Adam niespodziewanie wrócił do swojego biura. Otworzyłam usta, chciałam coś powiedzieć, ale on tylko posłał mi przepraszające spojrzenie, po czym powiedział.- Julka przepraszam cię....
- Nie wierzę.... - Zdąrzyłam jęknąć żałośnie, zanim na dobre się rozpłakałam.
Idiotka ze mnie, myślałam, że ze mną zostanie. On tymczasem zgarnął swój płaszcz z wieszaka i pobiegł za Jagodą.- Szkoda twoich łez.... Julie... nie płacz - Call tulił mnie w ramionach. - skarbie....
- Jestem żałosna, wiem to... - Chlipałam dalej, użalając się nad własną głupotą.
- Wcale nie jesteś. Już dobrze, jestem tu z tobą. - Nagle złapał mnie za oba policzki, spojrzał mi głęboko w oczy. - Zostaw go, sama widzisz, że on zawsze wybierze swoją rodzinę, ty nią nie jesteś.
Niewiarygodne, w jednej chwili mnie chronił, w drugiej ciągnął na dno, zamiast trzymać na powierzchni.
- Zostaw mnie! - Odepchnęłam go od siebie z całej siły.
- Wkurzasz się, bo mówię prawdę? - Zeszłam z biurka, w roztargnieniu odnalazłam swoją zrolowaną sukienkę na podłodze.
Czułam się jak śmieć, zużyty wykorzystany śmieć. Ledwo widząc na oczy, przez spływające po moich policzkach łzy, odnalazłam torebkę.- O co ty się tak w ogóle wściekasz? - Call wyszarpał mi ją z dłoni.
- Proszę cię, zostaw mnie w spokoju. - Zgarnęłam poprzyklejane do twarzy włosy. - Daj mi spokój, chcę być teraz sama. Uszanuj to. - Wyciągnęłam dłoń po torebkę. - Oddaj mi ją. - Miałam świadomość, jak żałośnie muszę teraz wyglądać. Mimo to miałam to gdzieś. Potrzebowałam chwili dla siebie, żeby to wszystko w spokoju przetrawić.
Pieprzyć torebkę!
- Nie oddam ci jej, dopóki nie powiesz mi, dlaczego tak właściwie płaczesz? - Zagrodził mi drogę, kiedy chciałam wyjść.
- Serio? - Wykrzywiłam usta w grymasie obrzydzenia samą sobą. - Jagoda miała racje, jestem zwykłą zdzirą. - Moim ciałem wstrząsną szloch. Objęłam się rękoma.
- Co ty wygadujesz? - Call złapał mnie za drżące ramiona. - Nie jesteś żadną zdzirą.
- A kim? - Krzyknęłam. - Pieprze się z żonatymi facetami. Daje się przelecieć tobie. Jeszcze tak niedawno, jak dwa dni temu to ja nazywałam ją zdzirą, bo robiła to z wami. Popatrz na mnie, ja wcale nie jestem lepsza. Może i gorsza....
- Ejjj mała nie galopuj tak daleko. Ja i ty to, co innego. Ona jest zdzirą, to niezaprzeczalny fakt. - Prychnął śmiechem.
- Ciekawe, że kiedy ci obciągała, nią nie była. - Zakpiłam. - Wszyscy jesteście tacy sami. - Odepchnęłam go od siebie.
- Weź się kurwa ogarnij. Ona jest mężatką, ty jesteś singielką. Możesz robić, co i z kim ci się kurwa żywnie podoba. Ta zdzira sama pchała mi ręce do fiuta, ja jej na to nie namawiałem. Chociaż fakt chciałem zobaczyć, czy jest lepsza od ciebie. I nie jest, teraz przestań wyć, bo nie masz powodu. - Niemalże mną potrząsnął, dając wykład.
- On poszedł za nią, nie został ze mną. - Zwiesiłam ramiona. To mnie chyba zabolało najbardziej.
Żeby się jeszcze dobić, pojechałam pod dom Adama, jak za starych dobrych czasów stanęłam po drugiej stronie ulicy. Stąd miałam idealny widok na salon i stojące w nim dwie postacie. Przez zapalone w środku światło i nie zasłonięte zasłony, widziałam dosłownie wszystko, co robili. W tym momencie prowadzili odżywioną rozmowę, była to raczej kłótnia. Adam gestykulował rękoma. Jagoda trzymała syna w ramionach. Nie chciała oddać mu dziecka.
Szczebiotałam zębami, obejmując się ramionami, patrzyłam na nich czując się, coraz podłej.
Call miał racje, on zawsze wybierze rodzinę.
CZYTASZ
Niegrzeczna Pani Prezes 3
ChickLitTrzeci tom Niegrzecznej Pani Prezes, która żyje według własnych zasad....