— A ty co zrobiłeś?! — wypalił zszokowany Nathan, wypuszczając z rąk pada na podłogę. Kontroler odbił się kilka razy i wylądował obok łóżka, na którym leżał Aiden. Zmierzył Redfielda zaskoczonym wzrokiem, a następnie przeniósł spojrzenie z powrotem na telewizor, gdzie kontrolowana przez czarnowłosego postać przestała się poruszać i atakować wrogów.
Prawy kącik ust Dantego uniósł się lekko do góry, kiedy patrzył kuzynowi prosto w oczy.
— Wyszedłem — powtórzył, tym razem głośniej, wyraźniej i wolniej. Zupełnie jakby chłopak nie usłyszał go za pierwszym razem.
Nathan patrzył na niego tępym wzrokiem, analizując drobne elementy mimiki jego twarzy w poszukiwaniu oznak kłamstwa. Załamał ręce, kiedy nic nie znalazł.
Prince zrezygnowany odrzucił od siebie kontroler, w momencie pojawienia się na ekranie napisu „Nie żyjesz". Chociaż zaciekle próbował, nie udało mu się obronić bezczynnej postaci.
— Ty robisz takie rzeczy specjalnie czy nieświadomie jesteś taki głupi?
— Moim zdaniem nie zrobił nic złego. — Aiden wzruszył ramionami, rozprostowując bolące od leżenia w jednej pozycji plecy. — Była pijana i ledwo trzymała się na nogach. Lepiej, że wyszedł niż żeby mieli zrobić coś, czego potem będą żałować.
— Czego tu żałować? Przecież jak chuj widać, że oboje na siebie lecą. — Nathan prychnął z niedowierzaniem.
— To nie ma znaczenia — odparł blondyn, podnosząc kontroler z podłogi, aby odłożyć go na biurko. — Była pijana.
— Szybko by przetrzeźwiała — drążył brunet.
Nikt nie zaśmiał się z jego żartu. Prince i Redfield patrzyli na niego w ciszy przez moment, a on zauważalnie stracił dotychczasową pewność siebie. W końcu Dante postanowił znowu zabrać głos.
— Słuchaj, to że tobie nie przeszkadza, że z Charlotte się ruchacie po używkach, to w porządku. Tylko że to powinna być obustronna, świadoma decyzja, a jej stan był daleki od świadomości. — Oparł łokcie na kolanach i przetarł twarz. — Nie rozumiem tego drążenia i ponaglania. Jeśli coś ma między nami być to będzie. W swoim czasie.
— Nie znasz się na żartach, stary — jęknął, upijając łyk piwa z puszki.
— Poza tym ja nie wiem, czy jestem gotowy na związek po tym wszystkim, co się ostatnio wydarzyło — mruknął bardzo cicho, a mimo tego został usłyszany. Aiden zawiesił na nim wzrok, a w jego oczach krył się smutek. — Od tamtego dnia nie straciłem nad sobą kontroli.
— To chyba dobrze? — Prince nie był pewien swoich słów. Wciąż nie wiedział do końca, jak działają wszelkie aspekty związane z wirusem. Jego przyjaciel starał się mu wszystko tłumaczyć na bieżąco i rozwiewać wszelkie wątpliwości, ale informacji było zbyt dużo, aby przyswoić je w tak krótkim czasie. — Może w końcu go opanowałeś.
Dante pokręcił głową.
— Nie opanowałem, on sam odpuścił. — Spojrzał na Aidena spod gęstych rzęs. — Nie wiem, co się stanie, jeśli znowu stracę kontrolę. Naprawdę. Co jeśli nigdy jej nie odzyskam?
Nie przyznawał się nikomu do tego, ale bez przerwy czuł w brzuchu zaciśniety supeł. Wiedział, że straci panowanie w najbliższym czasie, ale nie miał pojęcia, kiedy to nastąpi. Nie potrafił przewidzieć, co stanie się zapalnikiem, ani jak poważna okaże się sytuacja. Zwykle potrafił odciągnąć swoje myśli od sytuacji wystarczająco, aby kontrola wróciła, dlatego tak bardzo przerażała go bezsilność, którą czuł tamtego dnia. Samo wspomnienie bycia zamkniętym we własnym ciele przyprawiała go o dreszcze i powodowało falę mdłości.
CZYTASZ
Bez wyjścia [Redfield #2]
Science FictionREDFIELD #2 Po tym jak Dante Redfield przeżywa traumatyczną konfrontację, postanawia odciąć się od swoich przyjaciół. Żyje w ciągłym lęku przed samym sobą i ma świadomość, że nikt nie jest bezpieczny w jego towarzystwie. Zmartwiony jego milczeniem A...