Rozdział 7

169 12 1
                                    

By MrsBorussen (perspektywa Sary)

Nikt już nie wejdzie mi w drogę.
Nikt już nie namiesza mi w głowie. ~ Guns N'Roses

Od dłuższego czasu próbowałam znaleźć Vanessę, ciągnąc Zayna po całej sali pod pretekstem znalezienia mojego ulubionego ciasta.

Chłopak już się lekko niecierpliwił i błagał mnie żebyśmy na chwilę usiedli i już miałam uledz jego prośbom, gdy gdzieś w tłumie ludzi dostrzegłam Liama.

Podbiegłam do chłopaka, chwyciłam mocno za kołnierz koszuli i spytałam:

- Gdzie do jasnej cholery jest Vanessa?! - rzuciłam mu groźne spojrzenie.

- Poszła na górę... - odparł nieco speszony Liam.

- Czemu? - zapytałam szybko, ale już spokojnie.

- Yyy... tak trochę się upiła - niechętnie przyznał chłopak.

- Co?! Przecież miałeś jej pilnować! - wykrzyknęłam zdziwiona.

Van nigdy nie przepadała za alkoholem, jak jest okazja to wypije może z kieliszek, ale nie więcej.

Zdezorientowana całą sytuacją, postanowiłam szybko pójść do Harrego.

Odeszłam szybko od Liama, nie słuchając nawet jego ostatnich słów i usiadłam przy stoliku naszego porywacza. Obok chłopaka siedzieli trzej bardzo elegancko ubrani mężczyźni.

Siedzący w środku, przystojny, krótko obcięty szatyn wydawał się być szefem wszystkich szefów tej mafii. Stwierdziłam to po tym, że wszyscy mówili do niego szefie.

Ta scena przypominała mi trochę fragment filmu ,, Ojciec Chrzestny", bo zdecydowanie środkowy mężczyzna był kimś na wzór ojca chrzestnego tej mafii.
Harry rzucił mi ostre, zdziwione spojrzenie i w końcu zapytał:

- Co się stało? - w jego głosie było słychać złość i zniecierpliwienie.

- Ten twój bandzior upił Vanessę! - krzyknęłam z wyrzutem, a szef mafii spojrzał na mnie zdziwiony, zdejmując okulary przeciwysłonczne. Kurde, co za gość? Kto nosi okulary przeciwsłoneczne nocą?

- Savanno idź na górę, mam ważne sprawy - poprosił lekko już zestresowany Harry.

Powiedział do mnie Savanna, choć dobrze wiedział, że nie mam tak na imię, więc to chyba na serio ważne spotkanie. Może nawet wystarczająco, aby je zniszczyć.

Uderzyłam rękami o blat stołu i już chciałam coś wykrzyczeć, gdy Zayn zatkał mi usta i wyprowadził mnie z sali balowej, a wszyscy goście patrzyli się na nas z szokiem.

***

Przystałam no kolejne błagania Zayna, który i tak wyleci z pracy, a przynajmniej on sam twierdził, że go wyleją i poszłam prosto do pokoju.

Vanessa leżała już na łóżku półprzytomna, bredząc jakieś głupoty o cieście z truskawkami. Przkryłam dziewczyne kołdrą i poszłam się wykąpać.

Gdy wyszłam z łazienki, Van już smacznie spała, więc i ja postanowiłam się położyć.

***

Następnego dnia, sprawa również nie wyglądała dobrze, choć biorąc pod uwagę, że w noc Van dwa razy spadła z łóżka i w końcu spała na podłodze, to dziś była w świetnym stanie.

Leżała spokojnie na łóżku mamrocząc co chwila, że chce wody, bo zaraz zwymiotuje.

Drzwi do naszego pokoju były zamknięte, a Harry chyba stwierdził, że lodówka z jedzeniem byłaby świetnym narzędziem do ucieczki, bo nigdzie w pokoju jej nie było. Na szczęście o godzinie 9, jak codzień, przyszła do nas Slave niosąc nam śniadanie.

Kobieta weszła do środka, postawiła tacę z jedzeniem na stoliku, spojrzała na Vanessę i chyba wolała nic nie mówić, ale w końcu spytała:

- Co jej się stało?

- Ma kaca - odpowiedziałam, a Jamajka zrobiła skrzywioną minę.

- Przynieść jej tabletki na ból głowy?

- I szklankę wody, jeśli możesz - poprosiłam z uśmiechem.

- Pewnie - odparła kobieta i wyszła z pokoju.

Parę sekund po wyjściu Slave do sypialni, wpadł rozwścieczony Harry.

- Co wy wczoraj wyrabiałyście?! - wydarł się chłopak, ściągając z Van kołdrę.

- Możesz być trochę ciszej? - zapytała niemrawo. Harry przewrócił oczami.

- Słuchaj, mam w dupie twojego szefa! Jeśli coś ci nie pasuje to było nas nie zabierać - Harry ścisnął moje policzki i rzucił mnie na podłogę, wykrzykując:

- Mój szef chce cię widzieć! Masz 2 minuty, ogarnij się i wychodzimy. - chłopak wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami.

Przebrałam się w błękiną sukienkę do ziemi, założyłam złoty naszyjnik z turkusowo-niebieskimi kamieniami, złotą bransoletkę do kompletu i zaczęłam się malować.

Minęło już 10 minut i Harry bardzo się niecierpliwił, waląc pięściami w drzwi.

Gdy już wychodziłam, zaspana Van rzuciła niewyraźnie:

- A i powiedz Niallowi, żeby przyjechał na białym jednorożcu.

Ta ostatnia część zdania lekko mnie zaniepokoiła, ale w końcu przytaknęłam przyjaciółce i wyszłam z pokoju.

***

Kiedy razem z Harrym nareszcie dotarliśmy do najbardziej luksusowego pokoju w całym domu, szef mafii poczęstował nas whisky i usiedliśmy w fotelach.

- Jestem pod wrażeniem twojej odwagi, siły i determinacji - zaczął szatyn. - jesteś szybka, sprytna i do tego piękna, chcielibyśmy kogoś takiego u nas - powiedział szef z uśmiechem.

Otworzyłam usta ze zdziwienia i zamrugałam rzesami. Harry wydawał się być sparaliżowany z szoku.

- To chyba pomyłka - odparłam wreszcie cicho.

- Nie, tu chodzi o ciebie - upewnił mnie jeden w pomocników szefa, kładąc mi ręke na ramieniu.

- Jestem Robert, masz tu mój numer jak się zdecydujesz, to zadzwoń. Byłabyś świetna w tej roli - zapewniał mnie szef.

- Dobrze... - powiedziałam niepewnie.

- A teraz Manuel, zaprowadź Savanne do pokoju - poprosił bardzo wysokiego blondyna stojącego na przeciwko mnie.

Wychodząc z pokoju spojrzałam jeszcze na Harrego, który siedział znieruchomiały w fotelu, będąc w jeszcze większym szoku niż parę minut temu.

***

Gdy weszłam już do mojego pokoju, zastałam Slave opiekującą się Vanessą.

- Co się stało? - spytała kobieta, patrząc na mnie z zaniepokojeniem.

- Nic, nic... - zapewniłam ją nadal drżącym głosem.

Jamajka i tak mi pewnie nie uwierzyła, bo byłam strasznie blada i roztrzęsiona, ale na szczęście nie wracała już do tego tematu, a ja położyłam się na łóżku, rozmyślając o wszystkim co zaszło.

Zaginione 3 || H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz