~ Rozdział 10 ~

160 8 28
                                    

Obudziło mnie głośne pukanie do drzwi. Niespiesznie otworzyłem oczy i podniosłem się do siadu. Przeczesałem ręką swoje, przydługie już, brązowe włosy i powiedziałem "proszę". Po chwili drzwi uchyliły się i do pokoju weszła blondynka.

- Lily! - Ucieszyłem się na jej widok. Dziewczyna zawsze poprawiała mi humor i otaczała opieką. Była taka miła i wesoła.

- Cześć! Niestety, ale pora wstawać. Zejdź zaraz na dół na śniadanie - Oznajmiła i uśmiechnęła się promiennie. Zaraz potem wyszła.

Z westchnieniem wstałem z łóżka i udałem się pod prysznic. Następnie ubrałem się, przeczesałem swoje włosy i opuściłem pokój. Na korytarzu, niedaleko moich drzwi stał Pablo. Gdy tylko mnie zobaczył uśmiechnął się szeroko i podszedł do mnie.

- Cześć - Powiedział i złożył delikatny pocałunek na moich ustach.

- Cześć - Odparłem z lekkim uśmiechem.

Zeszliśmy po schodach i udaliśmy się do jadalni. Każdy już siedział przy stole i jadł śniadanie.

- Dzień dobry - Powiedzieliśmy z Pablo niemal jednocześnie.

- Oh, Elijah! Nasz kochany artysta! - Pani Kate wyraźnie ucieszyła się na mój widok. Uśmiechnęła się szeroko i z dumą oraz szczęściem obserwowała moje zmieszanie.

- Nie widziałeś filmiku z tobą w roli głównej w internecie? Przecież teraz widnieje on niemal wszędzie - Powiedział spokojnie, wręcz obojętnie Franseco, po czym wrócił do jedzenia parującego śniadania.

Zdziwiło mnie to. Bardzo. Filmik ze mną w roli głównej? Ale jaki? Kto go nagrał? Co ja tam robię? Czy to wtedy, gdy byłem z Pablo w mieście wczorajszego popołudnia?

Miałem tyle pytań, a jednak nie zadałem żadnego na głos. W totalnym osłupieniu usiadłem na krześle.

Wszystko działo się zbyt szybko. Jestem tu jakieś pięć tygodni, a zdążyłem zaaklimatyzować się, zdobyć przyjaciółkę, przyzwyczaić do - w miarę - normalnego życia i zdobyć, jakby to nazwać, sławę. Do tego wszystkiego dochodzi oczywiście mój chłopak - Pablo. Dokładniej syn mojego właściciela.

Wspomnienia z czasu mojego niewolnictwa nadal czasami dają o sobie znak, a to wcale nie pomaga w zapomnieniu. Pomimo troski, wsparcia i ciepła okazywanego przez otaczających mnie ludzi - może z wyjątkiem Franseco - nieraz nadal mam wrażenie, że ktoś zaraz na mnie nakrzyczy, zgani mnie za złe zachowanie, albo po prostu, że Seco przypomni sobie, że jestem przecież jego niewolnikiem i mam robić, co mi nakarze.

- Może dzisiaj przejdziemy się do miasta, Elijah? Co ty na to? Trzeba załatwić ci jakiś telefon. Powinieneś mieć z nami kontakt - Moje rozmyślania przerwał kobiecy głos. Kate skończyła już jeść swoje śniadanie. Wpatrywała się we mnie spokojnie z uśmiechem.

Już miałem grzecznie odmówić, bo wizja tłumu ludzi w samym środku miasta mnie trochę przerażała, lecz nagle w pokoju odezwał się ktoś inny.

- Wszystkim się zająłem po meczu. Dam dzisiaj Elijahy jego telefon, są już zapisane tam najważniejsze numery. A co do filmiku, to jak go niby miał wcześniej zobaczyć? - Spytał Pablo.

- Nie pokazywałeś mu? - Seco był ewidentnie zaskoczony. Nie wiedziałem tylko czym. No bo w mieście byliśmy wczoraj, w nocy byli znajomi Pablo, a dzisiaj rano się przecież nie widzieliśmy. Tylko razem zeszliśmy do jadalni. Kiedy niby miał mi to pokazać?

- A kiedy miałem to zrobić? Doskonale wiesz, że wieczorem i w nocy byli u mnie znajomi. Dzisiaj zeszliśmy tylko razem do jadalni.

Seco spojrzał dziwnie niezadowolony na syna. Nie chciałem więcej o tym wszystkim myśleć, więc po prostu wstałem z krzesła z zamiarem wyjścia. I gdy już byłem przy drzwiach, nagle zatrzymał mnie głos.

Niewolniczy talent | yaoi Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz