Pełzając w mojej skórze
Te rany, one się nigdy nie zagoją
Strach jest sposobem, w jaki upadam
Sprawiając, że trudno się połapać, co jest prawdziweBy MrsBorussen (perspektywa Sary)
Nadeszła noc, a wraz z nią nowy pomysł na ucieczkę. Jednym ruchem ręki ściągnęłam prześcieradło z mojego łóżka i rzuciłam je Van.
- Po co mi to? - zapytała zdziwiona dziewczyna.
- Zrobimy z tego linę - odparłam, rozbierając kołdrę z poszewki.
- Jak to?! I ty myślisz, że ja wyjdę przez balkon po prześcieradłach przywiązanych do barierki?
- No wiesz, zawsze możesz zostać tu z Harrym - powiedziałam z lekkim uśmiechem na ustach.
Moja przyjaciółka chyba postanowiła trzymać się planu ucieczki, bo zaczęła uważnie związywać ze sobą poszewki i prześcieradła. W głowie Vanessy nadal panował rozsądek, który chronił ją przed śmiercią i ryzykiem. Był on, co prawda znacznie mniejszy niż wcześniej, ale i tak dawał o sobie znać.
Gdy ,,lina" była już gotowa, starannie przywiązałam ją do balustrady. Spojrzałam w dół, ostatni materiał dotykał ziemi.
Pociągnęłam za prześcieradła, parę razy by upewnić się czy są mocno przywiązane, przeszłam przez barierkę i ześlizgnęłam się w dół.
- Teraz ty - powiedziałam, rzucając ostre spojrzenie, lekko przestraszonej Van stojącej na balkonie.
- Okay. Zrobię to - odrzekła Vanessa tak cicho, że ledwo usłyszałam, co powiedziała.
Dziewczyna złapała mocno ,,linę" i zsunęła się po niej na ziemię.
Odwróciłyśmy się z nadzieją ucieczki, a naszym oczom ukazali się Marco i Niall.
Spojrzałam w cudne, zielone oczy blondyna i nie czekając ani chwili dłużej pocałowałam go czule.Niall i Van obściskiwali się obok szepcząc sobie coś na ucho.
Nasza chwila namiętności niestety nie trwała długo, bo za sobą słyszałam już strzały z pistoletu.
Odwróciłam się gwałtownie i zaczęłam uciekać w stronę lasu. Nie mogłam odpuścić takiej okazji, teraz albo nigdy postawiłam wszystko na jedną kartę, mogłam za to zapłacić życiem, ale już nie raz pchałam się w ramiona śmierci.
Duża ilość strzałów zaczęła padać niebezpiecznie blisko. Gdy byłam już odpowiednio daleko, stanęłam na chwilę, by sprawdzić, czy każdy uciekł i wtedy zobaczyłam jak jedna z kul dosięgła ręki Van.
Dziewczyna padła na ziemię, a Niall pobiegł w jej stronę. To musiało się źle skończyć.
Patrzyłam z przerażeniem w oczach, jak jeden z pocisków wbija się Niallowi w ramię. Porywacze bez wahania wzięli Vanessę na ręce i uciekli do budynku. Podbiegliśmy do zakrwawionego Nialla i pomogliśmy mu wstać.
***
Nasza wędrówka przez las wydawała się długa i mozolna, choć minęło dopiero 40 minut.
- A co z Vanessą? - spytałam, patrząc na Marco.
- Wrócimy po nią, nie martw się.
Tak też zrobiłam, Harry przecież zadba o zdrowie Van, więc jej życiu nic nie zagraża.
Niall już ledwo szedł i z każdym metrem tracił coraz więcej krwi. Wiedziałam, że w takim stanie każda minuta się liczy.
Po chwili jednak dotarliśmy do szpitala. Lekarze natychmiast zabrali naszego przyjaciela do zabiegowni, a ja i Marco usiedliśmy w poczekalni.
Położyłam głowę na ramieniu chłopaka ze zmęczenia i powiedziałam:
- Boję się, że nigdy stąd nie uciekniemy, a Harry zawsze będzie nas dręczyć.
- Uciekniemy, gdzieś daleko, gdzie nawet Harry nas nie znajdzie i będziemy już zawsze razem, przysięgam - wyszeptał blondyn, całując mnie w czoło.
![](https://img.wattpad.com/cover/42588295-288-k264620.jpg)