0. Ainulindalë

91 2 4
                                    

(Akcja rozpocznie się w następnym rozdziale, to tylko malowniczy wstęp, który miał być osobnym one-shotem, ale przykleił się pełniąc funkcję prologu. )
Elfie słowa:
Fëa - dusza
Hröa - ciało

Gdy Eru rozpoczął muzykę, w pierwszej kolejności fëa Valarów skrystalizowały się z pustki i ciemności.
Były one wielkie i piękne. I niezależne.
Muzyka trwała.
Tworzyło się coraz więcej mniejszych Fëa. Nie były tak wielkie. Czuły potrzebę... nieokreśloną jeszcze... potrzebę służby.

Fëa krążyły wśród pustki poznając się wzajemnie, poznając swoje własne imiona.
Niektóre z nich miały jeszcze inną potrzebę... połączenia się z drugą. Aby dwie połowy połączyły się w jedno.

Obserwowały, jak Manwe napotkał wśród pustki Vardę.
Ich Fëa rozbłysły i zatrzymały się, przyglądając się sobie uważnie. Następnie przylgnęły, tworząc nierozłączną całość już po koniec świata.

Także fëa Aulego i Yavanny rozpoznały się bez wahania. Były swoim całkowitym przeciwieństwem. Lecz dusza Yavanny wręcz oplatała Aulego, wygładzając na niej wszelkie nierówności. A razem stworzyli idealną całość.

Po pustce krążyło wiele pomniejszych dusz. Większość z założenia nie szukała nikogo drugiego, polegając na sobie.

Gdy Manwe dołączył się do muzyki, stała się ona spokojna, poważna, wyciszająca.
Tak narodziła się kolejna Maia. Z jednej strony od razu przylgnęła do Manwego. Potrzeba służby już była zaspokojona. Jednak z drugiej aż szarpała ją potrzeba związku z inną Fëa.

Gdy Muzyka nabrała mocy i siły, ukształtowała następną Maia.
Niektóre błąkały się po pustce, jakby zagubione.
Inne metodycznie zwiedzały ją kawałek po kawałku.
Lecz ta mknęła przed siebie z zawrotną prędkością. Zapomniała o służbie, zapomniała o związku.
Śmignęła obok Maia, który zajął miejsce u boku Manwego.
Zatrzymała się, przypatrując z oddali.
Z wahaniem zbliżyły się. Musnęły się. Zajrzały w głąb drugiej.
Wiedziały, że odnalazły... teraz tęsknota została nazwana...a namiętność już zawsze między nimi będzie. Pozostaną oddzielnie, lecz na zawsze razem.

Kolejny raz natknęły się na siebie w już ukształtowanym Amanie. Wtedy pierwszy raz zobaczyły Hröa. Ciało, które obrały. Nie znając się, wiedziały, że znają się doskonale.

Eonwe zapukał do kuźni:
-Wejść!
-Przyszedłem po laskę Manwego. Miała być na dziś.
Zerknął zaskoczony, bo zamiast Aulego, była tam dusza, którą poznał. Z którą chciałby się spleść w nierozłącznym uścisku.
-Jest tutaj - Mairon podniósł głowę zaskoczony.
Wpatrywali się jedynie w siebie bez słowa. Podał mu łaskę, nie odrywając swoich oczu od jego. Wręczając, musnął jego dłoń. Tak, bez wątpliwości to ten sam dotyk, który poczuł dawno temu w Pustce.

Dotyk sprawił, że dreszcz przebiegł po plecach Eonwego. I to był ten sam dreszcz, co kiedyś. Zapatrzył się z zachwytem w pomarańczowe oczy. Omiótł wzrokiem perfekcyjnie splecione ogniste włosy. Kilka niesfornych pasemek wydostało się jednak nad czołem. Stali tak, jak kiedyś stanęły ich dusze.

A potem Eonwe skłonił się i zaniósł cenny dar do Pałacu. Nie mogąc przestać myśleć o pomarańczowych oczach.

Eonwe wciąż myślał, jak zaaranżować następne spotkanie. Nie szykowała mu się żadna kolejna sprawa do załatwienia w kuźni.
Postanowił doprowadzić do tego sam. Widząc Mairona na drodze pod miastem, po prostu spadł na niego z powietrza jak pikujący orzeł.
Mairon wygrzebał się spod skrzydeł, wypluwając kawałki piór, otrzepał spodnie
-To znów Ty!- odparł znacznie chłodniej niż w kuźni.
-Tak.... Eonwe jestem. - Przedstawił się swobodnie, poprawiając pióra za uszami nerwowym ruchem.
-Mairon.
Wyciągnął rękę, które znów zetknęły się w uścisku.
-Chciałem cię poznać- usprawiedliwił się Eonwe.
-I taki masz na to sposób? Zresztą chyba trochę mnie znasz.
-No tak. Ale pierwszy raz cię widziałem.
-A ja ciebie. Ale nie spadam na ciebie z nieba z tego powodu.
-Przepraszam. Mogę przejść się z tobą.
- Nie!
Mairon odwrócił się i odszedł. Też chciał go poznać. Ale tego typu sytuacje wytrącały go z równowagi. Zaskoczenie. Nieplanowane zdarzenie. W dodatku przewrócił go i teraz ma spodnie w błocie, a z włosów wyciągnął jeszcze drobne piórka.

Ależ sposób na "poznawanie". Ciekawe, co sobie myślał. Że leżąc na ziemi splotą się w namiętnym uścisku Fëa i Hröa? Zrobiło mu się gorąco na tę myśl. Wie, że mogłoby tak być.
Jeżeli chcesz, żeby coś było dobrze, zrób to sam- postanowił sobie Mairon i zaczął snuć plan. Krótko i rzeczowo, do celu:
-Zagadać-zapoznać-dotknąć-pocałować

Po tygodniu "przypadkiem" natknęli się na siebie w okolicach miasta.
-Cześć!
-Cześć, przepraszam za wtedy.
-Jakoś przeżyłem. Nie rób tego więcej.
-A gdzie idziesz?
-Przejść się. Ostatnio chyba cały dzień przesiedziałem w warsztacie.
-Ja wracam od Yavanny. List miałem oddać.
-Jak się pracuje dla Manwego?
-Nie jest tego dużo. Ale głównie jako chłopiec na posyłki. Ty przynajmniej jesteś uczniem. W pełnym tego słowa znaczeniu.
-Prawda. To co robimy razem jest imponujące.
-Jutro mam wolne, może chcesz się przejść po Ogrodach Lorien?- wystrzelił Eonwe.

Świetnie, niech dalej myśli, że to jego inicjatywa. Mairon mentalnie przybił sobie piątkę.
-Niestety, Jutro znów cały dzień w warsztacie. Dziś wolne tylko dlatego, bo coś musiało obeschnąć i okrzepnąć w kuźni. Może za dwa dni?
-To pojutrze wieczorem w Ogrodach.

Mairon celowo przyszedł wcześniej. Chwilę stał za żywopłotem. Patrzył, jak Eonwe lądował z furkotem skrzydeł, które po chwili zgrabnie się zsunęły. W tym ma naprawdę sporo gracji.
Podszedł do niego od tyłu.
-Więc jesteś!- zaczął.
-Tak.
Rozpoczęła się niezręczna cisza.
-Przejdziemy się?
Brak tematu aż fizycznie uwierał ich obojga. 
Mairon zaczął wątpić, czy to wszystko było dobrym pomysłem. Skoro nie mają o czym rozmawiać, to po co się poznawać.
-Może siądźmy.
Siedli na trawie, a ta uporczywa "niezręczna cisza" powoli przestawała być niezręczna. Cisza zdawała się być znacznie lepszym wyborem, niż banalna rozmowa o pogodzie lub dzisiejszych wydarzeniach. Cisza przypominała Pustkę.
Popatrzył w te szare oczy, a mógłby wpatrywać się w nie całymi dniami, badając kawałek po kawałku jego wnętrze.
Nawet nie wiedzieli, kiedy ich dłonie się złączyły.
Mairon to samo poczuł u siebie, jakby coś wniknęło w niego, czytając jego duszę jak książkę. Uśmiechnął się z wahaniem i lekkim zawstydzeniem.
Zobaczył drugi nieśmiały uśmiech.
Po części oboje mieli wrażenie, że hröa w tym spotkaniu tylko zawadza, dodaje problematycznej niezręczności. Wręcz nieładu. Trzeba to będzie uporządkować.
Kiedy Mairon poczuł, jak Eonwe wycofuje się z jego wnętrza, wręcz "złapał go za rękę" i przyciągnął z powrotem, łącząc jednocześnie ich usta.

Eonwe początkowo wbił wzrok w ziemię z zażenowanie, nie wiedzą gdzie się podziać. Najchętniej zapadłby się pod ziemię. Nerwowo przeczesując piórka za uchem zerknął ukradkiem spod rzęs na Mairona. Zobaczył jego uśmiech, figlarnie zmrużonone oczy. Całe zakłopotanie opadło z niego, a od tego momentu wiedział już, że cokolwiek się nie zdarzy zawsze zostanie zrozumiany.

Mairona przez chwilę bawił rumieniec wstydu u Eonwego. Ale nie skomentował tego. Nauczył się, że słowa do wyrażania uczuć są absolutnie zbędne. Pokrywanie emocji warstewką słów wprowadza tylko nieład i utrudnia odbiór. Choć zapewne są przydatne do wymiany faktów, nie nadają się do opisywania tego co oboje widzą jak na dłoni.

Bardzo Ognisty Związek 18+ (Mairon|Sauron Eonwe)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz