Rozdział 11

135 13 0
                                    

By MrsBorussen (perspektywa Sary)

Lekarze przekazywali nam coraz lepsze wieści dotyczące stanu zdrowia zarówno Van, jak i Nialla. Wszystko narazie szło po naszej myśli, tylko trochę martwił mnie fakt, że od dłuższego czas do szpitala nie wpadli Harry i Louis. Mogło to oznaczać tylko jedno, a mianowicie to, że mieli pomysł jak nie dopuścić do naszej ucieczki.

Marco poszedł odwiedzić Nialla, a ja usilnie próbowałam dostać się do Vanessy, choć jej lekarz chyba nie był zadowolony z moich odwiedzin i pięciokrotnie wyrzucał mnie z sali, ale ja się nie zrażałam.

Podeszłam do ściany na drugim końcu korytarza, wzięłam rozbieg i wpadłam do sali, wywarzając drzwi.

Lekarza chyba trochę zaniepokoiło moje zachowanie, bo zlecił żeby zrobiono mi tomografię głowy, co oznacza, że uważał mnie za kompletną wariatkę, którą zresztą byłam.

Po badaniu, które oczywiście nic nie wykazało, wróciłam do poczekalni, gdzie czekał już na mnie Marco.

- Gdzie byłaś? - zapytał zdziwiony chłopak.

- To długa historia - powiedziałam siadając na krześle.

Blondyn usiadł obok mnie i powiedział:

- Razem z Niallem zadecydowaliśmy, że wrócimy do Anglii, pobierzemy się a potem wyjedziemy gdzieś daleko stąd, na przykład do Azji.

- Aha, czyli zadecydowaliście o mojej przyszłości nawet nie pytając mnie o zdanie? - wstałam zirytowana.

- Masz coś przeciwko? Możemy coś zmienić - powiedział chętny do kompromisu Marco.

- Azja?! Umiesz Japoński lub Koreański, a może Chiński? Wątpię. A poza tym, skąd wiesz, że uda nam się wrócić do Anglii?

-  Nie wiem, ale mam nadzieję i ty też powinnaś ją mieć.

- Nie znasz Harrego -
stwierdziłam realistycznie.

- Tylko spróbujmy. Co nam szkodzi? - prosił Marco.

- Dobra, niech będzie - przystałam na jego propozycję.

***

Nadeszła noc, wszyscy w całym szpitalu już spali z wyjątkiem mnie. Cicho zakradłam się do drzwi i wyszłam z budynku.

Rozejrzałam się dookoła, a wszędzie był las i tylko jedna ścieżka prowadząca w kierunku morza. Uznałam, że pójście nią będzie najlepszym wyjściem i w jednej chwili znalazłam się na plaży.

Szłam dość szybkim krokiem po jeszcze ciepłym od słońca piasku, aż dotarłam do drogi prowadzącej do bazy mafii.

Przez chwilę się zawahałam, ale w końcu pewnym krokiem zaczełam podążać do willi.

Gdy byłam już wystarczająco blisko zauważyłam, że przed budynkiem odbywa się jakieś szkolenie.

Mężczyźni ubrani na czarno strzelali do celu, ścigali się i czołgali. Wielkie drzwi willi się otworzyły, a ze środka wyszedł Harry. Mężczyźni ubrani na czarno ustawili się przed drzwiami, a na całym dziedzińcu zapanowała cisza.

Porywacz zaczął przemawiać, choć słowa nie były dla mnie zrozumiałe, dopóki nie usłyszałam swojego imienia.
Fakt, że Harry mówił coś o mnie przeraził mnie.

Odwróciłam się i zaczęłam biec w kierunku szpitala, tak szybko jakbym przed czymś uciekała choć nikt mnie nie gonił. Cała zdyszana wpadłam do poczekalni i usiadłam na krześle.

Co Harry planuje? Dlaczego mówił o mnie? Czy jesteśmy bezpieczni? Te pytania nie dawały mi spokoju.

Zaginione 3 || H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz