Rose otworzyła drzwi przesuwając zamek i o mało nie zmalała.
Na progu stał brunet zabójczym uśmiechu i błyszczących oczach.
Jay.
Łzy popłynęły po jej bladych policzkach.Chłopak wyciągnął zza pleców wiązankę róż i wręczył jej po czym przytulił.
- Przepraszam.. Musiałem, mogę wytłumaczyć?Rose skinęła by wszedł.
Chłopak usiadł na kanapie i zaczął mówić gdy Rose tymczasem wkładała kwiaty do wazonu.- Te dziewczyny... Zawarliśmy układ.
Jeśli stracę z tobą kontakt, one przyznają się do zniszczenia szafek...
Nie wiem, chyba były zazdrosne...
Przepraszam, chciałem cię bronić...Rose z podziwem popatrzyła na chłopaka siadając przy nim.
Ich spojrzenia się zetknęły a dziewczynie zapadło dech.
Jay delikatnie złapał jej policzek, a Rose ułożyła dłonie na jego barkach.
On zamknął oczy pochylając się, ale Rose się ocknęła i tylko go przytuliła.
Zdezorientowany chłopak również ją przytulił.
- Ja będę leciał... - Chrząknał - Wiesz, rodzice czekają...Rose ze smutkiem go od prowadziła do drzwi.
Zamknęła zamek i w zamyśleniu osunęła się na podłogę.Fuck.
Że też nie umiała się całować...