Kolejny deszczowy dzień.
Rose nienawidziła takiej pogody. Deszcz ciągnął jej wilgotne włosy w dół sprawiając, że wyglądała jak zmokły kot.
Weszła do szkoły, wrzuciła mokrą kurtkę do szafki, której numer zdrapała już we wrześniu przerabiając go na 666.
Zawsze lubiła się buntować i robić wszystko na przekór. Wyciągnęła książki z angielskiego i fizyki po czym trzasnęła szafką kierując się w stronę schodów lecz nagle na kogoś wpadła potykając się i upraszczając podręczniki.
Wysoki brunet o pięknym uśmiechu złapał ją po czym podniósł książki oczariwanej dziewczyny, którą zamurowało na widok przystojnego chłopaka.
- Wybacz, jestem Jay. - Rose utonęła w jego oczach.
- Yyy... Hm. Rose. - odpowiedziała rozmarzona. - Przepraszam, niezdara ze mnie.... Dzięki. - odebrała swoje książki a jej policzki oblały rumieńce.
- Nie ma sprawy. - Znów się uśmiechnął a dziewczyna omal nie zemdlała.Ale nie... Obiecała sobie oszczędzić tego bólu, który jeszcze tak nie dawno zadał jej tamten chłopak. Nie chciała znów cierpieć przez zawód. Ale w oczach Jay'a był taki błysk, który mówił jej, że znają się już od dawna.
Zadzwonił dzwonek.
-Wybacz Rose, muszę iść na matmę. O której dziś kończysz? Może mógłbym cię odprowadzić?
- 14.20 .- wyszeptała onieśmielona.
- Świetnie, ja też ! Będę czekał pod wejściem głównym. - Przytulił ją po czym pobiegł w stronę sali matematycznej.Przez cały angielski Rose wypisywała na okładce zeszytu ,, Nie podoba mi się. .. nie podoba mi się. ..."
I co że podniósł jej książki. Że ją przytulił. Przecież się nie znają. A to w ogóle nie było fajne, tylko nachalne.
O rany on będzie czekał...Po lekcji zbiegła po schodach do szatni by zapalić e papierosa. Zarzuciła kurtkę i wyszła na holl gdzie przy drzwiach już czekał Jay.