Ze zdumieniem przyglądałam się niespełna półtorarocznemu dziecku, jak wcina, aż mu się uszy trzęsą awokado, jajko i pomidory.
Moje wyobrażenie na temat dzieci było stereotypowe. Ciągły płacz, kupy, jedzenie parówek i słodyczy. W żadnym bądź razie warzyw i owoców. Odkąd Kacpiś się tu znalazł, nie uronił łzy.
Adam właśnie podał Kacprowi połówkę winogrona. Byłam niezwykle zdumiona, on wcinał wszystko, bez najmniejszego grymasu na twarzy.- Julka, o co chodzi? - Zapytał niepewnie Adam. - Od kilku minut bacznie się nam przyglądasz. Coś jest nie tak?
Szczerze się uśmiechnęłam.
- W żadnym bądź razie. Jestem zdumiona, tym jak mały wszystko je. Jak ci się udało tego dokonać?
- Myślałaś, że dzieci jedzą tylko parówki na śniadanie? - Maluch siedzący na kolanach Adama, zgarnął z blatu stołu kawałek awokado, po czym nieporadnie brudząc siebie przy tym twarzyczkę, włożył sobie go do ust.
- Yhmm... - Przyznałam z zakłopotaniem. - Ja i dzieci, sam wiesz. Raczej od nich stroniłam. Dlatego nie mogę się nadziwić tym, co widzę.
- Od kiedy Kacper mógł spożywać stałe pokarmy, staraliśmy się, mu je powili podawać. O dziwo jadł to, co my, nawet więcej smakowało mu. - Przepełniała go rodzicielska duma i słusznie. - dlatego teraz nie mamy najmniejszego problemu z jedzeniem. -
- Rozumiem... - Wgryzłam się w swoją kanapkę z awokado i jaka. Żeby zapchać usta.
Miło mi się na nich patrzyło, jednakże wspominanie tej suki przy śniadaniu, mniej mi się podobało. Dlatego nie ciągnęłam dłużej tematu.
Po skończonym śniadaniu posprzątałam ze stołu. W tym czasie Adam przebrał i przewinął małego. Zaczynałam się powoli stresować, on musiał za chwilę wyjść z domu, jeśli chciał zdążyć na spotkanie, do którego tak pieczołowicie się przygotowywał wczorajszego wieczora.
Ktoś musiał zostać z małym, ja się do tego kompletnie nie nadawałam. Dlatego siostra Adama miała do nas przyjechać i go popilnować, dopóki Adaś nie wróci z pracy.
Miała być u nas jakieś piętnaście minut temu, nadal jej nie było.- Julka ja muszę już wychodzić. - Chłopaki wrócili do kuchni. Adaś miał na sobie garnitur, trzymał na rękach Kacpra, ubranego w niebieskie śpioszki w białe chmurki. Czy było coś seksowniejszego od tego widoku? Kiedyś pomyślałabym, że nagi Adam. Teraz z dzieckiem na rękach, wybłagał seksownie i męsko. Podobało mi się to, co widziałam, bardziej niż się spodziewałam. On w roli ojca. Nasze rozstanie, nie poszło na marne, dostał to, na czym mu zależało, a ja dać mu tego nie mogłam. - Zuza nie odbiera telefonu, nie wiem, gdzie jest. - Dodał zmartwiony.
- Może padła jej komórka. - Odstawiłam filiżankę z kawą na stół. Wstałam i podeszłam do chłopaków. - Jestem pewna, że nic się jej nie stało. - Spojrzałam mu w oczy.
- Mam taką nadzieję. - Odparł posępnie. - Wiem, jak bardzo boisz się sama z nim zostać, ale jeśli zaraz nie wyjdę, spóźnię się na spotkanie.
- Ja się niczego nie boje. - Odparłam hardo. Wyciągając przed siebie ręce po malucha. Wiem, jak bardzo stresował się dzisiejszą prezentacją, do tego ta niespodzianka w postaci syna, bardzo go zestresowała. Bynajmniej nie dlatego, że nie chciał się nim zajmować. Bardziej dlatego, że jego sukowata matka, go zostawiła. Chciałam zdjąć mu z barków trochę zmartwień. - Opieka nad dzieckiem, nie może być trudniejsza od prowadzenia firmy i od pracy z samymi facetami. Umiem poradzić siebie z nimi. Poradzę sobie z półtorarocznym dzieckiem. - Zapewniłam go, nie widząc we własne słowa.
- Jesteś pewna? - Wstrzymałam oddech, kiedy Kacper znalazł się w moich ramionach. Nie płakał, raczej to ja byłam bliska płaczu. Bałam się, że zrobię mu przypadkiem krzywdę. Nigdy bym siebie tego nie wybaczyła.
CZYTASZ
Niegrzeczna Pani Prezes 3
Genç Kız EdebiyatıTrzeci tom Niegrzecznej Pani Prezes, która żyje według własnych zasad....