Rozdział I „Zawsze można udawać"

245 15 16
                                    

Witaaam moich kochanych czytelników. 

Mam nadzieje, że u was wszystko dobrze i nowy rok szkolny jest znośny haha. U mnie studia ruszyły pełną parą także trzymajcie kciuki żebym jakoś to przetrwała XD

Bardzo się cieszę, że nadal tu ze mną jesteście! 

No to lecimy z tym... miłego czytania mordeczki.

***

Bali, Indonezja.

Layla.

Ruszyłam w stronę niewielkiego domu schowanego wśród drzew. Wiatr rzucał moimi włosami na prawo i lewo, a piasek łaskotał moje stopy. Odkąd tu mieszkam zapomniałam co to trampki. Wszędzie chodzę w klapkach albo i na boso. Przez te kilka miesięcy zdążyłam się zresetować. Ludzie mówią, że problemom powinno stawiać się czoła, a nie uciekać jak tchórz.

Czy moje posunięcie było oznaką tchórzostwa?

Może i było ale niczego nie żałuje. Zaznałam tutaj nowego życia, zaznałam w końcu spokoju, którego tak bardzo mi brakowało.

Bardzo dobrze mi się tu żyje i nie chciałabym niczego zmieniać ale widocznie będę musiała uciekać dalej bo jakiś pojeb postanowił zburzyć mój wewnętrzny spokój i harmonię, nad którą tak ciężko pracowałam.

Idę szybkim lecz trochę niepewnym krokiem z gonitwą myśli w głowie. Kogo mogę się spodziewać? Kto i jakim cudem mnie tu znalazł? I przede wszystkim czego ta osoba ode mnie chce...

Jestem już co raz bliżej i czuje jak moje serce przyśpiesza. Nie pamiętam kiedy ostatni raz czułam stres i niepokój. Lęk przeszywa moje ciało, a dłonie z każdą sekundą stają się co raz bardziej lodowate mimo ciepłej temperatury. Zagryzam policzki od środka starając się opanować nadchodzący atak paniki.

-Mam to wszystko pod kontrolą – powtarzam sobie w głowie i zaciskam mocniej palce na przypiętym do nogi nożyku.

Gdy kątem oka dostrzegam furtkę, delikatnie zwalniam. Rozglądam się na boki w poszukiwaniu tajemniczego gościa lecz nikogo nie zauważam.

Wdech, wydech Layla.. nic Ci nie grozi, przecież nie zapomniałaś jak się strzela. Nadal to umiesz więc się uspokój.

Jedną dłonią popycham skrzypiącą, zardzewiałą furtkę i wchodzę na teren domu.

Robię krok w stronę werandy lecz nie wchodzę gdyż zza moich pleców słyszę jak ktoś wymawia moje imię.

-Layla..- zaciskam powieki. Ten przeklęty głos poznam wszędzie. Prześladuje mnie w snach od dnia, w którym go poznałam. Tak bardzo obawiałam się, że to będzie on..

Jedną dłoń zaciskam w pięść tak mocno, że paznokcie zostawiają na moimi ciele czerwone ślady, drugą zaś w dalszym ciągu trzymam mocno na nożu.

-Wszędzie cię szukałem- mówi ledwo słyszalnym krokiem. Nadal się nie odwróciłam.

Nie chcę oglądać jego twarzy. Nie chce spojrzeć mu w oczy.

Nie po tym wszystkim co mi zrobił...

Wiedziałam, że on nie może zniknąć więc dlatego ja zniknęłam. Zaszyłam się tutaj z nadzieją, że już nigdy więcej się nie spotkamy.

Tak byłoby lepiej... łatwiej..

Biorę głęboki wdech, mrugam kilka razy i powoli się odwracam.

I oto jest.

Moim oczom ukazał się nie kto inny jak Charlie Henderson.

Zaciskam zęby i próbuje opanować oddech. Mam w sobie tyle sprzecznych emocji. Nie byłam na to przygotowana. Na pewno nie w tym momencie.

Living a lie-  nieustraszonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz