10

584 46 1
                                    

                                     10

L: Mam nadzieję, że nasze niedzielne spotkanie jest aktualne?

Odczytuję wiadomość od Luke’a, z którym wymieniłam się numerami po naszym spotkaniu. Całkiem zapomniałam, że umówiłam się z nim w ten weekend, ale to przez to, że ciągle w głowie siedział mi Max i rodzice tego biednego chłopca, choć nawet ich nie znałam.

Dziś odbył się jego pogrzeb. Chciałam towarzyszyć mężczyźnie i wspierać go w tych trudnych chwilach, ale odmówił, ponieważ jego kuzynka chciała cichej uroczystości w gronie najbliższych. A poza tym Max postanowił od razu po pogrzebie jechać do szpitala, by zająć czymś umysł.

Martwię się o niego. Martwię się, bo to nie był zwykły pacjent, a członek rodziny, którego powierzyła mu w opiece kuzynka, a on czuje teraz, że ją zawiódł. A to największa w świecie bzdura. Nie znamy się z Max’em zbyt długo, ale zdążyłam go już poznać na tyle by wiedzieć, że oddaje się całym sobą pracy. Widziałam pasję gdy mówił o pacjentach i ich leczeniu. Więc nie może teraz wątpić w siebie i w to co robi.

Wiem, że zebrały się nad nim olbrzymie czarne chmury, które przesłoniły wszystko co dobre i piękne w jego życiu, ale przecież kiedyś wzejdzie słońce... Zawsze wschodzi. Nie ważne jak silna byłoby burza, huragan czy sztorm. Nie ważne jak wielkich zniszczeń dokona. I choć to straszne i okrutne to jednak nadchodzi moment, gdy pojawia się promyk nadziei, a potem kolejny i kolejny. Aż w końcu wschodzi na dobre, a rany które tkwiły w nas głęboko zabliźniają się. Bo nigdy nie znikną całkowicie. I ja doskonale wiem o czym mówię...

J: Przepraszam, ale nie dam rady.

L: Dlaczego? Coś się stało?

J: Po prostu nie mam ochoty na żadne spotkania.

I to jest prawda. Po wysłuchaniu przyjaciela wróciły do mnie pewne przykre sprawy, z którymi poradziłam sobie dopiero niedawno. Aż kuriozalne jest to, że udzielam mu rad i pocieszenia, gdy sama żadnych nie potrzebowałam. Odrzucałam wszystkich, którzy chcieli mi pomóc, a oni i tak przy mnie trwali. Może dlatego wiem jak ważna jest ich obecność, mimo tego, że mówi się coś innego.

Czekam na odpowiedź, ale ta nie nadchodzi. Pewnie Luke nie wie co ma powiedzieć. Ale zamiast zobaczyć kropeczki na ekranie świadczące o tym, że jednak mężczyzna postanowił odpisać pojawia się jego imię na wyświetlaczu.

- Hallo

- Nie przyjmuję odmowy – rzuca bez żadnego przywitania.

- Luke, naprawdę nie mogę. Po pierwsze muszę jechać do rodziców, a po drugie nie mam nastroju, przepraszam.

- Co się stało, prawda? Mogę ci jakoś pomóc?

- Nie.

- Nie kłam. Słyszę, że masz dziwny głos. Jeśli potrzebujesz pomocy to powiedz tylko słowo i jestem. No może jeszcze podaj mi swój adres, żebym nie musiał błądzić po mieście – powiedział, czym mnie trochę rozbawił.

- Zapomnij.

- Dlaczego?

- Nie znamy się.

- Poznajemy się.

- Ale i tak nic z tego.

- Okey, póki co ci daruję. A teraz mów co się dzieje? Masz jakieś kłopoty? – Luke nie odpuszcza, a ja nie mam siły na przepychanki słowne, więc decyduję się na ogólnikowe wyjaśnienia.

- Nie, w sumie to nawet nie dotyczy mnie, więc wybacz, ale nie mogę o tym mówić. To sprawy mojego przyjaciela.

- Przyjaciela?

Ukryte pragnieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz