Rozdział IV „Herbata z cytryną"

195 8 19
                                    

Witaamm

no to lecimy dalej, nie ma co. 

Powoli, powoli nabieramy tempa... a akcja z każdym rozdziałem co raz bardziej będzie sie rozkręcała. Będzie się działo mówie wam.

Mam nadzieje, że rozdział będzie wam się podobał.

Buziaki miłego czytania kochani!!!

***

Bali, Indonezja.

Layla.

-Potrzebuje czasu Charlie. – w głębi duszy nie wiedziałam co o tym wszystkim sądzić. Zeszły rok był dla mnie cholernie trudny, a on zranił mnie jak nikt inny. Nie wiem czy kiedykolwiek zapomnę o tym co mi zrobił. Z drugiej strony to wszystko co powiedział... skłamałabym mówiąc, że nie zrobiło to na mnie wrażenia. Może i mówi prawdę.. przecież nie mogę tego wykluczyć. Ale nie mogę też być naiwna. Dlatego w mojej głowie panuje teraz jeden wielki chaos. Nie mówię, że nigdy przenigdy mu nie wybaczę bo tego moje głupie serce nie może zagwarantować ale nie mówię również, że nasza relacja ma szansę wrócić do porządku dziennego gdyż na tą chwilę wydaje mi się to niezbyt realne.

-Proszę Layla...- patrzył na mnie błagalnym wzrokiem.

-Zrobisz wszystko żebym ci wybaczyła tak?- zamyśliłam się na chwilę.

-Tak. Dokładnie tak.- chłopak uważnie mi się przyglądał.

-Ty chyba nie wiesz na co się piszesz Henderson.

-To nie ma znaczenia. Chcę pokazać jak bardzo mi na tobie zależy.

-Wykończę cię psychicznie.

-Zdaje sobie z tego sprawę.

-Będziesz musiał się serio namęczyć- przechyliłam głowę, marszcząc brwi. Biedak chyba serio nie wie jakie pomysły tworzą się w mojej głowie. Stwierdziłam, że skoro jest taki chętny.. dlaczego by tego nie wykorzystać. Zachowam przy tym wszystkim czujność i to ja będę go miała w kieszeni. Niech się chociaż do czegoś przyda.

-Domyślam się.

-Mimo to nie daje ci gwarancji, że ci wybaczę...- uśmiechnęłam się sztucznie.

-Również się z tym liczę.

-I nadal w to wchodzisz?

-w stu procentach- na jego przystojnej twarzy zaczął pojawiać się delikatny, uroczy uśmiech. Jeszcze kilka miesięcy temu moje kolana by się ugięły, a żołądek wywinął fikołka.. lecz nie teraz. Już to na mnie nie działa.

Cóż przynajmniej tak próbowałam sobie wmówić.

Wiecie, że jeśli będziemy sobie powtarzać pewne kłamstwo kilkaset razy, staję się ono dla nas prawdą.

Łudziłam się, że i w tym przypadku ta metoda zadziała.

-Gdybyś nie był takim dupkiem to bym ci już na starcie współczuła tej decyzji- mruknęłam pod nosem.

-Co?- przechylił się w moją stronę mrużąc oczy.

-Nic, nic. Wiatr dziś wyjątkowo mocno wieje- ponownie uśmiechnęłam się w ten sztuczny, charakterystyczny dla mnie sposób.

-Słyszałem słowo dupek- zagryzł usta.

-Reagujesz na swoje nowe imię. Dobry początek- pokazałam kciuka w górę, wydymając przy tym usta. Charlie tylko prychnął lecz przyjął to na klatę. I dobrze. Innego wyjścia nie ma. Niech się powoli przyzwyczaja. Jestem ciekawa jak długo wytrzyma.

-Wrócisz do Teksasu?- zapytał po chwili przerwy, wchodząc za mną do domu.

-Ale przepraszam- zatrzymałam go ręką i spojrzałam na niego zdziwiona.- Czy ktoś ci pozwolił wejść do środka?

Living a lie-  nieustraszonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz