Rozdział XIV „trzydzieści sekund"

119 8 13
                                    

Siemanczeko 

przepraszam za spóźnienie ale cały dzisiejszy dzień spałam. Dosłownie XD 

praca i studia to nie najlepsza połączenie jakby ktoś sie zastanwiał.

W tym tygodniu na pewno jeszcze wlecą dwa rozdziały ale kiedy dokładnie to dam wam znac 

Buziaczki kochani

***

Gdzieś na oceanie.

Layla.

Chciałam zacząć krzyczeć.

Chciałam zacząć tupać ze złości.

Chciałam zachować się jak dziecko, któremu mama nie kupiła zabawki podczas zakupów na wakacjach.

Ale co by to dało..

Jedynie dałabym upust moim emocjom.

I tyle.

Nie uratowałabym siebie. Nie uratowałabym mojego rodzeństwa i nie uratowałabym przyjaciół.

Czy istnieje w ogóle realna szansa na ucieczkę z tego miejsca? Bo nie wydaje mi się..

Siedziałam od kilku minut z podkulonymi nogami i twarzą schowaną w dłoniach, próbując wymyślić jakiś plan.

Schować się z powrotem? Czekać i zobaczyć dokąd nas wywiezie? Poddać się i utopić? Poszukać zapasowej łódki? A może ruszyć ze scyzorykiem na seryjnego mordercę?

Sami widzicie... każdy plan jest po prostu świetny.

-Pst.... Layla! Layla!- usłyszałam niewyraźne wołanie dochodzące gdzieś zza moich pleców.

Co do chu...

Odwróciłam się, jedną ręką sięgając po shuriken schowany we włosach.

Już miałam nim rzucać między oczy tajemniczej postaci gdy dostrzegłam Charliego.

-Schowaj się! Natychmiast! – Henderson kucał pod jednym z kontenerów. Z jego dłoni leciała krew, a oko miał podbite.

Nie zastanawiałam się dłużej nad jego słowami tylko od razu wskoczyłam z powrotem do kontenera.

O co chodzi? Czy zobaczył kogoś? Czy ten kto nas tu zamknął, wrócił po nas? A może Charli trzyma z nimi? Nie... to głupia myśl.. Przecież on jest z nami.. To nie miałoby sensu. Już nie raz miał okazje mnie zabić, a tego nie zrobił.

Krążyłam nerwowo po pomieszczeniu nie wiedząc czego mogę się spodziewać.

Nagle usłyszałam kroki na dachu kontenera. Zacisnęłam dłonie i czekałam ze wstrzymanym oddechem.

Oby to był Charlie. Oby to był Charlie- powtarzałam w myślach.

Nie minęło kilka sekund i tuż obok mnie stał Henderson w całej okazałości.

-Jakim cudem wyszłaś? Przecież ty masz z metr pięćdziesiąt – aha śmianie się ze wzrostu, czyli wracamy do podstawówki?

-Jesteśmy na środku oceanu z jakiś pojebem, a ty pierwsze co twoje usta wypowiadają to komentarz na temat mojego wzrostu?- wytrzeszczyłam oczy, wymachując rękoma na prawo i lewo.

-Mm.. czyli zwracasz uwagę na moje usta?

No pojebie mnie z tym człowiekiem daje słowo.

- Tak, żyje jestem cała, dzięki, że pytasz- uśmiechnęłam się sztucznie, ignorując jego zaczepki.- A ty czemu masz podbite oko? I co to za krew?

Living a lie-  nieustraszonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz