🦋 ROZDZIAŁ III 🦋

198 15 18
                                    

— Chyba koniec — powiedział Dante, opadając ciężko na krzesło.

— W końcu — odburknął Aiden, zajmując miejsce naprzeciwko przyjaciela. — Już myślałem, że wykituję.

Pogoda w Roseville nie rozpieszczała mieszkańców, zwłaszcza tych, którzy próbowali wykonać jakiekolwiek prace wokół domu. Temperatura na zewnątrz już dawno przekroczyła w jakimkolwiek stopniu granice komfortu, przez co nastolatkowie nie marzyli o niczym innym jak o chłodnym prysznicu, kąpieli w jeziorze albo przynajmniej wiadrze lodów czekoladowych. Byli w stanie zgodzić się na jakąkolwiek formę ulżenia sobie w cierpieniu.

Kuchnia w domu babci Prince'a była nieco większa niż u Redfieldów, ale łączyła się od razu z jadalnią. Blat przylegał tylko do jednej ściany, a jego powierzchnię pokrywało tak wiele różnych mniej lub bardziej potrzebnych urządzeń, że z trudem dało się odnaleźć jakikolwiek skrawek roboczy.

W centrum pomieszczenia znajdował się ciężki, okrągły stół z czterema krzesłami. Na środku drewnianego blatu postawiono wazon ze świeżymi kwiatami prosto z ogrodu staruszki oraz misę z owocami — głównie jabłkami i pomarańczami. Te drugie przywodziły Aidenowi na myśl wspomnienia z dzieciństwa, gdy jego mama obierała dla niego cytrusy, ponieważ sam robił przy tym zdecydowanie zbyt duży bałagan.

— Najlepsza na taką pogodę jest gorąca herbata — oświadczyła Dorothy i pogłaskała wnuka po głowie, kiedy obok niego przechodziła. — Rozgrzewa ciało, którego temperatura wyrównuje się z temperaturą otoczenia, przez co nie odczuwa się jej aż tak bardzo.

— Nie, babciu — zaprotestował od razu. — Nie twierdzę, że nie masz racji, ale na pewno żadne z nas nie będzie w stanie przełknąć teraz gorącej herbaty.

— Mi wystarczy woda — dodał Dante, obracając się w stronę kobiety. — A jakby miała pani lód, to bym panią po stopach wycałował.

— Cofnij to — wycedzić Aiden przez zęby. — Nie chcesz tego, zaufaj mi.

— Woda z lodem! — Dorothy sięgnęła do szafki nad głową po szklanki i zaczęła je napełniać. Pozwoliła sobie również wkroić do każdej po plasterku cytryny dla smaku i witamin. — Jak będziesz pić takie wymysły, to się nabawisz anginy. A z tym nie ma żartów!

Postawiła szkło przed nastolatkami, a oni od razu łapczywie rzucili się na swoje napoje, wypijając wszystko na raz. Zanim się obejrzeli, starsza kobieta uzupełniła ich szklanki.

— Zapomniałem w ogóle wczoraj zapytać, bo mieliśmy zdecydowanie poważniejsze tematy do rozmowy — Aiden poruszył brwiami kilkukrotnie — ale jak tam z Erin?

— Nijak — odburknął Dante, unikając kontaktu wzrokowego. — Jak przestałem się do ciebie odzywać, to ją też odciąłem.

Prince wybałuszył oczy, a za chwilę uderzył w stół. Dorothy podskoczyła w trakcie krojenia pomidorów na kanapki i prawie straciła przez to palca, gdy nóż minął go o milimetr.

— Pogrzało cię?! — uniknął przekleństwa, gdyż przy babci wciąż czuł się jak dzieciak, któremu nie wolno było używać brzydkich słów. Biorąc pod uwagę, jak czasem staruszka potrafiła tłumaczyć mu niektóre rzeczy niczym dziecku, obawiał się, że mógłby oberwać za to po głowie.

— Po włamaniu odciąłem się od wszystkich — wyjaśnił, po czym dodał, zniżając głos: — Bałem się, że mogę ją skrzywdzić.

— Chcesz mi powiedzieć, że od ponad tygodnia olewasz dziewczynę, z którą wcześniej codziennie pisałeś, gadałeś i spędzałeś czas? — Dante przytaknął niepewnie. — Jesteś skończonym debilem. Ty w ogóle cały jesteś już skończony.

Bez wyjścia [Redfield #2]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz