Rozdział 13

3.2K 174 18
                                    


Niesamowite, wręcz nieprawdopodobne było dla mnie powiedzieć wszystko co leżało mi na sercu. Uważałam, że powinnam to ukrywać, Tiffany często powtarzała, że nikogo nie obchodzą moje uczucia. Nicolas sprawił, że zaczęłam mówić. Jego słowa mnie zabolały, normalnie, gdy ktoś próbował mnie zranić, przestawałam słuchać co do mnie mówi i odchodziłam. Sądziłam, że najlepiej jest zostawić to i nigdy do tego nie wracać. Z Nicolasem było inaczej, chciałam by zmienił swój tok myślenia, nie chciałam niedomówień.

Ostatecznie, gdy mnie przytulił, już nie wróciliśmy do tematu. Z resztą, w ogóle już o niczym nie rozmawialiśmy. Położył mnie do swojego łóżka i gładząc moje włosy, sprawił, że zasnęłam. Gdy się obudziłam, nie było go obok mnie. Wróciłam do swojej sypialni, odświeżyłam się, a gdy spojrzałam w lustro, popłakałam się.

Tam, gdzie uderzył mnie Carter miałam napuchnięty policzek i część oka, wyglądałam jak jakiś stwór z bagien. Bolało, nie mogłam za bardzo otwierać buzi. Próbowałam nałożyć podkład pędzlem, ale przez ból na twarzy została mi prosta linia kosmetyku. Dodać kolory, a będę mogła iść pracować dla cyrku.

Usłyszałam pukanie i po chwili do środka weszła Inez z miseczką w ręku.

-Hej... – Gdy zobaczyła moją twarz, jej oczy się rozszerzyły.

-Zajebiście.... -Mruknęłam pod nosem. Lepiej nie pokazywać się jakiemuś dziecku, bo ucieknie z płaczem. Miałam wrażenie, że nawet Inez chciała to zrobić.

-Kucharz przygotował dla ciebie kaszę z mlekiem... Pomyślał, że będzie ci to łatwiej zjeść. – Postawiła miseczkę obok mnie. Mogłam się domyślić, że inni będą wiedzieć. - Przepraszam... Powinnam z tobą pójść, mieć cię na oku.

-Czy to coś by dało? Pilnowało mnie dwóch ochroniarzy... A zobacz jak to się skończyło.

Nagle drzwi od mojej sypialni szeroko się otworzyły i bez ostrzeżenia do środka wszedł Franz.

-Nie możesz od tak tu sobie wchodzić! – Inez o dziwo miała odwagę by mu się postawić. Pewnie dlatego, że się obwiniała o to co wczoraj się stało.

-Mam leki przeciwzapalne przepisane przez lekarza. Nie możemy ignorować napuchniętej twarzy. – Rzucił w moją stronę paczką leków, w ostatniej chwili je złapałam.

-Franz... Miało mnie wczoraj pilnować dwóch ochroniarzy... Co się stało? – To było zastanawiające.

-Ludzie Cartera znali ich i po prostu zagadali odwracając od ciebie uwagę.

Wspaniale... Czyli prawdopodobnie było to zaplanowane, w końcu Carter wiedział kim byłam.

-Czy... Co się z nimi stało? – Ta ciekawość w końcu wprowadzi mnie do grobu.

-Nie sądzę byś chciała wiedzieć...

-Żyją? – Milczał, a mój oddech aż zadrżał. – Chyba sobie żartujesz... - Szepnęłam.

-Mieli tylko jedno zadanie... – Powiedział spokojnie.

-Ale...! – Otworzyłam za szeroko usta i aż syknęłam z bólu.

-Czy rodzina Carter będzie chciała skrzywdzić Tracy? – Spytała Inez.

-Tracy jako narzeczona Nicolasa, ma o wiele więcej wrogów niż tylko rodzina Carter. – Zajebiście...

-Kim ty jesteś? – Na moje pytanie uśmiechnął się delikatnie.

-Franz. – Miałam ochotę mu przywalić.

-Miałam na mysli, jaką rolę pełnisz u boku Nicolasa?

Ponownie się uśmiechnął i puścił mi oczko, po czym opuścił sypialnie.

Uciekająca panna młoda (18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz