będziecie tam tak stać, czy wejdziecie? Obiad wam stygnie! – z salonu dotarł do nas głos wujka.
Przewróciłam oczami z lekkim uśmiechem i spojrzałam na Theodora, którego twarz również nieco się rozjaśniła. Uścisnęłam jego dłonie w pocieszającym geście i gdy mężczyzna był gotowy, weszliśmy do salonu, trzymając się za ręce. Nadia, Filip i Kaja siedzieli już przy stole i zajadali zupę. Daria siedziała obok najmłodszej z rodzeństwa, pilnując by dziewczynka zjadła jak najwięcej. Natomiast Adam siedział na kanapie w towarzystwie swojego taty, oglądając telewizję. Dziadek wstał na nasz widok i w kilku krokach pokonał dzielącą nas odległość z groźnym wyrazem twarzy. Theodore mocniej ścisnął moją dłoń, a ja posłałam dziadkowi błagalne spojrzenie.
- Mój syn opowiadał, że całkiem dobrze się spisałeś. – Kacper przechylił lekko głowę, przyglądając się uważnie mojemu chłopakowi. – Tym razem ci odpuszczę, ale jeszcze raz doprowadź Oliwię do łez, a dopilnuję, by twoja noga nigdy więcej nie stanęła w tym domu. – zagroził, wyciągając do bruneta dłoń.
- Obiecuję, że postaram się zrobić wszystko, aby Liv była szczęśliwa. – zapewnił Theo i po jego głosie mogłam stwierdzić, jak spięty był. Mimo to uścisnął dłoń dziadka, który prześwietlał go tak uważnym spojrzeniem, że nie jeden uciekłby w popłochu.
- Już go tak nie strasz. – za nami pojawiła się babcia, wchodząc do salonu z dwoma pełnymi talerzami. – Siadajcie, bo wam wystygnie. – zachęciła, wskazując głową jedzenie, które właśnie postawiła na stole. – Cieszę się, że się dogadaliście. – uśmiechnęła się lekko, niemal matczynie, kładąc dłoń na ramieniu Theodora.
Mężczyzna odwzajemnił jej uśmiech, a ona skinęła głową i wyszła z salonu. Pociągnęłam mężczyznę w stronę stołu i zajęłam jedno z dwóch wolnych krzeseł. Dopiero na widok ziemniaków i schabowego poczułam, że jestem naprawdę głodna, a mój brzuch wydał odgłos, domagając się jedzenia. Theodore zajął miejsce obok mnie, a jego wzrok spoczął na mojej cioci, która przyglądała mu się z zainteresowaniem, karmiąc Kaję.
- Ach, no tak. Przepraszam. – westchnęłam, uśmiechając się lekko. – Ciociu to jest właśnie Theodore. – przedstawiłam jej mężczyznę. – Theo, to moja ciocia Daria.
- Miło mi cię wreszcie poznać. Oliwka dużo o tobie opowiadała. – blondynka uśmiechnęła się lekko, wyciągając dłoń w stronę mężczyzny.
- Naprawdę? – Theo spojrzał na mnie zaskoczony, ale gdy spuściłam wzrok na jedzenie, powrócił wzrokiem do cioci. Uścisnął jej dłoń i złożył na jej wierzchu lekki pocałunek. – Mam nadzieję, że nic złego.
Daria nie odpowiedziała, a jedynie wzruszyła ramionami. Gdy te kilka tygodni temu uciekłam nad morze to właśnie ona była jedyną osobą, której opowiedziałam o Theodorze. Nie wspominałam, że to przez niego do nich przyjechałam, a zwaliłam to na moje obrażenia. Mimo to wiedziałam, że kobieta miała swoje domysły i po cichu liczyłam, że nie podzieliła się nimi ze swoim mężem. Do dzisiaj nie wiedziałam, czy Adam poznał tematy naszych nocnych rozmów. Może to i lepiej.
![](https://img.wattpad.com/cover/353565074-288-k473421.jpg)
CZYTASZ
You are my desire || 2
مصاص دماءDruga część "You are my destiny"! Oliwia wreszcie poznała prawdę, a ta zmieniła wszystko w jej dotychczasowym życiu. Da szansę mężczyźnie i ich związkowi? Uwierzy, że prawdziwa miłość istnieje naprawdę? Theo skrywa wiele tajemnic, ale jak przecież w...