Rozdział XII „ Serce nie sługa"

98 7 19
                                    


Hejka hejka

moi najwspanialsi czytelnicy!! Jak ja za wami tęskniłam aaa

ciesze się , że znowu tu z wami jestem!

Tak jak już pisałam mam tylko jedną rękę sprawną więc mogą pojawić się błedy ale mam nadzieje ze bedziecie wyrozumiali haha

A z dobrych wiaodmosci to ...

Jeszcze dzis kolejny rozdział 

Także wyczekujcie!

Miłegoooooo kochani!!

***

Austin, Teksas.

Layla.

Usiadłam na parapecie i oparłam głowę o zimną szybę. Po oknie spływały krople deszczu. Jedna przeganiała drugą. Niebo pokryły gęste, ciemne chmury. Lubię deszcz. Te dźwięki działają na mnie wyciszająco ale nie tym razem. Tym razem patrząc na ścigające się krople czuje niepokój. Niepokój i stres. Zawsze jest tylko jeden wygrany. Jedna kropla zawsze będzie szybsza od drugiej. My też mieliśmy swój wyścig. I go przegraliśmy.

Nie mogę się z tym pogodzić.

Z jednej strony moje życie było przesiąknięte złem.. ale z drugiej strony tylko takie życie znam. Ci ludzie to moja jedyna rodzina.. Mam ich teraz wszystkich porzucić? Nie jestem w stanie...

-Wszystko dobrze?- poczułam na swoim ramieniu dłoń Charliego.

Pokiwałam głową w ciszy.

Czułam w gardle rosnącą gulę, której nie potrafiłam przełknąć, dlatego milczenie było najlepszą opcją.

-Czemu kłamiesz?- uniósł lewy kącik ust delikatnie ku górze.

-A czemu sądzisz, że kłamie?

-Mimo wszystko znam cię dość dobrze.

-Lepiej niż ktokolwiek inny-szepnęłam odwracając głowę ponownie w stronę widoku za oknem.

-Co?

-Nic, nic. Mówiłam, że cieszę się, że stan Declana jest stabilny.

Tak bardzo się o niego bałam. Gdy jego serce na chwilę stanęło myślałam, że moje własne zaraz wyskoczy. Jego śmierć zabiłaby nas wszystkich. Nadal jest w ciężkim stanie ale najważniejsze, że będzie żył. Już nigdy nie pozwolę żeby życie kogokolwiek z bliskich mi osób było zagrożone.

Przez ostatnie minuty moje myśli krążyły wokół Declana ale teraz gdy wiem, ze jest bezpieczny mój umysł zajmuje się innym problemem.

-Nie zostawię cię Layla. To jeszcze nie koniec- odezwał się Henderson jak zwykle świetnie rozczytując moje myśli. Czy to nie jest irytujące? Że osoba, która was najbardziej zraniła zna was najlepiej, że pomimo tylu kłamstw nadal czujecie, że tylko tej właśnie osobie możecie bezgranicznie zaufać. Jakie to wszystko pokręcone. Przecież powinno być zupełnie na odwrót. A jednak serce nie sługa.. –Już raz cię zostawiłem i to był największy błąd mojego życia- czułam jak gula w moim gardle rośnie do rozmiaru xxl.

-Dziękuje Charlie – pierwszy raz od dawna spojrzałam mu prosto w oczy. Gdy chciał się odezwać, dodałam- Za wszystko- wzruszyłam ramionami. I gdy zobaczyłam jak uśmiech chłopaka się rozszerza postanowiłam ponownie się odezwać- Ale w moim oczach nadal jesteś zakłamanym dupkiem. Żeby było jasne. Podziękowania to jedynie znak, że jestem człowiekiem z dobrym sercem, a nie potworem.

-Dobrze, że mówisz bo przez długi czas miałem wątpliwości co do tego.

-Przezabawne Henderson no naprawdę- zeskoczyłam z parapetu i szturchnęłam go ramieniem.

Living a lie-  nieustraszonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz