Oddech Erin stawał się coraz cięższy i z każdą kolejną sekundą czuła, jak niewidzialny sznur zaciska się na jej gardle.
Już miała wychodzić. Założyła ulubioną bluzkę i spryskała się perfumami o intensywnym zapachu pomarańczy, co pasowało do jej stroju. Zawiesiła na ramieniu płócienną torbę, chwyciła za klucze i... zatrzymała się.
Przełknęła ślinę, cofając się.
Nie teraz.
Rosnący w jej żołądku zalążek lęku zaczął rosnąć, pożerając ją od środka. Nawet nie wiedziała, czego się bała. Jej oczy rozszerzyły się, serce przyspieszyło, jakby miało zaraz wyskoczyć.
— Czego się boisz, idiotko? — wymamrotała sama do siebie, odkładając torbę na kanapę w salonie. Usiadła, chowając twarz w dłoniach
Wzięła głęboki wdech, przytrzymała powietrze w płucach, a potem wypuściła. To tylko myśli, powtarzała sobie, nic ci nie grozi, bo nie są prawdziwe. To tylko twój mózg robi sobie z ciebie żarty.
Jej dłonie drżały. Zacisnęła powieki. Miała wrażenie, jakby oglądała film. Nie czuła się realnie.
— Dam sobie radę bez leków — szepnęła, czując się odrobinę mniej szalona, gdy słyszała swój głos.
Powtórzyła ćwiczenie oddechowe, które nie pomogło. Kiedy tylko przestawała skupiać się na nim, problemy ze złapaniem powietrza powracały. Przyszedł czas na drugą metodę.
Rozejrzała się po pomieszczeniu, postępując ze wskazówkami, które niedawno sama przekazywała Dantemu. Pięć rzeczy, które widzisz... Cztery rzeczy... Nie potrafiła się skupić. Co jeśli tym razem to koniec? Dopadła ją jakaś niezdiagnozowana choroba.
Fala gorąca zalała jej ciało. Czuła, że jeśliby wstała, od razu by upadła. Odjęło jej nogi, obraz przed oczami zamazywał się. Łzy same napłynęły do jej oczu, gdy uderzyła w nią wszechogarniająca ją bezsilność. Jednak nie da rady.
Złapała za torebkę i wygrzebała z niej pomarańczowy pojemniczek z jej nazwiskiem na naklejce. Kolejna fala gorąca — tym razem spowodowana tym, że opakowanie było puste.
— Kurwa mać! — przeklęła, rzucając pojemnikiem przez całą długość pomieszczenia. Plastik odbił się od ściany i poturlał się pod stół. — Tylko na to cię stać?!
Zaniepokojony Komar wszedł do salonu i spojrzał na Erin oczami wyglądającymi jak dwie szklane kulki. Podszedł bliżej, lekko machając ogonem na boki, po czym położył łeb na jej kolanach. Oblizał swój nos i nie przestawał patrzeć na właścicielkę, nawet kiedy jej dłoń zaczęła gładzić go po głowie.
Erin miała spotkać się z Dante — chłopak chciał zabrać ją do zoo. Zamierzali spędzić miło dzień tylko we dwoje. Po tym jak poznała jego tajemnicę, znacznie się do siebie zbliżyli. Już wcześniej byli blisko, ale dopiero wtedy zaczęła czuć silną więź, która ich łączyła. Po raz pierwszy poczuła tak wielkie zaufanie od kogoś, kto całkiem niedawno był jej całkiem obcy. Zrozumiała, czemu służyły wszystkie jego kłamstwa i w końcu mogli być w stosunku do siebie całkowicie szczerzy.
Czuła się okropnie, gdy pisała do niego, że musi odwołać spotkanie. Zrobiła to pod wpływem impulsu, mimo że wiedziała, iż atak paniki minie. Wypompowało ją to psychicznie. Ataki ostatnio zdarzały się bardzo rzadko, ale gdy już doszły do skutku, okazywały się gorsze niż kiedykolwiek. Zerknęła w kierunku kalendarza, na którym na czerwono została zaznaczona jej co miesięczna wizyta u pani psycholog. Będzie musiała jej o tym opowiedzieć.
Macki paniki powoli zaczęły ją opuszczać, ale rozmazany makijaż i poczucie beznadziei pozostało. Osunęła się na kanapę i zwinęła w kłębek, a Komar poszedł w jej ślady, kładąc się u jej stóp. Nie wiedziała, jak dużo czasu spędziła w tej pozycji, ale skończyły się jej łzy do wypłakania.
![](https://img.wattpad.com/cover/354241190-288-k764061.jpg)
CZYTASZ
Bez wyjścia [Redfield #2]
Science FictionREDFIELD #2 Po tym jak Dante Redfield przeżywa traumatyczną konfrontację, postanawia odciąć się od swoich przyjaciół. Żyje w ciągłym lęku przed samym sobą i ma świadomość, że nikt nie jest bezpieczny w jego towarzystwie. Zmartwiony jego milczeniem A...