Pov. Temvis
Tamtego wieczoru bardzo próbowałem zająć czymś ręce. Robiłem lekarstwa, tkałem opatrunki, uzupełniałem księgę pacjentów. Dochodzi już 19, a moje myśli wciąż wracają do sprawy Willa. Z jednej strony dręczą mnie wyrzuty sumienia że go za długo zatrzymałem, a z drugiej, mam wrażenie że nie powinieniem go w ogóle wypuszczać. Z tego co mi powiedział, wynika że ten cały hrabia Levan to niezły sadysta. Nie wykluczone że dzieciakowi dzieje się teraz krzywda a ja nic nie robię...
Wstałem i podszedłem do okna. Przejrzałem się w nikłym płomieniu świecy odbijającym się na szybie.
Kogo widzę? Idiotę który nie potrafi się zająć własnymi sprawami.-"Ogarnij się w końcu! To nie twoja sprawa"- mówiła jedna część mnie.
-"Chyba żartujesz, nie możesz zostawić dziecka na pastwę losu. Przecież sam dobrze wiesz że go potrzebujesz! A on może teraz potrzebuje ciebie!"- krzyczała druga.
To była prawda. Odkąd go poznałem, czuje się zupełnie inaczej. Ostatnie lata spędziłem tułając się, to tu, to tam, szukają nie wiadomo czego. To właśnie ten chłopak sprawił że wreszcie coś się we mnie zapełniło. Wreszcie ta straszna pustka, została czymś wypełniona na trzy, marne dni. Ale przecież on ma własne życie. A z doświadczenia wiem, że jeśli będę się wtrącał to tylko coś zepsuję.
Usiadłem do biurka i znów zacząłem pisać.
Spędziłem nad tym niecałą chwilę, po czym wstałem, włożyłem płaszcz, zgasiłem świecę i wybiegłem w ciemną noc.* * *
Pov. WillPierwsze co poczułem kiedy przekroczyłem drzwi sierocińca to wrażenie że ktoś mi się przygląda. Kiedy zamknąłem za sobą drzwi, okazało się że niestety miałem rację. Naprzeciw wejścia, stał hrabia, otoczony wianuszkiem swojej straży. Na ich widok, nogi się pode mną ugieły.
- Proszę, proszę... ktoś tu się w końcu pofatygował by wrócić...- wycedził przez zęby Levan. -Ile przyniosłeś?- zapytał ostro.
Wyciągnąłem z kieszeni sakiewkę z pieniędzmi który dostałem od Temvisa.
Drżącymi dłońmi podałem go hrabi.
Otworzył worek i wysypał jego zawartość na ziemię. Najpierw wydawał się zaskoczony ilością pieniędzy które się poturlały po kafelkowej podłodze. Jednak po chwili w jego oczach można było dostrzec błysk chciwości a na jego ustach wykwitł paskudny uśmieszek.-Aha...widzę...nie dość że masz problemy z punktualnością, to jeszcze z lepkimi rękami...- powiedział hrabia.
-Ja tego nie ukra..-nie zdążyłem dokończyć bo jeden ze strażników wymierzył mi siarczysty policzek.
-Jak śmiesz się tak odzywać w obecności hrabiego, gnoju!?- wrzasnął.
- Ależ spokojnie Jones... ten mały złodziej zaraz dostanie karę adekwatną do swojego czynu.- oznajmił złowieszczo Levan.
Dwójka strażników chwyciła mnie za ramiona. Usiłowałem się wyrwać, jednak bez skutku. Szamotałem się jeszcze przez chwilę ale nagle poczułem że oberwałem czymś ciężkim w głowę. Świat mi się troił i dwoił przez oczami. Zanim zupełnie straciłem orientację usłyszałem jeszcze triumfalny głos hrabiego:
- Dziesięć lat temu popełniłem błąd, pozwalając by taka żałosna kreatura jak ty zamieszkała po dachem mojego przybytku. Jednak dzisiaj go naprawię, i to z nawiązką.- wykrzywił usta w paskudnym uśmiechu. -Idziemy- rozkazał.
CZYTASZ
Mrok. Nadzieja. Światło.
FantasyNastoletni elf mieszkający w sierocińcu, w wiosce na granicy Monstad i Dragon Spine. Bez rodziny. Bez przeszłości. Czy odnajdzie swoją ścieżkę i cel w życiu? ----------------- Akcja książki, rozgrywa się w świecie z Genshin Impact, ale raczej nie b...