Rozdział 12

4 1 2
                                    

O nie.

Teraz to mam przerąbane.

Siedzę w jednym pokoju z niebezpiecznym, posługującym się magią wariatem, który zrobi wszystko by poznać szczerą odpowiedź na swoje pytanie. A tej odpowiedzi, pod żadnym pozorem nie chcę mu udzielać. Z jednej strony to miło że Temvis przejął się moim losem, ale z drugiej strony jeśli mu o wszystkim opowiem, a hrabia się o tym dowie, to już po mnie. Wpadłem na głupi pomysł. No cóż, tonący brzytwy się chwyta.

-Tak więc...miałem raz do wykonania pewną pracę w lesie...- zacząłem swoją historię, jednocześnie szukając wzrokiem jakiejś drogi ucieczki. Drzwi! Zamknięte.
Okno...? Okno! To jest aktualnie jedyna szansa, inaczej czeka mnie rychła dekonspiracja.

-...był tam taki wąwóz i drzewo. Znaczy eee... wiele drzew, jak to w lesie. A drzewa mają oczywiście korzenie...-kontynuowałem swoją wymyśloną historię życia. Bardzo polubiłem Temvisa i nie chciałem go oszukiwać, ale ta rzeczywistość którą znam, jest dla mnie wszystkim co posiadam. Nie ma dla mnie żadnej innej opcji, muszę dbać o codzienność w której się znajduję, albo i tak już okrutna, stanie się nie do zniesienia.
Zresztą on i tak nie wyglądał na przekonanego. Chyba wiedział że coś kręcę. Pozostaje grać na czas, aż coś wymyślę.

-...I tam było takie strome zbocze... no więc idąc przez las, potknąłem się o korzeń i zjechałem z tej skarpy na plecach....a tam były te korzenie...z tych drzew...bo tam był las...- pęd myśli przelatujących mi przez głowę nie pozwalał się skupić na kłamstwie.

-Chcesz mi powiedzieć że to korzenie rozorały ci plecy?- przerwał mi Temvis, jednocześnie podnosząc jedną brew.

-Były ostre.- zdołałem wydusić, ale już wiedziałem że i tak mi nie uwieży. Mój wzrok coraz częściej zahaczał o nieszczęsne okno, nie ważne jak bardzo resztki zdrowego rozsądku krzyczały że to głupia opcja bez rzadnych szans powodzenia.

-Will, posłuchaj, jestem lekarzem z baaardzo dużym doświadczeniem. Doskonale wiem, że rzaden korzeń nie jest w stanie wyrządzić takich szkód. A to oznacza, że twoje obrażenia musiały zostać wywołane przez człowieka lub ewentualnie jakieś zwierzę i albo był to wypadek, albo padłeś ofiarą przemo..-

Nie dałem mu dokończyć. W ostatnim akcie desperacji rzuciłem się w stronę okna. To był najszybszy skok w moim życiu, już prawie dosięgałem parapetu kiedy...

Ruch.
Dotyk.
Pociągnięcie do tyłu...

Przez chwilę zaćmiło mi się przed oczami, zemdliło mnie z gwałtownego, mocnego bólu. To Temvis złapał mnie w pół, kiedy biegłem do okna. Teraz przyciągnął mnie do siebie.

-Próba ucieczki w twoim położeniu... musisz być naprawdę zdesperowany by ukryć przede mnią prawdę- powiedział głosem pełnym dezaprobaty i chyba...zawodu? Nie byłem w stanie wyczytać nic z jego twarzy bo stałem odwrócony do niego tyłem, dodatkowo unieruchomiony przez jego ramiona.

-Puść mnie. Proszę.- Jęknąłem pokonany.

-Wykluczone. Zaraz znowu spróbujesz uskutecznić jakieś głupoty i tylko zrobisz sobie krzywdę. Od dwóch godzin usiłuję wyciągnąć z ciebie prawdę i cały ten czas albo kłamiesz mi w żywe oczy albo wymigujesz się od odpowiedzi.- odpowiedział lekarz.

Czekaj..chwila...

-Od dwóch godzin?! Która godzina?! Jak nie zdąże wrócić do sierocińca to hrabia Levan mnie znó...-zamarłem w pół słowa. Zrozumiałem swój błąd i szybko zamknąłem usta.

-No, dokończ zdanie.- zachęcił mnie Temvis lekko kpiącym tonem.

Milczałem. Dureń, idiota. Dałeś się ponieść emocjom a teraz koniec z tobą.

-Aha. Czyli wszystko jasne. Przemoc domowa. Hrabia cię bije, a ty nic nikomu nie możesz powiedzieć bo będzie jeszcze gorzej. Teraz rozumiem czemu tak zaciekle broniłeś swojego sekretu... czemu się nad tobą znęca i kiedy?- spytał mężczyzna.

Cholerny wariat. Wszystkiego się domyślił.

-Nie lubi mnie i już. Jest rasistą, a ja odbiegam od jego "normalności" więc mnie nie cierpi i wykorzystuje każdy pretekst do zdzielenia mnie batem.- odpowiedziałem.
Temvis mnie puścił, stanął przede mną, i popatrzył mi w oczy.

-Na którą miałeś wrócić do sierocińca?-

-Na 17:00. Wtedy wszyscy mają wracać.-

-To cię zmartwię bo dochodzi 18:00. Jeśli ten psychopata faktycznie lubi cię bić to nie przepuści takiej okazji. Zanocujesz dzisiaj tutaj.- bardziej stwierdził niż zaproponował lekarz.

-Wykluczone. Jeśli nie wrócę na noc, to będzie jeszcze gorzej. A przecież kiedyś w końcu będe musiał wrócić.- odparłem zimnym tonem.

-Will! On się nad tobą pastwi! Daj sobie pomóc, inaczej znowu będziesz musiał przechodzić jakieś piekło!- zaprotestował Temvis.

-Przestań! Nie chcę twojej litości! Dam sobie radę! Dam sobie radę, tak jak zawsze daję przez 10 zachrzanionych lat w tym miejcu!- krzyknąłem. -Znasz już teraz całą historię. Wywiązałem się ze swojej części umowy, więc mnie wypuść. Już i tak mam przez ciebie przesrane.- dodałem zimniejszym tonem.

Temvis patrzył na mnię w milczeniu. Na jego twarzy pojawiały się skrajne uczucia. Złość, troska, niedowierzanie. W końcu westchnął i otworzył drzwi kluczem.

-Jak wolisz. To nie moja sprawa. W końcu jestem tylko losowym pracodawcą, nie mam prawa wtrącać się w twoje sprawy.- słyszałem w jego głosie, że wcale nie wierzy w swoje słowa. Ja również żałowałem swoich. Nie chciałem w taki sposób go odpychać. Zaofiarował mi pomoc, której przecież tak bardzo potrzebowałem. Jednak nie mogłem jej przyjąć.

-Tu jest twoje wynagrodzenie za te trzy dni. -podał mi sporą sakiewkę. Włożyłem ją do torby. Dał mi również jedną swoją koszulę bo moja była już do wywalenia. Była za duża, ale lepsze to niż nic. Podszedłem do drzwi. Obróciłem się jeszcze w progu.

-Przepraszam Temvis. Byłeś dla mnie taki dobry, a ja dałem ponieść się emocją.
Nie martw się o mnie, dam radę.- uśmiechnąłem się słabo. Bardzo bym chciał w to wierzyć.

-Trzymaj się dzieciaku.- uśmiechnął się i zmierzwił mi włosy. -Będzie mi cię brakować.- dodał jeszcze na porzegnanie.

Wyszedłem na korytarz. Jeszcze raz się obróciłem, po czym puściłem się pędem do sierocińca.

----------------------------------------

Doberek,

Oto i rozdzialik po 2 miesiącach czekania :D
Nie potrafię przezwyciężyć swojego lenistwa, a i wena przychodzi sporadycznie.

Miłego dnia/nocy,
¯⁠\⁠_⁠(⁠ツ⁠)⁠_⁠/⁠¯

Mrok. Nadzieja. Światło.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz