Miedzy Jay'em a Rose nastało niezręczne milczenie. Niebo się wypogodziło i zza chmur przebijały się promienie słońca.
- Opowiedz coś o sobie, Rose.
- A co chcesz wiedzieć?
- Wszystko. - Powiedział z uśmiechem mrużąc oczy przez słońce.
- Wszystko? ... Hmm. Nic ciekawego, jestem nudnym człowiekiem .
- Ja w sumie też. Nigdy nie wiem co powiedzieć.
- Możemy pomilczeć.
- Okej.Poszli dalej wymieniając jeszcze kilka zdań. Pod klatką Rose przytulili się na pożegnanie. Dziewczyna wniebowzięta weszła po schodach i znów zamknęła się w swoim azylu, czyli swoim pokoju, do którego nikt prócz niej nie miał prawa wstępu.
Spokój jednak nie trwał długo bo próg przekroczyła matka Rose.
- Dzwonił dyrektor...
- Ok. Pozdrów go i wyjdź. - Burkła nie wychlajàc nawet głowy z pod kołdry, gdzie schiwała się przed światem.
- Jestem wezwana do szkoły w poniedziałek.
- Ok. To go jeszcze uściskaj. Idź już! - Powiedziała już mniej pewnie nie wiedząc co zrobiła.
- Masz mi coś do powiedzenia?
- Nie... No dawaj, co znów zrobiłam?
- Jest dwuch świadków twierdzących, że to ty zdewastowałaś szafki w szkole...
- No chyba ich popierdoliło !!!
- Jak ty się wyrażasz? !
Rose wzięła torbę i wyszła z domu.
Miała swoje miejsce gdzie wiedziała, że będzie sama.
W opuszczonym domu weszła ostrożnie po niestabilnych schodac, po czym usiadła na starej kanapie i odpaliła papierosa. Mama wiedziała, kazała jej rzucić. Miała to gdzieś...
Kto nakonfił takie bzdury?! Przecież ona nie ruszyła żadnych szafek.
Nikomu nie wchodziła w drogę, więc kto i po co miałby ją wrabiać?...
Miała dość.
Już zasypiała, gdy obudził ją dźwięk sms' a w telefonie.Co tam u ciebie słychać? :) / Jay
Rose zamrugała z niedowierzaniem. Skąd on wziął jej numer?!
Odpisała.Nie wiem skąd masz mój numer, ale dzięki, bywało lepiej...
Co się stało? :c
Jakichś dwuch konfidentów wrobiło mnie w rozwalenie szafek w sql.
Odpisał dopiero po kilkunastu minutach.
Załatwię to...
Rose chciała wiedzieć jak on zamierza to zrobić, ale była wykończona tym dniem. Zasnęła.