No to lecimy z kolejnym rozdziałem
Bawcie się dobrze!
Pamiętajcie, że uwielbiam czytać wasze komenatrze haha
***
Austin, Teksas.
Layla.
-Layla? Halooo?- zobaczyłam przed swoimi oczami pstrykające palce Declana i dopiero wtedy zorientowałam się, że chłopak od dłuższego czasu coś do mnie mówił. Dziś zdecydowanie nie jestem w formie. Spałam zaledwie półtorej godziny. Jestem wykończona i obolała. Zajęłam się pomaganiem innym, a zapomniałam o sobie. Boję się, że dostanę jakiejś infekcji przez to jak długo zwlekałam z opatrunkiem. Ale nie miałam wyjścia. Wszyscy byli ranni. Nie mogłam ich tak zostawić. Więc dopiero gdy sytuacja z moim rodzeństwem i Charlim była stabilna mogłam zająć się sobą. Zabrałam wszystkie potrzebne rzeczy i schowałam się w toalecie. Nie chciałam martwić Leo i Melissy. Robiłam to tak szybko, że mam wątpliwości co do jakości mojej pracy. Charlie miał rację mówiąc, że zaniedbuje siebie... No właśnie Charlie.
To, że uratowałam mu życie nie oznacza, że mu wybaczyłam. Nadal mam do niego duży żal.
Jednakże gdy zobaczyłam jego nieprzytomne ciało, leżące w moim mieszkaniu... Przestałam automatycznie myśleć o wszystkim co między nami zaszło. Jego ciało poleciało z wielkim hukiem na szafkę stojącą przy drzwiach. Głową uderzył tak mocno o podłogę, że myślałam, że już po nim. Krew była wszędzie. Jego klatka piersiowa unosiła się tak wolno, że myślałam, że zaraz całkowicie się zatrzyma.
W mojej głowie panowała gonitwa myśli. Panika chciała mnie sparaliżować ale z doświadczenia wiem, że nie można Pozwolić jej na przejęcie kontroli.
Nie pomogłabym mu gdybym zaczęła wrzeszczeć i krzyczeć.
Zachowanie chłodnego podejścia jest najtrudniejsze gdy chodzi o naszych bliskich.
Nieważne ile razy spotkam się z widokiem ciała otoczonego krwią. Nieważne ile będę miała lat i nieważne w jakich okolicznościach się to dzieje.. Obraz w mojej głowie zawsze jest taki sam.
Zawsze przed oczami mam ciało Andreii. Ciało Andreii, a zaraz potem Sebastiana. Próbuje jak najszybciej odpychać te myśli lecz to jest trudniejsze niż się wydaje.
Widzę jej sztywne ciało w moich rękach. Widzę krew na naszym trawniku, krew na moich dłoniach. Krew jest wszędzie... otacza mnie, tonę w niej.
Moje ciało zastyga. Puls przyśpiesza.
Staram się. Staram się z całych sił odpychać te myśli.
-Myśl o czymś pozytywnym. – powtarzam sobie w głowie.
I musze przyznać, że działa.
Działa na kilka sekund.
Przecież już dawno powinno mi to przejść. Nie zliczę ile razy już widziałam zwłoki leżące we krwi. Ale nic z tego.. za każdym razem moja głowa wysyła mnie do koszmaru z dzieciństwa.
Nie wiem czy ktoś zwrócił uwagę na to jak moje ciało napina się za każdym razem gdy próbuje zapanować nad własnym umysłem. Wydawałoby się, że to proste zadanie. Mój umysł, moja władza.
Lecz nie wiem dlaczego.. on mnie nie słucha. Jest częścią mnie ale zachowuje się jak kot, który chodzi własnymi ścieżkami.
-Tak? Coś mówiłeś?- próbuje skupić się na rzeczywistości, a nie na irytujących myślach, błądzących w mojej głowie.
CZYTASZ
Living a lie- nieustraszona
ActionZdrada, Kłamstwo, Przemoc, Śmierć, Żałoba. Czy Layla Vasquez jest na to wszystko gotowa?