∆ Czwartek 7 marca 2041
Szpitalny korytarz jest oświetlony mocnym, białym światłem, które przez panującą na zewnątrz ciemność, wydaje się jeszcze jaśniejsze, niż jest w rzeczywistości. Wrażenie to wzmagają dodatkowo ściany oraz podłoga, utrzymane w odcieniach bieli i delikatnego błękitu. Stojące po obu stronach, plastikowe krzesła, nie są przez nikogo zajmowane, co nie jest niczym zaskakującym, zważywszy na prezentującą się na zegarze godzinę trzecią siedemnaście nad ranem.
O tej porze, atmosfera jest bardzo specyficzna. Wszystkie emocje zdają się o wiele wyraźniejsze i dotkliwsze, a cisza napawa niepokojem. Dźwięki rozbrzmiewające nocną porą brzmią inaczej, niż w ciągu dnia. Są jakby żywcem wyciągnięte z horroru. Ciche piski aparatury medycznej, odgłosy kroków poruszających się między salami pielęgniarek, dochodzące z SORu głosy, boleśnie często przepełnione paniką, rozpaczą, czy furią, w połączeniu z charakterystycznym zapachem, tworzą przykrą atmosferę. I choć zdarzają się osoby lubiące nocne dyżury, to jednak więcej medyków woli pracować za dnia. Noc zdecydowanie ma w sobie coś, co uwydatnia tę ciemniejszą stronę szpitala. Każdy ból jest silniejszy, dyskomfort wyraźniej odczuwalny, rozpacz cięższa do zniesienia, a walka o życie pacjentów trudniejsza.
Dziś, po tym pustym, oślepiająco jasnym korytarzu, roznosi się dźwięk uderzających o wykafelkowaną podłogę podeszw eleganckich, skórzanych butów. Ich właściciel, wysoki, ciemnowłosy mężczyzna, szybkim krokiem kieruje się do pokoju lekarzy. Rozpięty kitel powiewa energicznie, a przypięta na wysokości piersi, srebrna plakietka z imieniem i nazwiskiem, połyskuje w ostrym świetle lamp.
Jest wściekły. Na kruchość ludzkiego życia, na ich organizmy, które teoretycznie są w stanie wytrzymać wiele a w praktyce wystarcza im drobnostka, żeby odmawiały posłuszeństwa... A przede wszystkim, jest wściekły na siebie. Pacę w szpitalu rozpoczął po to, by uchronić jak największą liczbę osób od śmierci. Ma przecież odpowiednie umiejętności, by ratować pacjentów przed utratą życia. Z tą myślą się tu zatrudniał. Chciał robić coś więcej, niż diagnozowanie i leczenie niezbyt poważnych schorzeń, co w małej przychodni jest jego codziennością. Chciał być na linii frontu, walcząc o każde istnienie; zmuszać serca ludzi do dalszego bicia i patrzeć, jak cali oraz zdrowi opuszczają szpital, by wrócić do swoich domów. Wszystko szło pięknie, jakby otaczało go marzenie każdego lekarza, a nie rzeczywistość.
Aż do dziś.
Kiedy wpada do pokoju z nadzieją, że nie zastanie tam żadnego ze swoich kolegów i widzi puste, oświetlone jedynie małą, biurkową lampką pomieszczenie, wzdycha z ulgą. Choć powietrze nie jest mu do niczego potrzebne, odruch oddychania wszedł mu w nawyk przez przebywanie pod jednym dachem z bratem, który mimo, że tak samo jak on, jest androidem, uczynił z napełniania swoich syntetycznych płuc powietrzem stały element jego życia, którym często bardziej, lub mniej świadomie zdradza swoje emocje i samopoczucie.
Siedzisko obitej grafitowym pluszem kanapy ugina się przyjemnie pod jego ciężarem. Zanim ułoży się wygodniej, wyciąga zza pleców małą poduszkę i odrzuca ją na stojące nieopodal krzesło. Opiera rękę na podłokietniku, a głowę na swojej dłoni. Gdyby tylko mógł, poszedłby w ślady starszego brata i dałby ujście swoim emocjom za pomocą siły, jednak zdemolowany jego rękami pokój lekarzy, byłby nie tylko wyrazem całkowitego braku profesjonalizmu, ale przede wszystkim biletem na szybki, bolesny lot z zajmowanego stanowiska, wprost na bruk. Jednak czy utrata pracy w szpitalu byłaby dla niego tak ciężka teraz, gdy jego głowę wypełniają setki wątpliwości? Bo skoro śmierć zupełnie obcego człowieka jest dla niego tak trudna, to czy w ogóle nadaje się do tej roboty? Dotychczas był bardzo pewny siebie i swoich umiejętności, ale nawet przez moment nie zastanowił się, czy jest w stanie wytrzymać podobne sytuacje z czysto emocjonalnej strony. Przecież czyjeś życie właśnie się zawaliło. Ten młody mężczyzna był dla kogoś kimś ważnym, być może stanowił czyjś cały świat. A on tak po prostu pozwolił mu umrzeć.
CZYTASZ
Pulse of emotions ∆ D:BH fanfiction
Fanfictie∆ Pulse of emotions, to spin-off do mojego poprzedniego fanficzka, o tytule Fire and water, z którym polecam zapoznać się przed lekturą Pulsu ∆ W roku 2041 androidy nie są już maszynami. Nacisk społeczeństwa i zaskakująco dużej liczby pracowników Cy...