— Jako wampiry obchodzicie święta? — spytał Minho, wchodząc razem z Jisungiem do jednego ze sklepów w mieście. Zbliżało się Boże Narodzenie, latarnie i drzewa ozdabiane były lampkami, aby chociaż nocą w ten magiczny czas nie były tak smętne i świeciły na kolorowo. W tym roku zima zapowiadała się bez śniegu, choć dzieci miały jeszcze nadzieje na to, że spadnie.
— Nie wiem. Ja niezbyt pamiętam jak to wygląda... po prostu jest choinka i chyba tyle. Jackson dzisiaj rano przyniósł jedną, obiecałem później pomóc w dekorowaniu jej — odpowiedział Han, przyglądając się regałom, na których stały rożne świąteczne figurki lub kule. Jedna szczególnie przykuła jego uwagę, więc wziął ją ostrożnie w dłonie, przyglądając postaciom w środku.
Znajdowały się w niej trzy białe choinki, przy których stały równie białe renifery. Wręcz błyszczały, a wraz z drobinkami brokatu tworzyły bajeczny widok i oczy Jisunga lśniły przepełnione zachwytem. Przesunął palcem po srebrnej podstawie, na której także wygrawerowane były choinki wraz z zimowym krajobrazem oraz reniferami. Nie potrafił oderwać wzroku od tej wspaniałej dekoracji, kiedy nagle poczuł ramie Minho oplatające go w pasie.
— Podoba ci się? — spytał Lee, przyglądając się kuli śnieżnej.
— Tak, jest śliczna — przyznał wampir, spoglądając na cenę znajdującą się pod spodem. — I super droga. Lepiej stąd chodźmy, inaczej będzie mi smutno, że mnie na nią nie stać. Zresztą, przyszliśmy tu po prezenty dla twojej rodziny i przyjaciół.
— Tak — pokiwał głową, patrząc jak kula śnieżna wraca na półkę. Jeszcze przez moment się jej przyglądał, po chwili czując jak młodszy wbija mu palec w żebra. — Auć, co ty robisz?
— Co się tak gapisz na te kule? Podoba ci się jakaś?
— Nie, tak sobie patrzyłem. Chodź, łajzo — pokręcił głową z dezaprobatą, kierując się dalej między regałami. Robienie prezentów nie było jego najmocniejszą stroną, choć zawsze się starał i każdy był zadowolony albo po prostu tak mówili, żeby nie sprawić mu przykrości.
— Co kupujesz chłopakom?
— Nie mam pojęcia... kubki im chyba kupie. W zeszłym roku dostali ode mnie ogromne zapachowe świeczki, które o dziwo naprawdę super pachniały po zapaleniu. Cynamonem i wanilią, Chan zachwycony całe święta ją zapałał żeby mu tak pokój pachniał — zaśmiał się rudowłosy, przyglądając rożnym rzeczom znajdującym się na regałach. Choć teoretycznie miał plan, westchnął ciężko pod nosem, jakby jego głowa była pusta.
— Patrz, te są ładne — zauważył wampir, wskazując trzy kubki zapakowane razem. Na każdym była przedstawiona inna postać; bałwan, renifer i elf. Minho parsknął pod nosem, spoglądając w stronę zadowolonego towarzysza.
— Idealnie pasują.
— Wiem — pokiwał głową Han, nadstawiając swój policzek, w który zaraz dostał całusa. Patrzył jak Minho bierze z półki zestaw kubków i idzie z nimi do kasy, podążając przy tym za starszym.
— Czy za tą nieocenioną pomoc coś się należy? — spytał Lee, chwile po tym jak wyszli ze sklepu. Objął jego szyję ramieniem, przytulając do siebie.
— Cała zgrzewka fanty, skończyła mi się. Bez niej nie mogę dobrze czytać.
— Dostaniesz nawet dwie.
— A mogą być trzy? Proszę.
— Zastanowię się.
— A jak ci coś obiecam?
— Co takiego? — spytał Minho, zerkając przy tym na Jisunga, który posłał mu porozumiewawcze spojrzenie i delikatny uśmiech pod nosem. Starszy jedynie prychnął, kiwając jednak zaraz głową na zgodę.
— Wiedziałem! Łatwo cię przekonać.
— Wykorzystujesz to... moje fantazje za bardzo cię ciekawią, niczego w życiu nie doświadczyłeś.
— I dobrze, dostaje za to fantę. Dobrze jest być niedoświadczonym — zaśmiał się młodszy, cmokając krótko policzek ukochanego. — Cieplutki jesteś...
— Możemy iść do mnie i się poprzytulać, hm?
— Na chwilkę możemy.
— Dobrze, na chwilkę.
*
Chwila, o której mówili podczas wypadu na zakupy przeciągnęła się o kilka godzin, podczas których leżeli w łóżku Minho, otuleni kołdrą. Przytulali się, rozmawiając przy tym albo całując. Dzisiejszego dnia nic się między nimi nie wydarzyło, najwidoczniej oboje woleli przenieść to na inny dzień i nie musieli nawet o tym rozmawiać.
— Robisz prezenty dla twojej rodziny? — spytał cicho Minho, przytykając nos do pachnących włosów Jisunga.
— Nie wiem... — przyznał, wtulony w ciało wilka. — Na święta powinno się dać prezenty, ale nawet nie mam pomysłu co im dać. Są nieśmiertelni, czego potrzebują martwe istoty? Nie jest nam zimno, nie śpimy, nie jemy ludzkiego jedzenia. Właściwie to nawet nie wiem co lubią, nie spędzam z nimi zbytnio czasu...
— Może powinieneś. Wiesz, do świąt zostało jeszcze trochę czasu, posiedź z nimi, popytaj — zasugerował Lee, na którego po krótkiej chwili spojrzał Jisung.
— Może będą robić jakieś świąteczne rzeczy to do nich dołączę.
— Będziecie ubierać choinkę, więc zapewne jakoś te święta będą szykować — przypomniał Minho, uśmiechając do Hana. Pomasował krótko tył jego głowy, tym samym wywołując cicho chichot zadowolenia.
— Jeszcze chwilkę z tobą poleżę i pójdę, dobrze?
— Dobrze.
Tak jak wcześniej, ich chwila przedłużyła się w godziny przytulania, przeplatane milczeniem, krótkimi rozmowami i pocałunkami. Choć nie chcieli się rozstawać, Jisung w końcu musiał iść, przygotowując się całą drogę powrotną na poważne przesłuchania, choć wiedział, że to nie będzie łatwe.
Dam radę, pomyślał, nawet z Jacksona wyciągnę dużo informacji.
CZYTASZ
new born || minsung
Fantasyjisung to nowonarodzony wampir, a minho dopiero przeszedł wilczą transformację.