Rozdział 7

8 1 0
                                    

To jest bardzo dziwne uczucie, kiedy głaszczesz stworzenie, którego bałeś się całe życie, i myślałeś że cie zje, po dwóch sekundach znajomości.
A jednak głaszczę sobie teraz smoka. Okazuje się, że jak dasz mu coś co lubi, to jest łagodny jak baranek. Razem ze swoim pracodawcą miziamy go po gładkich, ciepłych łuskach, i wszystkim jest miło.
Nagle smok (chyba go zacznę Puszek nazywać) przybrał wyraz pyska jakby sobie o czymś nagle przypomniał, odsunął się od nas, i poczłapał w głąb jaskini.
Razem z Temvisem cofneliśmy się zaskoczeni, i spojrzeliśmy po sobie.

-Mam się bać i uciekać?- zapytałem.

-Jeszcze nie... dopiero jak zacznie patrzeć na nas łakomym wzrokiem, to należy wziąć pod uwagę opcję ucieczki.-odparł lekarz.

Tymczasem Puszek dotuptał do oddalonej od nas części jaskini i spojrzał na nas naglącym wzrokiem.

-Czy należy to brać za łakomy wzrok?-zastanowiłem się na głos.

-Nie sądze. Myślę, że chce byśmy tam podeszli-Temvis rozwiązał mój dylemat, po prostu idąc we wskazanym kierunku.

Kiedy dotarliśmy do ściany, przy której stał smok, Puszek walnął w nią łapą. Ściana się zatrzęsła, i spadło z sufitu pare obluzowanych kamieni. Walnął ponownie. Tym razem spod wierzchniej warstwy skały i ziemi, wysypało się coś na kształt piasku, który mienił się na niebiesko... Kiedy smok położył łapę na tym czymś, "piasek" zaczął się formować w jedną bryłę. Wyglądało to niesamowicie, zupełnie jakby małe drobinki stapiały się, i łączyły. Po paru sekundach przed smokiem, stał wielka niebieska bryła, lekko przejrzystego kryształu. Smok odkruszył pazurem dwa małe kawałki, wielkości mniej więcej dłoni, po czym przysunął je w naszą stronę. Zobaczyłem, jak Temvisowi zabłysły oczy w wyrazie ekscytacjii. Mężczyzna ukłonił się Puszkowi, po czym rzekł:

-Jesteś zbyt hojny, szlachetny smoku, nie zasłużyliśmy na tak cenny dar.-

Zaskoczyła mnie ta nagła zmiana w jego zachwaniu, szczególnie ta swoboda z jaką wykonał ukłon. Wyglądało to tak, jakby był to wyćwiczony ruch, który wykonywał często. Może ten lekko zakręcony lekarz, wywodzi się z jakiejś szlachty?
W każdym razie, smok zareagował na ten gest jakby go Temvis czymś obraził. Zrobił naburmuszoną minę, po czym przysunął odlamki kryształu, jeszcze bliżej nas.

-Jesteś tego pewien?- zapytał lekarz, zwracając się do smoka.

Puszek z przekonaniem wymalowanym na pysku, pokiwał głową.

-Zatem przyjmuję ten dar, z ogrąmną wdzięcznością.-powiedział, i zapakował kryształy do swojej torby.

Smok kiwnął nam głową na pożegnanie, i opuścił jaskinię.

*    *   *

Po wyjściu z jaskini, od razu zapytałem go:

-Co to za kryształy?-

-Później ci pokarzę na przykładzie.- uśmiechnął się tajemniczo Temvis.

No super. Kolejna przyprawiająca o zawał, cudowna niespodzianka. Huuura.

Było gdzieś, koło południa. Jak przyjdzie wieczór, będe musiał znowu wracać do sierocińca. Trochę smutno mi, ze moja trzydniowa praca u Temvisa dobiega końca. Stał się on jednym z niewielu ludzi, których serio polubiłem. Często żartował i był wyrozumiały w stosunku do błędów. Chyba będzie mi go brakować jak wyjedzie.

Po jakimś czasie dotarliśmy do wioski. Idąc główną ulicą dotarliśmy do gospody. Weszliśmy drzwiami dla gości, i po chwili, byliśmy już w tymczasowym gabinecie Temvisa.

-Will, przynieś wodę ze studni.- poprosił lekarz.

-Już idę.- wziąłem wiadro i poszedłem po wodę. Kiedy wróciłem, zauważyłem że podczas mojej nieobecności, mężczyzna zdążył już, rozpakować torbę.

-Nalej wody do kotła.- polecił.

-Całe wiadro?-

-Całe. Trzeba to paskudstwo rozcieńczyć.- uśmiechnął się lekarz.

Wlałem do kotła wiadro wody, a on, odkorkował fiolkę z jadem Drakona i wlał całą zawartość do naczynia. Rozpalił pod kociołkiem ogień i zaczął powoli mieszać substancje w garze. Ja w tym czasie zbliżyłem się do stołu, na którym leżały wypakowane przedmioty z torby. Jakieś opatrunki, leki, zioła, nożyce, i inne przedmioty które nie wiem do czego służą.
Oraz kryształy. Świeciły one takim jasnym, błękitnym światłem...wyciągnąłem dłoń by ich dotknąć....

-No, teraz ten jad jest rozcieńczony w sam raz...potem dodam jeszcze to, to i jeszcze trochę tego...- Temvis mamrotał sam do siebie pod nosem i rzucił mi przelotne spojrzenie.

-A potem wszystko zamieszam, i doleję jeszcze trochę wo...NIE DOTYKAJ TEGO!!- krzyknął.

Jednak było już za późno. Moje palce zetkneły się z zimną, przejrzysta powierzchnią kryształu.

--------------------------------------------

Witam, wszystkich bardzo serdecznie.

Mam nadzieję że rozdzialik się wam podobał, z góry przepraszam za wszystkie błędy.

Miłego dnia/nocy

(⁠*⁠ノ⁠・⁠ω⁠・⁠)⁠ノ⁠♫

Mrok. Nadzieja. Światło.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz