Rozdział 8

156 12 0
                                    


Jeśli zobaczę Cię znów
I myślisz o tamtym i dzisiejszym mnie
Choć to boli tak słodko
Mówią, że wszystko co dobre szybko się kończy
Zmieniłaś moje życie kompletnie...

By Naialka (perspektywa Nialla)

Ze zniecierpliwieniem czekaliśmy na nasz lot. Co chwilę przecierałem rękami czoło z potu, czując coraz większe rozdrażnienie.

A jeśli dziewczynom coś się stało? Harry wywiózł je do innego miejsca? Myślałem o policji, ale co oni mogą zrobić? Są zbyt słabi.

Marco nerwowo zerkał na zegarek, sprawdzając godzinę. W życiu aż tak bardzo nie dłużył mi się czas. Bolał mnie brzuch, a głowa była przepełniona tysiącem myśli.

- Oni sobie z nas jaja robią - powiedział gniewnie Marco.

- Ile już się spóźnia?

Marco poraz kolejny spojrzał na zegarek i odpowiedział:

- 20 minut!

- Boże - westchnąłem i zrezygnowany usiadłem na ksześle.

***

Po kolejnych dwudziestu minutach na reszcie doszła do nas informacja, że samolot już jest.

Od razu zerwaliśmy się z naszych miejsc i biegiem ruszyliśmy we właściwą stronę, łokciami przypychając ludzi.

Cały zdyszany i spocony (w końcu) usiadłem na miejscu przy oknie w samolocie. Marco był tuż obok.

Moje myśli były okropnie "rozbiegane" przez co głowa niemiłosiernie mi pulsowała i choć starałem się zmusić swoje ciało do snu, to jedynie liczba myśli i emocji się powiększała. Zazdroszczę Marco, który przespał cały lot.

***

- Cholera! - krzyknąłem, gdy po raz kolejny zahaczyłem o wystającą gałąź.

- Zamknij się, jeszcze nas ktoś usłyszy - uciszył mnie szeptem przyjaciel.

Od kilkunastu minut błądziliśmy po ogromnym lesie. Było ciemno i dosyć chłodno, jak na lato, co cholernie wszystko utrudniało.

Na głowach mieliśmy czarne kaptury, by przypadkiem ktoś nas nie zobaczył. Mnie wiele osób tu znało, więc mielibyśmy przesrane.

Kiedyś Harry zabrał mnie do głównej bazy. Były to nasze pierwsze dni "znajomości". Myślałem, że to spoko gość, ale gdy zabrał mnie do tego miejsca stwierdziłem, że ma poważny problem. Chciałem się od niego jakoś uwolnić, ale jak to on powiedział "wiem już za dużo" i nie pozwoli mi odejść. Wtedy zaczął się koszmar.

Pamiętam też jak Vanessa opowiadała mi pierwsze "spotkanie" z Harrym. Jeśli dziewczyny radziły sobie w takim lesie, to ja je serio podziwiam.

Z zamyślenia wyrwało mnie mocne szarpnięcie za ramię. Zdezorientowany przyległem całym ciałem do pnia drzewa, odetchnąłem, gdy zobaczyłem, że to Marco. Gestem ręki pokazywał mi żebym był cicho.

Po kilku minutach szepnąłem:

- Co jest?

- Wychyl się trochę, to zobaczysz.

Zrobiłem tak, jak powiedział. Wychylałem się powoli, aż moim oczom ukazała się część jakiegoś budynku. Oświetlone pomieszczenia widoczne były zza okien, gdzie krzątały się starsze kobiety i jak na mój wzrok mężczyźni.

- Chyba znaleźliśmy bazę Harrego - powiedziałem, ponownie czując nadzieję i podekscytowanie.

Zaginione 3 || H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz