✉ Rozdział 6

2.6K 203 6
                                    

Notka skarby :*
__________________

Me: Jack prosze odezwij sie

Me: Od dwoch dni nie dales znaku zycia

Me: Na wykladach tez cie nie bylo

Me: Martwie sie

Odłożyłam telefon na stolik i wpatrywałam się w niego jak zaczarowana. A może starałam się sprawić, aby nagle wyświetlacz się zaświecił sygnalizując nową wiadomość od Jack'a?

Chłopak w czerni pojawia się codziennie o tej samej porze. Jest już 18.27, więc za dwie minuty powinien parkować pod akademikiem. Zawsze staje w tym samym miejscu i patrzy w moje okno. A ja? Od 18.30 do 19.40 nie podchodzę do okna. Boję się na niego spojrzeć, choć nie mam racjonalnego wytłumaczenia czemu.
Bo to może być seryjny morderca idiotko - podpowiada mój umysł.

- Za dużo horrorów Sara. Musisz je ograniczyć - powiedziałam do swojego lustrzanego odbicia.

Zaraz powinien przyjść po mnie Jack J z Juliett, Max'em, Alanie i Joseph'em. Mieliśmy iść do klubu odreagować ten tydzień, ale ja nie jestem w stanie gdziekolwiek iść, nie mając bladego pojęcia co się do jasnej ciasnej poczwarki dzieje z moim chłopakiem!

Dzwonek do drzwi. To trochę dziwne, bo wszyscy moi znajomi zawsze po prostu pukają do drzwi, albo od razu wchodzą. Bardzo cicho, wręcz na paluszkach podeszłam do drzwi i zerknęłam przez wizjer. Nikogo tam nie było. Myśłam, że to ci idioci sobie ze mnie żarty stroją lecz po chwili dostałam wiadomość.

Blondi: Sara jaszczurze zaraz u ciebie bedziemy wiec laskawie przywdziej na swoja luskowata dupe jakas kiecke i czekaj na mnie z kurczakiem

Blondi: Najlepiej takim z rozna ;)

Osz ty w cipe ruchany pigmeju. Kto dzwonił do tych pieprzonych drzwi? Pobiegłam do łazienki w mniej niż 10 sekund. Kiedy siedziałam na brzegu wanny, mój telefon zaświecił się.

Nieznany: Mama nie nauczyła, że nie igra się z ogniem? :)

Co? Jakim znowu ogniem?
Pukanie do drzwi. Chwiejnym krokiem podeszłam do wizjera. Johnson. Odetchnęłam z ulgą i przywdziałam sztuczny uśmiech, aby moi znajomi nie domyślili się, że coś jest nie tak.

- Jaaaaszczur! - blondyn zamknął mnie w szczelnym uścisku.

- Cześć Fredziu - wydusiłam kiedy mnie puścił. Tak zdecydowanie powinnam ograniczyć bajki do minimum.

- Saruś! - kolejny przytulas. Tym razem zaserwowany przez Juliett.

- Sarucha! - usłyszałam tylko i zobaczyłam... właściwie to nic nie zobaczyłam, bo chłopak mocno przytulił mnie (czytaj przycisnął moją twarz) do swojej klatki piersiowej. Jednak po zapachu perfum ( za którymi wręcz przepadałam) rozpoznałam mojego 'kata'.

- Maxonus puść mnie, chyba, że wolisz żebym sobie tak tutaj straciła przytomność z braku tlenu, albo co gorsza umarła - wybełkotałam w koszulkę szatyna.

- Yeap yeap tylko straszysz - wypuścił mnie z objęć, ale jego twarz momentalnie się zmieniła, kiedy spojrzał na moją - Albo jednak nie żartowałaś. Dobrze się czujesz? - spytał z troską.

- Jasne. Już mogę oddychać, więc jest okey.

- Wyglądasz jak trup - skwitował, a ja spojrzałm w lustro w przedpokoju. W pewnym sensie miał rację. Sine usta, cała biała (widać było praktycznie wszystkie naczynia krwionośne na mojej twarzy i muszę powiedzieć, że nie wiedziałam, że jest ich aż tak dużo!) no i małe, tworzące się dwa rumieńce.

- To nic. Możemy iść - uśmiechnęłam się do nich przekonująco.

_________

Wolicie jak są same takie rozmowy/sms-y czy raczej jak są rozdziały takie jak na przykład ten?

O i jeszcze jedno pytanko. Chciałby ktoś może dedykację przy kolejnym rozdziale?

Schoolmate 2 / Jack Gilinsky ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz