|Rozdział 4|

388 77 17
                                    

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Pogoda zapowiadała się wyjątkowo paskudnie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Pogoda zapowiadała się wyjątkowo paskudnie. Porywisty wiatr utrudniał poruszanie, a gęsty deszcz ograniczał widoczność. Na dodatek, co jakiś czas można było usłyszeć grzmoty i dostrzec błyskawicy. Warunki pogodowe jak z horroru. Całkowicie odzwierciedlały obecny humor nastolatki, która od wczoraj nie zmrużyła oka nawet na chwilę. Stresowała się dzisiejszym dniem. Najchętniej zostałaby w domu i udawała chorą. Problem polegał na tym, że jej rodzice na to nie pozwalali. Musiałaby mieć minimum trzydzieści dziewięć stopni gorączki i przewrócić się na ziemię podczas wstawania z łóżka. Dopiero wtedy dostrzegliby, że coś było na rzeczy. W innym przypadku udawała albo przesadzała. Wychodziło na jedno. Musiała pójść do szkoły. 

— Wskocz po szkole do sklepu i zrób zakupu. Pieniądze leżą na stole — nakazała mama dziewczyny, nawet na nią nie zerkając. Była zbyt zajęta sprzątaniem po śniadaniu. 

— Mhm... — mruknęła niechętnie w odpowiedzi. — O ile wrócę żywa. Może będę mieć szczęście i mnie piorun trzaśnie — dodała, kiedy akurat na zewnątrz ponownie zagrzmiało. 

Rodzice dziewczyny spojrzeli na nią jednocześnie z niezadowoleniem. Nie rób z siebie ofiary, nie musieli mówić tego na głos, żeby wiedziała, że właśnie to chcą powiedzieć. Nie należeli do idealnych rodziców, ale [_] nigdy nie określiłaby ich jako złych. Dawali surowe kary, dużo od niej wymagali i rzadko, jeśli w ogóle, ją chwalili i mówili, że ją kochają. Nigdy jednak nie podnieśli na nią ręki. W niektórych chwilach mogła liczyć na ich wsparcie i czułość i to jej wystarczało. Przyzwyczaiła się do tego i zaakceptowała. Nie potrzebowała usłyszeć od nich, że ją kochają, ponieważ z jakiegoś powodu wiedziała, że tak jest. 

[_] wyszła z mieszkania i od razu rozłożyła parasolkę. Niestety przez ostry wiatr wyginała się na wszystkie strony, a krople deszczu i tak porządnie ją zmoczyły. Cudownie. Ten dzień zaczynał się po prostu cudownie.

Droga do szkoły zajęła [_] dwadzieścia minut. Kiedy znalazła się przed bramą, przeszedł ją dreszcz, a serce spadło do żołądka. Od wczoraj żałowała rzucenia książką w Rana. Co jeśli w zemście dał list Rindō i naopowiadał mu jakiś okropnych rzeczy na jej temat? Rindō z pewnością by w nie uwierzył. Nie chciała, żeby postrzegał ją jako okropnego człowieka. Zwłaszcza że sama uważała go za kogoś idealnego. Kogoś z kim chciałaby spędzić całe życie. 

❀𝐋𝐨𝐯𝐞 𝐥𝐞𝐭𝐭𝐞𝐫/𝐇. 𝐑𝐢𝐧𝐝ō❀Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz