Rozdział 4

192 17 1
                                    

Czasem czuję, że pęka mi serce
Ale zostaję silny i trzymam się, bo wiem
Że cię jeszcze zobaczę, oh
To nie jest miejsce gdzie to się kończy [...]

By Naialka (perspektywa Nialla)

Wraz z Marco nerwowo chodziliśmy po całej łazience. Nie mieliśmy pomysłu, Harry i Louis moglibbyć wszędzie, a szukanie po całym mieście byłoby bez sensu.

Więc co chwilę pocierałem kark, bojąc się, że już nigdy nie zobaczymy dziewczyn. A tego bym na pewno nie przeżył.

Mój przyjaciel miał mocno wykrzywioną twarz i zmarszczone czoło, zawzięcie nad wszystkim myśląc. Aż dziwne, że nie bolała go głowa.

Czułem zawroty i miałem czarne mroczki przed oczami. Każda myśl o Vanessie sprawiała, że do oczu zbierały mi się słone łzy. A nie pora na płacz.

Kucnąłem na podłodze, plecami pocierając o ścianę. Marco dalej krążył po łazience, jakby to miało nam jakoś pomóc.

I w pewnej chwili zerwałem się z miejsca. Gwałtownie podskoczyłem, wyrywając tym przyjaciela z głębokiego zamyślenia. Odrobinę się przestraszył mojej szybkiej reakcji.

Ale jednak, kucnięcie opłaciło się. Pod białą szafką tuż pod zlewem coś błysnęło. Szybko sięgnąłem po to ręką.

Leciutki , złoty iphone. Nikt z nas takiego nie ma, co oznaczało tylko jedno.

- O cholera, być może jesteśmy uratowani! - wykrzyknąłem na całe gardło. Chyba miałem to po Vanessie, która co chwilę mówiła podniesionym głosem, gdy się czymś ekscytowała. Uwielbiałem tą jej reakcję, wtedy wiedziałem, że jest to na pewno ona, charakterystyczna cecha.

- Co to jest? - zapytał Marco patrząc na telefon w mojej prawej dłoni - nie gadaj - dodał, gdy dokładnie mu się przyjrzał.

- To telefon albo Louisa, albo Harrego. Pewnie któryś go zgubił. O w dupę, szybko odblokujmy go - powiedziałem, klikając przycisk blokady.

Szybko przejechałem palcem po ekranie i wcisnąłem aplikację z obrazkiem wiadomości. W oczy od razu rzuciło mi się imię "Harry".

Przejechałem w górę wiadomości drżącymi rękami. Serce biło mi coraz szybciej od nadmiaru emocji, już dawno tego nie czułem. Zacząłem czytać pierwsze wiadomości sprzed dwóch dni.

Louis: Nie uwierzysz, Boże, ale sytuacja...

Harry: Nie będę się bawił w zgadywanki, pisz.

Louis: Dobra luz. Chyba widziałem te twoje lasie

Harry: CO?! Jeśli zamierzasz sobie ze mnie żartować, to lepiej to skończ!

Louis: Nie, serio. Stały przy straganie, zobaczyłem je przypadkiem, ale mnie nie widziały.

Harry: Nie chrzań, było coś zrobić! Jak ja je teraz znajdę?

Louis: Wyluzuj stary. Przecież nie jestem taki głupi, śledziłem je. Wiem gdzie mieszkają :p

Harry: Dobra Jezu. Jadę do ciebie, jesteś teraz w hotelu?

Louis: Tak, czekam.

- No nie! To przez Louisa - powiedziałem, na moment odrywając wzrok od komórki.

- Znasz gościa? - zapytał zdziwiony Marco.

- Ta, kumpel Harrego, prowadzą razem interesy. Oboje są... Dosyć ważni.

Marco skinął głową i nakazał, bym czytał dalej. Teraz wiadomości napisane zostały wczoraj.

Louis: Okej, to co robimy? Jutro idziemy?

Harry: Tak, zakradniemy się pod dom i wejdziemy oknem, jutro ci jeszcze wyjaśnię.

Louis: Dobra, ale co potem? Chyba nie będziemy z nimi w tym mieście...

Harry: Nie, zwariowałeś? Na pewno mieszkają z Niallem i tym drugim. Już wszystko załatwiłem, zabierzemy je na Jamajkę, mam 4 bilety.

Louis: Chcesz je zabrać do głównej bazy?!

Harry: A masz lepszy pomysł?

Dalej nie czytałem. Odłożyłem telefon, a na mojej twarzy wykwitł ogromny uśmiech.

- A więc Jamajka... - powiedział zduszonym głosem Marco.

- Okej, to chodźmy na lotnisko!

- Teraz? O 2 w nocy? Jutro rano pójdziemy - powiedział, a ja szybko się z nim zgodziłem.

Teraz już nic nie było ważne. Liczyło się tylko to, by znaleźć dziewczyny.

Zaginione 3 || H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz