∆ Sobota 17 sierpnia 2041
Ciężkie, duszne powietrze, przytłacza spacerujących ulicami Detroit ludzi. Androidy też odczuwają konsekwencje wysokiej temperatury; ich organizmy również starają się ochłodzić za wszelką cenę, co w przypadku mechanicznych, oznacza wzmożoną pracę chłodnicy, w jaką każdy z nich jest wyposażony. Paradoksalnie, rozpaczliwe obniżanie temperatury, może dla tego konkretnego komponentu skończyć się przegrzaniem, dlatego Jacob i Chloe wzdychają z ulgą, gdy przekroczą próg klimatyzowanego baru.
Lokal jest utrzymany w dość ciemnych odcieniach ceglastej czerwieni, światła są przytłumione, dając efekt przyjemnego, otulającego półmroku. Jest to kameralne miejsce, gdzie z reguły przebywają stali bywalcy, a nowe osoby, jeśli się pojawią, nie są od progu witane nieufnymi, ciekawskimi spojrzeniami. I co najważniejsze dla androidów, bar serwuje również przeznaczone dla nich alkohole, produkowane na bazie tyrium i na ten moment, jest niestety jednym z niewielu tego typu miejsc na mapie miasta.
Przy ukrytym w głębi lokalu stoliku, siedzi już Markus, wraz z Aurelią i Simonem, a także North. RK200 macha do Chloe i swojego brata, który z uśmiechem na ustach, lekko tanecznym krokiem, zmierza w stronę stolika w rytm piosenki One Night in Bangkok.
- Nic nie zamówiliście? - pyta Jake, wskazując blat stołu, na którym stoi tylko plastikowa podstawka, trzymająca małą kartkę z menu.
- Czekamy, aż wszyscy się zjawią - tłumaczy Simon i z ironicznym uśmieszkiem wskazuje brodą starszego z Manfredów. - Poza tym, jestem więcej, niż pewny, że Markus urządził sobie mały biforek we własnym towarzystwie.
Pokryty drobnymi piegami nos marszczy się w ironicznym grymasie.
- A co, czyżby kogoś rozbolało, że nad moją głową nie wisi wściekła żona z packą na muchy, czy jakimś klapkiem i nie napieprza mnie po głowie za łyk piwa?
Aurelia zwija dłoń w pięść i uderza lekko ramię przyjaciela, co ten komentuje rozbawionym parsknięciem.
- Oszczędzaj tę rączkę, bo będziesz miała dużo szklanek do podniesienia - kpi jeszcze Markus, zanim do rozmowy włączy się RK300.
- Właśnie. A skoro to impreza z okazji nowej pracy mojego brata, to proponuję, żeby postawił kolejkę, bo wiem, że ma jeszcze jakieś oszczędności.
- Jacob zaproponował to wyjście, więc może on kupi nam małe co nieco? - odpowiada pytaniem Markus. - Pracuje na dwóch etatach, stać go.
- Ok, dobra. - Uniesione ręce Simona, pomagają mu skupić na sobie uwagę przyjaciół. - Mam wprawę w rozwiązywaniu konfliktów, dlatego proponuję układ: czekamy na Adriana, a jak już będziemy w komplecie, każdy postawi kolejkę i będzie po problemie. Pasuje? Pasuje. Cieszę się, że wszyscy jesteśmy zadowoleni.
Przez chwilę wszystkie spojrzenia skupiają się na PL600, który wyraźnie zadowolony ze swojej propozycji, rozkłada nonszalancko ramiona na oparciu obitej skajem kanapy.
Po parunastu minutach (i ponaglającym telefonie, jaki wykonał Jacob) w lokalu zjawia się Adrian. Idąc do stolika, uważnie obserwuje wnętrze baru, dyskretnie rozglądając się wokół, a gdy usiądzie na niedużym, owalnym fotelu, wita się ze wszystkimi. Choć nie spotykają się pierwszy raz, Townley i tak miał wątpliwości, czy jego obecność nie popsuje androidom zabawy, jednak ulatniają się one dość szybko, co tylko udowadnia mu, że większość jego stresów i obaw, jest całkowicie na wyrost.
Zebrawszy zamówienia od przyjaciół, Markus podchodzi do długiej lady, by przekazać je barmanowi. Tymczasem, Adrian widząc, że podtrzymująca menu podstawka stoi lekko ukosem do krawędzi stołu, a nie tak, jak wcześniej, równolegle, niby od niechcenia wyciąga dłoń i pod pretekstem dokładniejszego obejrzenia karty, ustawia ją do pierwotnej pozycji. Zrobił to na tyle naturalnie, że nikt poza Jacobem nie zwrócił na ten drobny gest większej uwagi, co jest dla lekarza równie dużą ulgą, jak idealne ułożenie przedmiotu.
CZYTASZ
Pulse of emotions ∆ D:BH fanfiction
Fanfiction∆ Pulse of emotions, to spin-off do mojego poprzedniego fanficzka, o tytule Fire and water, z którym polecam zapoznać się przed lekturą Pulsu ∆ W roku 2041 androidy nie są już maszynami. Nacisk społeczeństwa i zaskakująco dużej liczby pracowników Cy...