Od kilku dni praktycznie jedyne co robiłem, to granie na fortepianie i czytanie książek. Nadal mało jadłem, spuszczałem wzrok przy Panie Franseco i nie wychodziłem z posesji.
Właśnie grałem jeden z utworów, który wpadł mi do głowy niedawno. Nie pamiętałem nic oprócz nut, żadnych tytułów, wykonawców - nic. Usłyszałem zamykanie się drzwi wejściowych, byłem w domu sam z Lily, która siedziała na sofie niedaleko mnie.
Pan Seco i Kate musieli pojechać do miasta, a Pablo był w szkole.- Halo? - Liliana wyłączyła cicho grający telewizor i wstała z kanapy.
- To tylko ja, mama mówiła, żebym wracał szybko do domu - Usłyszałem tak bardzo znany mi, piękny głos - Coś się stało?
Pablo wszedł do salonu i posłał mi wielki uśmiech. Odwzajemniłem go.
- Tutaj nie, wszystko w porządku, ze mną i z Elijahem też - Odpowiedziała blondyna. Wzięła pusty kubek ze stolika i ruszyła w kierunku kuchni.
Czarnowłosy podszedł do mnie i przytulił mnie od tyłu. Po chwili jednak zamarł.
- Nie ma moich rodziców, prawda? - Spytał przejętym głosem. Zachichotałem krótko.
- Nie, pojechali do miasta.
- To dobrze, mam już dość tego udawania, że jesteśmy przyjaciółmi - Wyszeptał mi do ucha i złożył delikatny pocałunek na szyi.
Wstałem z taboretu i pocałowałem go. Chłopak się chyba tego spodziewał, bo przez chwilę stał tylko i nic nie robił. Po chwili jednak zdał sobie sprawę z zaistniałej sytuacji i odwzajemnił pocałunek.
- To co robimy? - Spytałem przerywając chwilę czułości.
- Wrzesień się już kończy, zwczyna robić się zimno. Może wyjdziemy na spacer, korzystając z pięknej pogody? - Spytał Pablo.
Jak miałbym odmówić wyjścia na dwór, po spędzeniu kilku dni w domu?- Tak! - ucieszyłem się jak małe dziecko.
- Ale załóż bluzę - Polecił czarnowłosy.
~\~/~
- Ale tu pięknie, jeszcze ładniej niż ostatnio - Powiedziałem zachwycony rozglądając się wokół. Byliśmy na tej samej polanie, co wtedy z Lily i Jerrym. Teraz jednak pokryta była ona czerownymi i żółtymi liści. Promienie zachodzącego już słońca oświetlały ścieżkę pod naszymi stopami. Ptaki siedzące na gałęziach, wysokich świerków śpiewały piękne piosenki. Było idealnie.
Podeszłem do Pablo i przytuliłem go mocno. Ten oplótł mnie ramionami i zaczął szeptać.
- Elijah... Gram w szkolnej drużynie... Chciałbyś przyjść jutro na mecz?
Wybrał cudowną chwilę na zapytanie oto.
Chwilę się zastanowiłem. Rodzice Pablo w każdą sobotę wyjeżdżają do pracy, a wracają dopiero w poniedziałek. Tym nie musimy się przejmować.
Ale pobyt na zatłoczonym boisku, wśród krzyczących nastolatków nie jest zbytnio kuszący.- Nie wiem - Wyszeptałem cicho, lecz tak, by chłopak mógł mnie usłyszeć. Wpatrywałem się w jakże interesującą, długą trawę.
- Jeśli nie chcesz, to rozumiem
Czy chcę? Spędzę trochę czasu z Pablo, zobaczę misto, będę mógł obserwować jak gra. Ale ci wszyscy ludzie i ten hałas...
- To jak? - spytał nadal szepcząc mi do ucha chłopak. Raz się żyje.
- Pójdę.
CZYTASZ
Niewolniczy talent | yaoi
Teen FictionW chwili wyprowadzenia Elijahy z ośrodka, przez jego nowego właściciela, całe życie miało się zmienić. Miało, lecz on o tym nie wiedział. Nie wiedział, że pozna tam przystojnego, wesołego chłopaka. Nie wiedział, że dostanie normalne życie. A tym bar...