~ Rozdział 4 ~

216 14 40
                                    

Kolejne dni mijały mi tak samo. Budziłem się, brałem prysznic, jadłem przynoszone przez Lily śniadanie i czytałem książki. Wieczorami odbywały się kolacje, przy których domownicy rozmawiali dosłownie o wszystkim. Po kolacji przychodził do mnie Pablo, wtedy rozmawialiśmy i śmialiśmy się do późna. Nadal jednak spuszczałem wzrok, gdy tylko obok mnie znajdował się pan Franseco, lub pani Kate. Bałem się odzywać podczas kolacji. Rozmawiałem tylko z Pablo i czasami z Lily. Byłem im bardzo wdzięczny, dzięki nim nie byłem samotny i zapominałem o niewolnictwie.

Spojrzałem na zegarek na szafce nocnej. Za niedługo powinna być kolacja. Doczytałem rozdział książki do końca, po czym odłożyłem ją do małej, wykonanej z czarnego drewna biblioteczki. Wyszedłem za drzwi, zamykając je za sobą i oparłem się o nie plecami. Czekałem na Pablo, który codziennie po drodze na dół odprowadzał mnie do jadalni, a po kolacji spowrotem do pokoju.

Przymknąłem na chwilę powieki. Byłem bardzo zmęczony, nie mogłem spać w nocy. Co chwilę, albo budziły mnie koszmary, albo dziwne przeczucie, jakby ktoś był ze mną w pokoju. Jakbym nie był sam. A przecież byłem, nie dzieliłem z nikim pokoju.

- Część - Usłyszałem przed sobą. Natychmiast otworzyłem oczy i wyprostowane się.

- Um... Hej - Odparłem zmieszany. Pablo wyglądał dziś zupełnie inaczej. Wczoraj nie było go chyba w domu, bo ani nie pojawił się na kolacji, ani po niej. Teraz był inny, zupełnie. Jego oczy nie miały żadnego blasku, były ciemne. Pod nimi miał duże sińce, a jego twarz była blada. Kruczoczarne włosy sterczały na wszystkie strony. Na sobie miał za duża biała bluzę i czarne dresy.

Wolałem nie komentować jego wyglądu, ani samopoczucia. Był smutny, było to widać od razu.

Na kolacji również było inaczej niż zwykle. Wszyscy w ciszy jedli swoje porcje, nikt nie miał zamiaru się odezwać. Zjadłem niewielką ilość jedzenia i spojrzałem przez okno. Za kilka dni Liliana pokaże mi ogród i kawałek lasu. Nie mogłem się doczekać.

Po kolacji, która minęła o wiele szybciej, niż zazwyczaj, poszedłem z Pablo do mojego pokoju. Spodziewałem się, że nie wejdzie i tylko się pożegna, po czym pójdzie do siebie. Był wyraźnie smutny i zmęczony, sądziłem, że nie ma siły na jakiekolwiek rozmowy.

Jednak się myliłem - weszliśmy razem do mojego pokoju i usiedliśmy na łóżku.
Nie wiedziałem co powiedzieć, to Pablo zawsze zaczynał konwersację, ja tylko mu przytakiwałem, śmiałem się i odpowiadałem na pytania.

Siedzieliśmy w ciszy. Spojrzałem niepewnie na czarnowłosego. Wpatrywał się we mnie. Nasze oczy się spotkały. Zaryzykowałem.

- Czemu... Czy coś się stało? - Spytałem go, na tyle cicho, że ledwo słyszałem sam siebie. Jednak chłopak to usłyszał.

- Tak, stało się - Odparł, lecz nie dodał nic więcej. Przerwał nasz, najdłuższy do tej pory kontakt wzrokowy, a swoje niebieskie oczy skierował na sufit. Oparł głowę o ścianę i westchnął.

Znowu zapadła cisza. Tym razem nie odważyłem się jej przerwać.
Po chwili zrobił to Pablo.

- Ja... Ja chyba... Pokłóciłem się z rodzicami - Wydukał i spojrzał na mnie - Zawsze mieliśmy dobre realcje, rzadko się kłóciliśmy. Jeżeli już to na najwyżej kilka godzin, a potem wszyscy o tym zapominali - Nie wiedziałem, czemu mi się z tego zwierza.

Czy my jesteśmy przyjaciółmi? Zadawałem sobie te pytanie w myślach, za każdym razem kiedy mówił mi o swoim życiu. Chciałbym, żeby tak było. Chciałbym mieć przyjaciela.

- To smutne - Odpowiedziałem i spojrzałem sieyw dół. Czy to mi kiedyś minie? Patrzenie w dół zawsze, gdy nie wiem co mam powiedzieć.

- Wiem...  Nigdy nie widziałem ich tak wkurzonych.

- Pogodzicie się - Powiedziałem z przekonaniem. Nawet nie wiedziałem o co poszło.

- Taa. Chciałbym.

Odważyłem się zapytać.

- A... O co chodziło? Może przekonasz ich, że jednak nie mają o co się złościć - Zaproponowałem, lecz od razu zbeształem się w myślach. Co jeśli on nie chcę mi powiedzieć powodu? A może chodzi o coś bardzo osobistego? Jestem idiotą.

- Mają powód. Potwierdziłem wszystko co widzieli - Tu zrobił krótka przerwę ma głębszy wdech i zaczął mówić - Byłem wczoraj u przyjaciela. Pamiętasz jak pierwszy raz tu byłeś? Jakiś tydzień temu?

- Tak. Poznaliśmy się na kolacji - Odpowiedział zmieszany. Do czego dąży Pablo?

- Wtedy rodzice nie chcieli, żebym szedł do niego... Do przyjaciela w sensie - dodał. - Powodem tego było zdjęcie zrobione przez jego siostrę. Na tym zdjęciu... My... Całowaliśmy się - Ostatnie słowa wyszeptał, ledwo słyszalnie. A więc... Chłopak? Przyjaciel? Nie rozumiem. Pablo jest gejem?

- My chcieliśmy tylko sprawdzić jak to jest... Wiesz... Chłopak z chłopakiem. Nie robiliśmy nic złego, tylko jeden niewinny całus - Tłumaczył mi się - Chcieliśmy sprawdzić, czy to tak samo jak z dziewczyną.

- Rozumiem - Odparłem, gdy w końcu mój mózg przyswoił o co chodziło. Jego rodzice, przecież nie widzieli tylko zdjęcie, wyjaśnienia ich pewnie nie obchodziły. Ale... Pan Seci u Pani Kate są przeciw... LGBT?

Nie miałem odwagi, by o to zapytać. Nie miałem odwagi teraz na nic. Siedziałem tylko i patrzyłem na czarno-czerwoną, puchową kołdrę.

- Jednak to był błąd. Znaczy... My... Wczoraj u niego byłem. Myślałem, że nest okej... Ale jednak nie. Gdy tylko go zobaczyłem... Zdałem sobie sprawę, że jeden pocałunek mi nie wystarczy - Zamknął oczy i oparł spowrotem głowę o ścianę. Skop jego przymkniętych powiek wypłynęła jedna samotna łza. Kreśliła ona mokry ślad na jego bladym policzku.

Nadsl siedziałem cicho. Pablo lubi chłopców. I co to ma do jego kłótni z rodzicami? Nic nie rozumiałem. Czy ja na prawdę jestem zbyt tępy, by to zrozumieć?

- Nie wiem już nawet kim jestem... Hetero? Czy homo? Zawsze podobały mi się dziewczyny. Aż do tego cholernego pocałunku... - Druga łza spłynęła po jego lewym poliku. Zrobiło mi się strasznie smutno. Czarnowłosy podniósł się do siadu i spojrzał na mnie. Miał zaczerwienione oczy. Powstrzymywał płacz.

- Nie wstydź się łez - Powiedziałrm spokojnie i uśmiechnąłem się blado. Jego smutek i bezsilność zaczęły na mnie przechodzić. Było mi żalmojego kolegi.

Przytulił mnie niespodziewnie. Było to delikatne. Pablo dłużej się nie krył. Schowały swoją twarz w zagłębieniu mojej szyji i zaczął płakać.

Uśmiechnął się.

- Będzie dobrze - Tego byłem pewny.

- Nie będzie, Elijah. Oni uważają, że jeżeli ktoś... Komuś podobają się.. oaoby tej samej płci, to... Ta osoba nie zasługuje na dobre traktowanie. Że to nie jest człowiek - Wydukał. Jego głos się łamał - Ja go lubię. Mojego przyjaciela. Nie chcę... Go stracić dla rodziny.

- Nie stracisz go... Ani rodziny - Zapewniłem. Zaskakiwałem samego siebie. Ludize mi mówili, że byłem silny... Ludzie mi mówili, że każde zło da się przezwyciężyć... Ale ja nie sam nie umiałem pocieszać ludzi. Gdy ktoś płakał odwracałem wzrok i czułem paniczny niekomfort. Teraz było zupełnie inaczej.

- Gdy wróciłem... Późno w nocy, oni mi pokazali kolejne zdjęcia. Nie było jedno. Byliśmy na nich, ja z przyjacielem. Leżeliśmy razem na łóżku, całując się. Potem byliśmy bez kosuzlek, a na końcu, jak razem wchodzimy do łazienki... - Zrobił pauzę. Serio, po co mi się z tego zwierzał? Po tygodniu staliśmy się przyjaciółmi?

W każdym razie nie narzekałem. Zamierzałem go wspierać, tak jak on mi to obiecał. Nie ważne czy podobały mu się dziewczyny czy faceci. Mogły mu się podobać nawet małpy. Byłem jego przyjacielem, a on był moim przyjacielem. Potrzebował mnie teraz, a ja potrzebowałem go w życiu. Żeby zapomnieć o przeszłości. I na prawdę mi pomagał.

A ja chciałem teraz pomóc jemu... Przecież sam, przed porwaniem miałem chłopaka.

Niewolniczy talent | yaoi Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz