Rozdział 8

3.1K 171 17
                                    


Pierwszy raz zostawiłam mężczyznę podczas wstępu do igraszek. Bez słowa wstałam i wróciłam do swojej sypialni. Czy mu uwierzyłam? Nie...

Chociaż wiele by to tłumaczyło... Sama nie wiem, jest to bardzo skomplikowane. Osoby, które nas wychowały miały nie być naszymi rodzicami?

Może Nicolas specjalnie to powiedział? Tylko po co? Jaki miałby w tym cel?

Westchnęłam i oparłam ostrożnie głowę o poduszki.

Z samego rana odwiedził mnie lekarz, Inez mówiła, że Nicolas nalegał. Mogłam mieć wstrząs mózgu, ale tak to wszystko wygląda dobrze.

Mimo wizyty lekarza ciągle myślałam o rodzicach.

Zawsze starałam się być taka jak oni by zachować jakiekolwiek pozory tego, że jestem normalna.

Jeśli miałabym ich opisać, powiedziałabym, że byli nudni...

Chodzili do kościoła, brali aktywny udział w życiu parafii. Nawet co drugą sobotę był u nas pastor wraz z żoną na obiedzie! Oni byli idealnym przykładem dzieci bożych! Ich życie było monotonne i stabilne.

Tak, mieli długi które musiałam spłacić po ich śmierci. Kilka nietrafionych inwestycji, a do tego tata stracił pracę, gdy byłyśmy nastolatkami i rodzice musieli wziąć kilka pożyczek, które ciągnęły się za nimi aż do śmierci.

Dlatego nic mi nie zostało z ubezpieczenia i ze sprzedaży domu. Może bym miała coś dla siebie, gdyby siostra coś zapłaciła, ale ona nie czuła się w obowiązku do tego.

I chyba coś w tym było, jeśli nie byli to nasi rodzice... Ale z drugiej strony, włosy miałyśmy jak tata, a oczy jak mama! Nikt by nie powiedział, że zostałyśmy adoptowane! A jeśli to prawda, to kim są nasi biologiczni rodzice?

Potrzebowałam więcej odpowiedzi, ale pierw muszę coś zjeść.

Zeszłam do kuchni i ze zdziwieniem odkryłam w niej Nicolasa. Trochę zszokował mnie jego ubiór. Jeansy i koszula w kratę, jeszcze ani razu nie widziałam go w czymś innym jak garnitur i nie licząc stroju sportowego.

Chwyciłam jabłko i zaczęłam obracać je w dłoni. Chciałam z nim porozmawiać, ale teraz nie wiedziałam, jak zacząć.

-I ty nie masz nic do powiedzenia... Aż dziwnie się poczułem. – To on pierwszy się odezwał. Właśnie skończył śniadanie i odsunął od siebie talerz.

-Skąd wiesz, że nasi rodzice nas adoptowali? – Lepiej zacząć z grubej rury.

-Z twoją siostrą zrobiłem błąd i jej nie sprawdziłem, dopiero jak uciekła, zacząłem wszystko badać, ale to ty naprowadziłaś mnie na to, że jesteście adoptowane. – Spojrzałam na niego pytająco. – Miałem przeczucie, które stwierdziłem, że musze sprawdzić. – Wyjaśnił. - Znalazłem dokumenty adopcyjne. Zostałyście adoptowane, gdy miałyście zaledwie miesiąc. Pastor z waszego kościoła bardzo pomógł waszym rodzicom. Normalnie na dziecko długo się czeka i trzeba przejść z tysiąc procedur, a oni dostali was z dnia na dzień.

-Co chcesz przez to powiedzieć? – Nie podobał mi się jego ton głosu.

-Wiesz, że handlarz ludźmi, to nie tylko sprzedaż dorosłych kobiet czy mężczyzn?

-Skąd mogę to wiedzieć? To nie ja w tym siedzę.

-Moja rodzina także się tym nie zajmuję, zapamiętaj to.

-Nie wiem czym się zajmujecie...

-Na pewno nie handlujemy ludźmi.

Westchnęłam. Ale by mógł powiedzieć coś więcej...

Uciekająca panna młoda (18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz