Rozdział 2

213 16 0
                                    

By Naialka (perspektywa Vanessy)

Pamiętałam, co się wydarzyło. Wszystko tak dokładnie. Moje zdzwienie, zdezorientowanie, a po chwili przeszywający mnie strach i otulająca ciemność.

Teraz byłam przytomna, ale nie otwierałam oczu. Nie chciałam, by znowu wbili mi długą igłę w szyję. Chciałam zachować świadomość.

Półleżałam, półsiedziałam na miękkim... Fotelu? Sama nie wiem. Koło mnie była jakaś osoba, na której ramieniu spoczywała moja głowa. Dziwnie się czułam. Co chwilę się kołysałam. Znajome uczucie, byłam w... Samolocie! Na pewno.

Dopiero teraz to sobie uświadomiłam. Poczułam jak na czole zbierają mi się kropelki potu na myśl, że Harry nas gdzieś wywozi. Do innego kraju? Na pewno, ale w takim razie... Jak uciekniemy?

Minęły dwa lata. Przez dwa lata żyłam w niepewności, czy jeszcze go kiedyś spotkamy. I proszę - pojawił się. Nie wiem czy to przypadek, czy wczepił nam jakiś czip, który zawsze informuje go o miejscu w jakim się znajdujemy, ale wiem, że jest to coraz bardziej dziwne. Czy już do końca życia będziemy na niego zdane?

Delikatnie uchyliłam powieki, ale nie był to dobry pomysł.

- Budzi się! - usłyszałam nieznajomy głos. Jak oni to zauważyli?!

- Liam - głos Harrego - masz!

To było ostatnie, co usłyszałam. Po raz kolejny zapadła ciemność, z którą już nawet nie próbowałam walczyć.

***

Lek usypiający powoli przestawał działać. Czułam, jak ktoś mnie niesie. Wiatr co chwilę owiewał mi twarz, co znaczy, że byłyśmy na dworze.

Otworzyłam oczy, mając dość czarnego koloru. Jak zwykle, szybko zanalizowałam swoje położenie.

Niósł mnie Harry, tak to na pewno on. Byliśmy na dworze; zamiast ziemi był złocisty piasek. Z tyłu głowy słyszałam szum wody, przed oczami rozciągał mi się widok największego, najcudowniejszego domu. Nigdy takiego nie widziałam. Było to raczej coś w rodzaju willi, a po bokach i z tyłu budynku rozciągał się mocno zielony las.

- Jak się spało? - zaśmiał się Harry, orientując się, że odzyskałam przytomność.

- Cudownie, nie powinno cię to obchodzić - powiedziałam jeszcze lekko zaspanym głosem. Stłumiłam ziewnięcie.

Przekroczyliśmy próg ogromnej bramy, a następnie dużych, drewnianych drzwi od wejścia do willi. W każdym miejscu stały grupki lub pojedyncze osoby. Sami faceci, ubrani w czarne obcisłe spodnie i czarne, skórzane kurtki.

Sara wspominała, że Harry mówił coś o mafii, ale... Nie spodziewałam się czegoś takiego!

Dookoła panował ogromny szum i zmieszane głośne głosy. Zaraz po wejściu do oświetlanego wnętrza, Harry został zmuszony do zatrzymania. Cały korytarz był pełny ubranych na czarno mężczyzn, którzy widząc Harrego zaczęli się rozstępywać, tworząc nam przejście.

Byłam pod wrażeniem, wszyscy dokładnie mnie obserwowali, a widząc srogie spojrzenie Harrego, szybko odwracali wzrok. Najwyraźniej Harry był tu dosyć ważną osobą, co odrobinę mnie martwiło. Jak my teraz uciekniemy, skoro w każdym miejscu znajdują się... Oni? A co z Marco i Niallem? Na pewno się martwią.

Z całej siły próbowałam wysunąć głowę. Lekko przekręciłam ją w prawą stronę, chcąc zobaczyć nasze tyły.

Odetchnęłam z ulgą, gdy zobaczyłam, że tuż za plecami Harrego szedł Louis i niósł także przytomną już, Sarę. Dziewczyna co chwilę dawała mi jakieś znaki wyrazem swojej twarzy, jednak nie mogłam nic zrozumieć. Nie byłam w tym dobra.

Nawet nie zauważyłam, gdy znaleźliśmy się w ogromnej windzie. Po paru minutach Harry powędrował w stronę dużych drzwi, które otworzyły się, niewydając żadnego dźwięku.

Harry nie użył klucza. Otworzyły się automatycznie, gdy jakiś chłopak wpisał kod w małym okienku obok drzwi.

Moim oczom ukazał się ogromny pokój. Piękne meble, duży telewizor, okno na całą ścianę z cudownym widokiem i balkon. Dwa łóżka, jedno na jednym końcu pokoju, drugie na drugim, białe ściany. Pokój jak z bajki. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom.

Jeśli Harry chciał nas "więzić" w takich warunkach, to ja sama już nie wiedziałam, czy chciałam stąd uciekać.

Zaginione 3 || H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz