✉ Rozdział 7

2.5K 205 14
                                    

Notatka ↓
Miłego czytania * . *
___________________________________

W drodze do klubu miałam dziwne wrażenie, że ktoś nas śledzi. Uczucie bycia obserwowaną nie minęło nawet kiedy znaleźliśmy się przy barze, aby zamówić drinki. Rozejrzałam się nerwowo po lokalu, lecz nie zauważyłam aby ktokolwiek dziwnie mi się przyglądał albo chociaż kogoś, kto podejrzanie się ubrał czy coś.

Me: Jack

Me: Nie mow ze obraziles sie na mnie za ten tekst o Max'ie

Me: Czemu nie dajesz zadnego znaku zycia?

Me: Jacky prosze

Me: Skarbie martwie sie

I tak właśnie minął mój wieczór ze znajomymi. Cały czas pisałam do Jack'a, lecz ten ani śnił odpisać. Kiedy zaś nie pisałam, to wznosiliśmy toasty. Przez cały ten czas Max nie spuścił ze mnie wzroku, czasami nawet próbował mnie objąć, jednak nic z tego nie wyszło.

Zdecydowaliśmy się wyjść już z klubu około godziny 2 w nocy? Do akademika w tym stanie nie mogliśmy iść, więc Max zaproponował, abyśmy poszli do domu jego kumpla, który mieszka niedaleko i na pewno nas przenocuje.

- Max stary! Tyle czasu się nie widzieliśmy! - usłyszeliśmy na progu - O i witam śliczne panie - uśmiechnął się uroczo, na co cicho zachichotałyśmy, no ok tylko ja zrobiłm to cicho, gdyż Jul i Al postanowiły zabrzmieć jak duszące się foki - Jestem Stephan - przedstawił się i zaprowadził nas do salonu.

Powiem wam szczerze, że chatę to on ma odpicowaną w kosmos. Poważnie. Jego salon był jak chyba z trzy moje mieszkania razem wzięte! I do tego miał kominek! Ja uwielbiam kominki, więc już u mnie ma plusa.

- A więc tu jest salon, na górze są pokoje, a tam jest kuchnia - wskazał na drzwi za mną - Jeśli macie jakieś pytania to śmiało, ja nie gryzę - Alanie zaczęła chichotać jak głupia. Muszę zapamiętać, żeby jej pilnować przy kolejnych wyjściach.

Wszyscy rozsiedli się na ogromnej sofie, a ja podążyłam do kuchni, gdyż bardzo chciało mi się pić.

- A ty ślicznotko jak się nazywasz? - usłyszałam za sobą, lecz nie odwróciłam się, a dalej szukałam szklanki - Może w czymś pomóc piękna - poczułam dłonie tego osobnika płci męskiej zwanego Stephan'em.

- Nie musisz. Poradzimy sobie prawda Sara? - do pomieszczenia wszedł Max, tym samym uwalniają mój tyłek od obmacywania.

- Jasne - odwróciłam się do nich.

- Więc już możesz sobie pójść - rzucił oschle mój przyjaciel.

- Ciao Sara - puścił mi oczko, po czym zniknął za drzwiami.

- To czego szukałaś zanim ten zboczeniec cię zmacał? - podszedł bliżej. Był teraz bardzo blisko, za blisko. Wyraźnie czułam jego oddech nad swoim odkrytym obojczykiem.

- Sz-szklanki - wydusiłam z siebie odurzona jego perfumami.

- To może poszukamy razem? - mruknął mi do ucha, przygryzając lekko jego płatek. Moje serce, jak i oddech, znacznie przyspieszyło, kiedy położył swoje ręce na mojej talii i przyciągnął mnie bliżej do siebie.

____________

A czo się tutaj wyprawia?!
Niegrzeczna Sara. Jak myślicie ulegnie Max'owi czy zdzieli go patelnią?

#Jarateam czy #Marateam?

Postanowiłam także dedykować każdy rozdział którejś/ któremuś (nie wiem czy chłopcy też to czytają xd) z was. Jesteście chętni?
Kto chce dedyk pisze w komentarzu coś typu: ' dedyk', 'ja', dosłownie co chcecie, tak abym wiedziała kto chętny.
A teraz pozostało mi tylko jedno.

Jeśli rozdział się podobał votujcie, komentujcie, dawajcie linki do tego opowiadania znajomym, rodzinie, nieznajomym (tylko nie arabom ok? Mam z nimi złe wspomnienia... A raczej rzeczywistość...), no i do nexta :*

Schoolmate 2 / Jack Gilinsky ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz