Rozdział 6

180 13 0
                                    

Wszystkie światła zgasną i znikną
Nigdy nie trać wiary, chcemy aby wszystkie z tych zmartwień były w tyle
Słodka ucieczka, być wolnym z otwartym sercem
Niech światło słońca znajdzie nas
Nie dbamy o nic więcej, słodka ucieczka
Zupełnie jak w niebie, nic nas teraz nie zatrzyma

By Naialka (perspektywa Vanessy)

Nadszedł dzień, w którym miał się odbyć ten "ważny bal". Już od początku mój humor raczej nie był przepełniomy szczęściem, a wiadomość, że mam założyć sukienkę sprawiała, że miałam ochotę wymiotować. Niech Harry sobie sam ją zakłada. Ja to mam w poważaniu, wyglądam okropnie.

- Bez przesady, wcale nie jest źle! - powiedziała Sara, wychodząc z łazienki. Łatwo jej mówić, ona uwielbiała sukienki, ślicznie w nich wyglądała i do tego czuła się komfortowo. Za to ja miałam odwrotnie.

Już miałam coś powiedzieć, jednak przerwał mi Harry, który gwałtownie otworzył drzwi i energicznie wbiegł do pokoju.

- Wow - wydusił, patrząc na Sarę i na mnie.

- Zamknij się, zdejmuję to - powiedziałam, wstając z łóżka. Zrobiłam krok do tyłu, gdy Harry podszedł bliżej.

- Nie ma takiej ewentualności, niedługo przyjeżdża bardzo ważna osoba i nie możemy tego zepsuć! - powiedział chłopak.

- Wyglądam jak idiotka, Jezu. Daj spokój, zostanę w pokoju i ten "ważny" mnie nie zobaczy.

- Zwariowałaś? Wyglądasz doskonale, a ten ważny musi cię zobaczyć! Dobra dziewczyny - klasnął w ręce, jego dzisiejszy humor był zadziwiający. Tryskał energią, czego nie można było powiedzieć o mnie - zaraz przyjdą ludzie, którzy was umalują i uczeszą. Do później! - krzyknął jeszcze Harry, wychodząc z pokoju.

- Oszalał - powiedziałam pod nosem i wróciłam na łóżko.

***

Po godzinie 19 byłam już gotowa. Co chwilę przeglądałam się w lusterku. Moja twarz nawet mi się podobała, ale sukienka...

Do naszego pokoju weszło dwóch chłopaków, których jeszcze nie miałam okazji poznać. Jeden dosyć wysoki, umięśniony, czyli zapewne silny z krótko obciętymi włosami i drugi w czarnych włosach, też wysoki.

Uważnie się im przyglądałam,  będąc ciekawa, po co przyszli.

- Cześć - odezwał się ten w czarnych włosach - jestem Zayn, a to Liam. Będziemy was dziś pilnować podczas imprezy - powiedział radośnie, a mi się skręciło w żołądku. Skąd u wszystkich taki przypływ szczęścia?

- Żartujecie, prawda? - odezwała się Sara, charakterystycznie unosząc brew.

- Nie, jest to nasze zadanie na ten wieczór. Nie możecie być obok siebie - to słowa szefa, a my nie możemy tego kwestionować - odezwał się Liam.

To odrobinę dziwne. Harry przez cały czas pozwalał nam być we dwie w pokoju, a nagle postanowił nas rozdzielić. Świetnie.

Jednak gdy zobaczyłam ogrom miejsca i tłumy ludzi, uświadomiłam sobie, czemu Harry nie chce byśmy były razem. Gdy nasze umysły działają wspólnie, potrafimy dokonać nawet niemożliwego. A w takim tłumie łatwo można by się zgubić i uciec do lasu, gdzie raczej niełatwo byłoby nas znaleźć.

Wszystko było precyzyjnie zrobione, ułożone, udekorowane. Piękne oświetlenie, drewniane stoły, na których było bardzo dużo jedzenia i alkoholi. Teren imprezy wchodził w głąb lasu, a na drzewach także rozwieszone były różne światła i plakaty, którym nie zdążyłam się przyjrzeć przez Liama, który co chwilę prowadził mnie do innego miejsca.

Zaginione 3 || H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz