6:50
(Jeszcze 5 minut. ..)
7:05
(Pierdolę, nie wstaję...)
7:20
- Rose wstawaj bo po ciebie przyjdę! - rozległ się donośny głos ojczyma, a dziewczyna natychmiast zerwała się na równe nogi, po czym zarzuciła czarne rurki, conversy i bluzę, ulizała rozczochrane włosy i zeszła do kuchni.
Mężczyzna był bardzo wysoki, ale szczupły, miał czarne jak kruk włosy i piwne łagodne oczy, były łagodne, póki były trzeźwe...
Stał nad pasierbicą jak nad małym dzieckiem pilnując, by zjadła całe śniadanie. Twierdził, że nie zamierza jeździć z nią po szpitalach, gdy ta będzie niedożywiona.
Nie chciała iść do szkoły. Już dość stresowała ją kartkówka z geografii , do której się nie przygotowała, a musiała jeszcze zmierzyć się z dyrektorem i aferą szafkową...Mmmm... Brudna, stara szkoła. Rose jakoś nigdy za nią nie tęskniła.
Weszła tylko na holl gdy od tyłu ktoś niespodziewanie zasłonił jej oczy.
- Dzień dobry kwiatuszku - Powiedział łagodny ton a Rose od razu rozpoznała Jay'a.
- Cześć Jay. - odwróciła się a chłopak ją przytulił - O co wczoraj chodziło, jak niby chcesz załatwić sprawę szafek?Zadzwonił dzwonek.
- Już to zrobiłem. Zaraz zobaczysz.- pocałował ją w czoło i pobiegł w stronę klasy. Policzki Rose oblała czerwień.
Matma. Kto wymyślił układanie tych cholernych cyferek?! Rose była podobno bardzo inteligentna, ale nigdy nie miała głowy do algebry. A może to tylko z lenistwa...
Do sali nagle wkroczyła sekretarka - Rose Black proszona do dyrektora.
Nauczyciel machnął ręką by ta wyszła, choć jego oczy wypełniało zdumienie.
Nie było z nią do tej pory żadnych problemów, mimo że zawsze różniła się jakoś od reszty. Była może nie dziwna, ale inna.
Poszła posłusznie za blądi w koczku na czarnych szpilkach. Zawsze uważała, że dyrektor wykorzystuje ją do czegoś więcej niż przekładania papierów.W gabinecie poza dyrektorem stały dwie tapeciary, które Rose kojarzyła z korytarza, ale nie wiedziała jak się nazywają.
Mężczyzna około 40-stki odwrócił się do niej na krześle.
- Chciał mnie pan widzieć- Rose udała skruchę.
- Tak. Koleżanki mają ci coś do powiedzenia...
Dziewczęta przeprosiły Rose i dyrektora tłumacząc, że zwaliły to na Rose w ramach głupiego żartu.Wyszły w trójkę na korytarz.
-Co wy do mnie macie?
Nieznajome Barbie popatrzyły się na siebie po czym jedna odparła- Odwal się od Jay'a tępa dziwko, bo słono pożałujesz.- - - - - - - -
RosePo lekcjach Jay nie czekał na mnie przy drzwiach. Może coś mu wypadło...
Odblokowałam przejście identyfikatorem i wyszłam na zwyczajnie szary chodnik, zwyczajnie wolnym krokiem, do mojego nie zwyczajnego - bo patologicznego - domu.Ojczym jak zwykle pił drinka, ja jak zwykle go zignorowałam zamykając się w swej twierdzy bólu.
Co jest z Jay'em??...Hej, co u ciebie ? Nie widziałam cię dzisiaj...
Czekałam pół godziny ale nie odpisał.
Nie wiem co zrobiłeś ale jakieś dwie dziewczyny przyznały się, że mnie wrobiły c:
Czemu nie odpisujesz?...Godzina, dwie... Co się dzieje?
Nagle usłyszałam trzask i głośne kurwa!! Wyszłam z pokoju, ach to tylko ojczym zlecił pijany ze schodów... Uuu chyba złamał nogę. I to z przrmieszczeniem kości i otwartą raną... Tak kiedyś chciałam być chirurgiem ale jakoś odechciało mi się żyć.
Zadzwoniłam po mamę, przyjechała po chwili i zabrała tą kalekę do szpitala.Sama w domu. Sprawdziłam telefon.
Jay odpisał!!!Myślałam, że w życiu już nic mnie nie zaskoczy.
Ale tego co zobaczyłam po prostu się nie spodziewałam...Nie chcę Cię znać.
Zapomnij o mnie...Że co??... Jak? Dlaczego?
Łza spłonęła po moim policzku. Zabolało...
Alko to za mało.
Żyletka poszła w ruch...