∆ Środa 4 września 2041
Jeżeli na samym początku Frank wahał się, czy może obdarzyć Allison choćby namiastką zaufania, tak teraz jego obawy znacząco nabrały na mocy, choć wciąż daleko im do punktu kulminacyjnego.
Zdziwił się, gdy dziewczyna z niepokojącą wręcz lekkością powiedziała mu, że Jacob był na komisariacie. Prędzej spodziewałby się zdenerwowania, lęku i innych, podobnych emocji. Tymczasem, Allison wydaje się jeszcze bardziej rozbawiona całą sytuacją. Przypomina mu kota, który bawi się swoją ofiarą, zanim ostatecznie pozbawi ją życia. Jednak najgorsze w tym wszystkim są dwie rzeczy: to, że nie była z nim szczera, oraz jej obecność w HealthCare, którą zgłosiła mu jedna z dyżurujących pielęgniarek, zniesmaczonym tonem mówiąc, że jakaś Ally chce się z nim widzieć.
Ubrana w standardowym dla siebie, sportowym stylu szatynka stoi niedbale oparta o krótką ladę rejestracji, powodując tym duże zirytowanie siedzącej po drugiej stronie Evy. Hawkins natomiast, zdenerwowany prawdopodobnie o wiele bardziej, dyskretnym ruchem głowy wskazuje Allison, by ruszyła za nim.
- Mówiłem ci, żebyś tu nie przychodziła - warczy, gdy kobieta dogoni go kilka metrów przed drzwiami do jego biura.
- To przychodnia, nie możesz zabronić mi tu być.
- Nie, jeżeli masz problemy ze zdrowiem. Tak, kiedy zjawiasz się z czymś, co musi zostać jak najdalej stąd - odpowiada nerwowo. Jak tylko drzwi pomieszczenia zamkną się za nimi, lekarz blokuje je od wewnątrz i naciska kilka przycisków na dotykowym panelu, przez co na elektronicznej wizytówce tuż pod jego nazwiskiem wyświetla się komunikat informujący, że będzie dostępny dla pacjentów za trzydzieści minut.
- Ładnie tu u ciebie - odzywa się Allison z przesadnym, dość kiepsko zagranym zainteresowaniem. Wnętrze jego gabinetu to jasne, niemalże gołe ściany, dlatego jej sugestia brzmi wyjątkowo głupio.
- Skoro już tu przylazłaś, to załatwmy co trzeba. Do obgadania są dwie sprawy i mamy na to tylko trzydzieści minut, dlatego pozwól, że od razu przejdę do rzeczy, dobrze, Hayley?
Powiedzieć, że jest zaskoczona, mogłoby być przesadą, ponieważ nie łudziła się nadzieją, że Hawkins bez zająknięcia przyjmie za pewnik wszystko, co mu powie. Przedstawienie się swoim drugim imieniem nie było wbrew pozorom wyrazem naiwności, tylko zwyczajnym odruchem, bo od samego początku wiedziała, że jeżeli tylko będzie chciał, znajdzie sposób, by dowiedzieć się na jej temat więcej, niż zdecydowała się mu powiedzieć. Szczęśliwie, jej profil na MeetMe, a raczej jego zawartość, jest niedostępna dla osób niebędących w gronie jej znajomych. Ma jednak przeczucie, że jej pierwsze, oficjalne imię poznał nie dzięki przekopywaniu się przez setki profili na portalu społecznościowym, tylko w jakiś inny sposób.
Frank natomiast, do końca nie miał pewności, czy strzał nie okaże się pudłem. Wbitą w sam środek tarczy rzutkę widzi dopiero, gdy dziewczyna nie spuszczając z niego rozbawionego spojrzenia, nie ma najmniejszego zamiaru zaprzeczać temu, co przed sekundą usłyszała.
- Skoro już znalazłeś mnie na MeetMe, trzeba było wysłać zaproszenie - mówi, uśmiechając się bezczelnie.
- Nie musiałem - odpowiada, krzyżując ramiona na piersi. Dziewczyna fuka pod nosem.
- No tak. Poszperałeś w waszym systemie.
- I co? Chcesz udupić Terminatora, bo ten ból barku okazał się czymś poważniejszym, niż stwierdził?
- Tego nie musisz wiedzieć - cedzi przez mocno zaciśnięte zęby. - Każdy z nas ma swoje powody, by go nienawidzić i proponuję, żebyśmy się w nie nawzajem nie wpierdalali. Skupmy się raczej na tym jak chcemy pokazać mu, gdzie jego miejsce, zamiast dlaczego chcemy to zrobić.
CZYTASZ
Pulse of emotions ∆ D:BH fanfiction
Fanfiction∆ Pulse of emotions, to spin-off do mojego poprzedniego fanficzka, o tytule Fire and water, z którym polecam zapoznać się przed lekturą Pulsu ∆ W roku 2041 androidy nie są już maszynami. Nacisk społeczeństwa i zaskakująco dużej liczby pracowników Cy...