🦋 ROZDZIAŁ XX 🦋

68 8 3
                                    

Kiedy Violetta wstała w piątkowy poranek z łóżka, miała ochotę rzucić się z powrotem na materac i spędzić pod kołdrą resztę dnia. Rozważała nawet wzięcie urlopu na żądanie. Pocałowała delikatnie męża w skroń i uśmiechnęła się na widok jego błogiej, pogrążonej we śnie twarzy. Ruszyła do łazienki i wzięła szybki prysznic, bez którego nie potrafiła rozpocząć dnia. Opatulona zielonym szlafrokiem i z turbanem na głowie zeszła na parter, gdzie zamierzała zrobić sobie kawę i posiedzieć w ciszy przez najbliższe pół godziny.

Zmarszczyła brwi zaskoczona, gdy zobaczyła, że jej ulubione miejsce na kanapie zajmuje Dante z laptopem na kolanach. Marszczył brwi, agresywnie wstukując coś w edytor tekstu. Gdy usłyszał kroki, oderwał się zaledwie na sekundę, żeby zobaczyć, kto przyszedł. Po tym wrócił do poprzedniego zajęcia.

— Hej — mruknął jedynie. Jego źrenice skakały po tekście.

— Hej — odparła kobieta, sprawdzając czas na swoim zegarku. Chciała upewnić się, że nie pomyliły jej się godziny i nie zaspała. Wszystko było w normie. Oczywiście poza synem, który nie spał o tej porze. — Co tak wcześnie wstałeś?

— Nie mogłem spać. — Agresywne klikanie ustało. — Piszę CV i szukam pracy.

Viola zamrugała kilka razy. Nacisnęła przycisk na ekspresie, który wydał z siebie odrobinę za głośny dźwięk, gdy mielił ziarna.

— Nie miałeś pracować w tej samej restauracji co Nathan?

— Miałem. — Oderwał spojrzenie od ekranu, żeby popatrzeć na matkę, która właśnie sięgała po swój ulubiony kubek. Zamiast jednego wyciągnęła dwa. — Ale z racji, że się do siebie nie odzywamy i oboje jesteśmy zbyt dumni, żeby przerwać milczenie jako pierwsi, to raczej muszę zacząć szukać czegoś na własną rękę.

Aromat kawy rozniósł się po całym pomieszczeniu.

— Dalej się do siebie nie odzywacie? Minął tydzień.

Dante wzruszył ramionami, jakby nie robiło to na nim wielkiego wrażenia. Był zbyt zajęty Aidenem, żeby w ogóle o tym myśleć. Jego babcia szybko zaczęła do siebie dochodzić, przez co już po kilku dniach mogła wrócić do domu. Nie chciał opuszczać jej nawet na krok, dlatego jedynym sposobem na zobaczenie się z nim była wizyta domowa.

Przy okazji mógł odwiedzić Dorothy, która niesamowicie cieszyła się za każdym razem, gdy go widziała.

— Nathan już i tak chyba pojechał do San Francisco, a ja szczerze nawet nie mam ochoty z nim rozmawiać — mruknął, zamykając laptopa. Nie potrafił skupić się na dwóch rzeczach jednocześnie, więc odłożył go na stolik. — Nie po tym, jak się zachował i co zrobił.

Viola ruszyła w jego stronę i podała mu kubek czarnej kawy, za co podziękował.

— Chcesz mi o tym opowiedzieć? — Usiadła obok niego, podwijając nogi.

Dante streścił całą historię, skubiąc przy tym skórki wokół paznokci. Nie pominął również tego, że jego kuzyn brał narkotyki, co uznał za istotny szczegół. Nie usprawiedliwiał go, ale jednak wyjaśniał po części jego zachowanie.

— Myślisz, że wiedział o tym, że Erin nie potrafi pływać?

— Nie wydaje mi się. — Pokręcił głową, po czym uśmiechnął się krzywo i bez humoru. — Ale nie usprawiedliwia go to. Gdybyś ją wtedy widziała. Była przerażona, krzyczała i szamotała się. Błagała, żeby ją puścił i chyba nawet darła się, że nie potrafi pływać. Nic do niego nie dochodziło.

Viola uśmiechnęła się lekko, ale zasłoniła to, biorąc łyk kawy. Zawsze uwielbiała w synu to, jaki opiekuńczy stawał się względem osób, na których mu zależało. Od dziecka chciał chronić Aidena i Dianę, a później również zaczął stawać w obronie Nathana, kiedy złapali ze sobą lepszy kontakt.

Bez wyjścia [Redfield #2]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz