Rozdział 1

5.4K 200 7
                                    

Ostrzeżenie

W książce pojawią się wątki: przemocy, broni, śmierci, hospitalizacji. Czytasz na własną odpowiedzialność!

Miłego czytania!

... .... .... ....



Wpatrywałam się w artykuł gazety, którą właśnie trzymałam.

-Pracuj, a nie czytaj. – Szepnęła Didi moja współpracowniczka.

-I tak menadżer siedzi na zapleczu z Alice... - Odpowiedziałam kartkując magazyn szukając czegoś lepszego do czytania. – Od 1 do 10, jak oceniasz swoje życie? – Przeczytałam nagłówek.

-W tej chwili na 2. – Odpowiedziała kobieta. – A jeśli to ty przejmiesz te palety z mlekiem, to na 5. – Uśmiechnęła się do mnie.

-Nie, nie ma potrzeby. Zostanę przy gazetach.

-Pamiętaj, że jak będziesz wyrzucała stare to kilka schowaj do mojej szafki. – Mrugnęła i pojechała do działu z nabiałem.

Tak właśnie wyglądało moje życie, praca, dom, praca... I tak w kółko. Nie narzekałam na swoje życie, nie oczekiwałam nigdy czegoś więcej. Byłam sama dla siebie, nie miałam rodziny, może prócz siostry bliźniaczki.

Westchnęłam.

Od zawsze zastanawiałam się, dlaczego miałyśmy taką samą twarz... Pamiętam jak zawsze krzyczała, że nienawidzi, że wyglądamy tak samo. Ze względu na to, że ja kochałam moje brązowe oczy i włosy, ona ich nie cierpiała.

Od pogrzebu rodziców nie miałam z nią kontaktu. Miałyśmy zaledwie 22 lata, gdy rodzice zginęli w wypadku samochodowym i strasznie pokłóciłyśmy się na pogrzebie. Tiffany była osobą, która robiła to co chciała, wieczne imprezy alkohol i nie tylko. Gdy rodzice zginęli, zamiast mi pomóc ona dalej imprezowała, tak jakby ich śmierć w ogóle ją nie obeszła. Nie wytrzymałam i powiedziałam co o niej myślę. Nie spodobało się jej to, zabrała pieniądze z ubezpieczenia, później ze sprzedaży domu i zniknęła.

Było mi to na rękę, nigdy nie byłyśmy jak siostry. Niby bliźniaczki, a byłyśmy jak woda i ogień.

Oczywiście nieraz zastanawiałam się jak wygląda jej życie. Pewnie została czyjąś utrzymanką...

Skończyłam układać gazety, gdy nagle poczułam czyjąś obecność za mną. Nie lubiłam tego, klienci często myśleli, że mogą przekraczać naszą przestrzeń osobistą, ponieważ tu pracujemy.

Odwróciłam się powoli i natychmiast uderzył we mnie ciepły zapach skóry i drewna.

Mężczyzna, który przyprawił o mój dyskomfort, nie pasował do tego miejsca. Garnitur wyglądał na drogi, idealnie ułożone czarne włosy i idealnie wystylizowany zarost. Wyglądał jakby się zgubił...

-W czym mogę pomóc? – Starałam się zachować spokój, ale jedyne czego chciałam to to by się odsunął.

-Tracy Hale... Miło mi w końcu poznać cię osobiście.

Spięłam się. Skąd on zna moje imię?

Rozejrzałam się za menadżerem. Może jest to szef szefów?

-Nie znamy się... Jeśli nie potrzebuje pan pomocy, wrócę do mojej pracy. – Lepiej nie wchodzić z nim w dyskusje.

-Okazuje się, że ty mnie nie znasz, a ja myślałem, że cię znam.

Okay?

-Zapewniam Pana, ani ja, ani Pan, nie znamy się.

-Nie, ale jesteś moją narzeczoną.

Uciekająca panna młoda (18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz